Coraz mniej Tybetańczyków we władzach Lhasy
Decyzja chińskiego rządu o zredukowaniu liczby tybetańskich urzędników w najwyższych władzach Lhasy musi budzić wątpliwości co do roli, jaką odgrywają rdzenni mieszkańcy w sprawach regionu.
Z dostępnych danych wynika, że po wrześniowych nominacjach do stołecznego Komitetu Komunistycznej Partii Chin, który praktycznie rządzi stolicą Tybetu, zasiada w nim najmniej Tybetańczyków od co najmniej 40 lat. Co więcej, po raz pierwszy od lat 25 na czele tego organu postawiono polityka pochodzenia chińskiego. Od czasu aneksji Tybetu w 1951 roku Tybetańczycy poddawani są brutalnym represjom politycznym.
„Chiny najwyraźniej wypychają Tybetańczyków z ciał związanych ze sprawowaniem prawdziwej władzy - uważa Sophie Richardson z departamentu Azji w Human Rights Watch. - Nominacje chińskich przywódców odbierają Tybetańczykom prawo do uczestniczenia w pracach najbardziej wpływowej instytucji w Lhasie".
Zgodnie z konstytucją ChRL przywódcy „rejonów autonomicznych", takich jak Tybetański Region Autonomiczny, i większość deputowanych Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych, muszą wywodzić się z dominującej grupy etnicznej na owych terenach. Przepisy te dotyczą jednak tylko rządu i Zgromadzeń, a nie struktur KPCh, która kontroluje administrację i podejmuje ostatecznej decyzje w kluczowych kwestiach.
Wcześniej znaczących zmian dokonano w wiejskich rejonach TRA. W 2003 roku urzędnikom pochodzenia chińskiego po raz pierwszy powierzono władzę na szczeblu xianów („ośrodków miejskich") i zhenów („miasteczek"). Stanowiska takie piastuje obecnie około 280 Chińczyków, drastycznie zmniejszając udział Tybetańczyków w pracach najniższych szczebli administracji.
25 września 2006 roku na dorocznych posiedzeniu lhaskiego Komitetu KPCh zatwierdzono nominację nowego sekretarza, Qin Yizhi, pierwszego Chińczyka na tym stanowisku od lipca 1980 roku. Jego siedmiu poprzedników było Tybetańczykami; trzech z nich zostało później gubernatorami TRA.
W 1986 roku 80 procent członków Komitetu było Tybetańczykami, a w 1997 rdzenni mieszkańcy piastowali 55 procent kierowniczych stanowisk w tym gremium. Wnosząc z nazwisk podanych przez lokalne media 26 września (niemal wszyscy Tybetańczycy z TRA posługują się tybetańskimi imionami), w trzydziestoosobowym Komitecie zasiada obecnie tylko ośmiu Tybetańczyków. Ten dwudziestosześcioprocentowy udział jest najniższy od 1966 roku.
W poprzednich dekadach Tybetańczycy regularnie piastowali różne stanowiska w komitetach partii. Choć żadnemu z nich nie powierzono dotąd stanowiska sekretarza KPCh TRA, kierowali stołecznym Komitetem partii. Nowe nominacje budzą wątpliwości co do zamiarów chińskich władz wobec tybetańskiej administracji. Wielu Tybetańczyków obawia się, że otwarte 1 lipca połączenie kolejowe ze stolicą prowincji Qinghai przyspieszy napływ chińskich imigrantów, pozbawiając rdzennych mieszkańców kontroli nad sprawami regionu. Zdominowanie władz stolicy przez Chińczyków może świadczyć o nowej, agresywnej polityce Pekinu, marginalizującego uczestnictwo Tybetańczyków w procesie decyzyjnym.
„Liczba Tybetańczyków we władzach powinna rosnąć, a nie spadać do najniższego poziomu w historii - podkreśla Richardson. - Jeśli Pekin poważnie myśli o powierzeniu Tybetańczykom prawdziwej kontroli nad sprawami Lhasy i innych rejonów Tybetu, powinien nominacje te zweryfikować".