Siedemnasty dzień protestów w Tybecie
Nocą policja aresztuje kilka mniszek i mnichów (w tym byłego opata) klasztoru Czokri w okręgu Draggo (chiń. Luhuo) prefektury Kardze (chiń. Ganzi) w Sichuanie, gdzie przed dwoma dniami tłum protestujących Tybetańczyków walczył z chińskimi funkcjonariuszami o ciało zastrzelonego mnicha (najpierw udało się je „odbić" i zanieść do świątyni, potem wkroczyły służby bezpieczeństwa, „skonfiskowały" zwłoki i spaliły je nieopodal). Kolejny pokojowy protest duchownych i świeckich, spacyfikowano strzelając ostrą amunicją.
Szczątkowe informacje o nowych protestach napływają z tybetańskich regionów prowincji Gansu i Sichuan. Niezależne źródła donoszą również o proteście mnichów w głównej siedzibie panczenlamów, klasztorze Taszilhunpo w drugim co do wielkości mieście Tybetu, Szigace (chiń. Rigaze lub Xigaze), gdzie grupa mnichów próbuje wyjść na ulice, nie zważając na obecność policji i wojska.
Świątynia Dżokhang i otaczający ją Barkhor są nadal odcięte od świata przez wojskowy kordon. Większość sklepów - poza kilkoma chińskimi - jest wciąż zamknięta. Policja zawraca rodziców, którzy próbują odprowadzać dzieci do szkoły.
Według indyjskich źródeł do Nepalu ściąga coraz więcej chińskich żołnierzy i funkcjonariuszy - noszą cywilne ubrania, są uzbrojeni w broń krótką. Władze chińskie systematycznie zaostrzają prewencyjne, nadzwyczajne środki bezpieczeństwa w Turkiestanie Wschodnim (Xinjiangu).
O dialog z Dalajlamą apeluje coraz więcej chińskich intelektualistów. „Otworzenie ognia do protestujących jest zbrodnią. Jak można strzelać do tłumu i wyprowadzać wozy pancerne na ulice miast? Władze odebrały ludziom prawo do wolności", mówi Sun Wenguang, emerytowany profesor Uniwersytetu Shandong. „Harmonia oznacza przekuwanie mieczów na lemiesze. Nie rozkwitnie w społeczeństwie zamkniętym i nie da się jej zbudować siłą - uważa były partyjny dostojnik Bao Tong, osadzony w areszcie domowym od czasu odsunięcia przewodniczącego Zhao Ziyanga i masakry w Pekinie w 1989 roku. - Wierny pacyfizmowi Dalajlama jest jedynym przywódcą tybetańskim, który może doprowadzić do pojednania i porozumienia między Tybetańczykami a Hanami. Nie chcę w Tybecie czeczeńskiej tragedii wywołanej stalinowską obsesją jedności. Przywódcy partii w Pekinie mówią, że ich celem jest harmonia. Rząd centralny musi jedynie zdobyć się na odrobinę mądrości, by spotkać się z Dalajlamą i zacząć z nim rozmawiać". W chińskim internecie dominują jednak głosy fenqing, „młodych gniewnych" nacjonalistów (czy raczej „szowinistów"), nawołujących do krwawej rozprawy z „niewdzięcznymi tybetańskimi barbarzyńcami", którzy czują się coraz bardziej zagrożeni „odwetem" również w wielkich metropoliach Chin właściwych.
Tybetańczykom po raz pierwszy udaje się zorganizować manifestację przed chińskim konsulatem w Katmandu. Nepalska policja brutalnie rozpędza protest, zatrzymując kilkadziesiąt osób (mimo protestów ONZ liczba aresztowanych tybetańskich demonstrantów w tym kraju wzrasta do ponad 500).
Prezydent G.W. Bush dzwoni do przewodniczącego Hu Jintao, żeby wyrazić zaniepokojenie sytuacją w Tybecie i wezwać do rozpoczęcia poważnych rozmów z wysłannikami Dalajlamy. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego zaprasza do Brukseli przywódcę Tybetańczyków.