Szczęścia i pomyślności w Nowym Roku
***
Ten Losar po prostu musiał być inny od poprzednich, ponieważ zabili tylu ludzi. Weźmy moją rodzinę. Ojciec nie wrócił, matka zestarzała się w mgnieniu oka, stryjowie i bracia poszli siedzieć. Nadal nie wiemy, czy wszyscy żyją. Zeszłej nocy zabrali najstarszego syna sąsiadów. Faceta z sąsiedniej wioski - ciągle czymś handlował, wszędzie było go pełno - wypuścili po kilku miesiącach. W strasznym stanie. Nie wstaje z łóżka, opiekują się nim żona i dzieci.
Na ulicach nie widzi się aż tylu policjantów co latem, ale wciąż jest ich pod dostatkiem. Uzbrojeni paramilitarni strzegą z dachów „stabilizacji społecznej", w telewizji zabiegani przywódcy na lewo i prawo składają noworoczne życzenia. Są bardzo zajęci. Po Nowym Roku przyjdzie im spędzać ludzi na „Dzień wyzwolenia niewolników".
Mamy tu taką starszą panią, która pięknie maluje. Choć w marcu zeszłego roku zginął jeden z jej bliskich, partia chce, żeby była szczęśliwa, żeby się dobrze bawiła, śmiała, śpiewała i tańczyła z radości, że wielka macierz wyzwoliła stary Tybet i poprowadziła ku światłości miliony uciskanych. I tyle. Słowem nie wolno wspomnieć o tysiącach rozbitych rodzin, o zabitych, o zatłuczonych na śmierć w imię zjednoczenia Chin i jedności mas.
Wierzący, którzy kogoś stracą, modlą się, jasna rzecz, za zmarłego, a nie świętują Nowy Rok. Lecz nasza wielka partia jest tym zasmucona, bo ona chce, żebyś był szczęśliwy, a ty nie jesteś. Masz więc problem - i nie zmuszaj jej do uznania cię za członka tej czy innej „kliki". Spoczywa na tobie obowiązek bycia szczęśliwym i radosnego celebrowania Nowego Roku. Wielka partia bardzo interesuje się twoim szczęściem i temperaturą obchodów.
Wpis z tybetańskiego bloga. Tybetańczycy ze wszystkich regionów kraju wzywają do nieświętowania Losaru, tradycyjnego Nowego Roku (25-27 lutego 2009) - i zastąpienia radosnych uroczystości żałobą za zabitych w czasie zeszłorocznych protestów, zaś władze chińskie - przekupstwem i groźbą - próbują temu zapobiec.