Zatrzymani uczniowie bici i więzieni incomunicado
Czterej z siedmiu uczniów, zatrzymanych około 7 września w prowincji Gansu po pojawieniu się graffiti wzywających do powrotu Dalajlamy i niepodległości Tybetu, zostali pobici i są nadal więzieni incomunicado. Piąty przebywa w szpitalu; prawdopodobnie ma urazy głowy po pobiciu w areszcie śledczym w Labrangu (chiń. Xiahe). Dwóch czternastolatków odesłano do domów po zapłaceniu przez rodziny wysokich grzywien. Wszyscy chłopcy, zmuszani w areszcie do ciężkiej pracy, byli uczniami gimnazjum w Bora, w okręgu Labrang prefektury Kanlho (chiń. Gannan).
Gimnazjum Bora: Edukacja fundamentem planu stuletniego
Dziamjang Gjaco, mnich z klasztoru Bora zatrzymany w związku z tym samym incydentem, został zwolniony w zeszłym tygodniu. Wiarygodne źródła twierdzą, że on także był brutalnie bity.
Dziesiątki uczniów zatrzymanych w dzień po pojawieniu się napisów na ścianach szkoły i lokalnego komisariatu wypuszczono w ciągu dwóch dni. Przesłuchiwano również personel placówki.
Dolma Kjab i Cering Dhondup zwolnieni 24 września po uiszczeniu grzywien w wysokości czterech tysięcy yuanów (około 530 USD) nie mogą opuszczać rodzinnej wioski. Piętnastoletni Lhamo Ceten został przewieziony do szpitala w Labrangu; lokalne źródło twierdzi, że jest w ciężkim stanie (chłopcy mieli być bici elektrycznymi pałkami). Nie wiadomo, czy po wypisie będzie musiał wrócić do aresztu, w którym wciąż przebywają Lhamo Ceten, Czopa Kjab, Tamdin Kjab i Gonpel.
Według Human Rights Watch do podobnego incydentu doszło już w sierpniu, gdy na szkolnym boisku pojawił się napis „Wolny Tybet". Przesłuchano wtedy część zatrzymanych później uczniów.
Chłopców osadzono najpierw na komisariacie w Amczok Bora (dwie osady połączone administracyjnie w jedno „miasto") - koczowniczym regionie zamieszkiwanym głównie przez Tybetańczyków oraz garstkę kupców narodowości Han i Hui. Urzędnicy lokalni i komendant policji są Chińczykami. Kilka dni później nieumundurowani funkcjonariusze służby bezpieczeństwa przewieźli zatrzymanych do oddalonego o dwie godziny jazdy samochodem Labrangu.
Dwaj zwolnieni chłopcy - jak wszyscy podejrzani w sprawach o charakterze politycznym - narażeni są na izolację, strach i inwigilację całych rodzin. Z reguły nie mają dostępu do opieki lekarskiej, której wymagają po maltretowaniu za kratami.