Protest mnichów Drepungu
Przed kilkoma dniami mnisi jednego z najważniejszych lhaskich klasztorów na znak protestu odmówili udziału w dorocznej ceremonii buddyjskiej, podczas której rozwija się wielkie malowidło religijne. Zgodnie z tradycją gigantyczną thangkę rozwija się o świcie na nagim górskim stoku przy akompaniamencie modlitw i rytuałów. Według tybetańskich źródeł w tym roku wyglądało to zupełnie inaczej.
Jedna z wcześniejszych ceremonii
„Mnisi z Drepungu - twierdzi jedno z nich - odmówili rozwinięcia thangki. Władze kazały więc to zrobić kilku urzędnikom w szatach". Przyczyną konfliktu był plan przywrócenia tradycyjnej opery Taszi Szopa, którą przed 1959 rokiem wystawiano podczas trwającego kilka dni Święta Jogurtu. Władze nie wyraziły na to zgody, wzbudzając gniew mnichów.
„Mnisi zawsze udawali się na zbocze i recytowali modlitwy do chwili rozwinięcia wielkiej thangki. Jeśli pogoda była dobra, thangkę wnoszono na szczyt i rozwijano z pierwszymi promieniami słońca. Bojkot duchownych sprawił, że w tym roku odbyło się to dopiero koło dziesiątej".
Ciężkie, trzydziestometrowe malowidło rozwijało kilku mnichów, którzy piastują oficjalne stanowiska i nie mogli odmówić urzędnikom. Pomagali im gapie. Na filmie nakręconym przez turystów widać też tłum widzów, którzy przybyli na ceremonię.
„W tym roku nie było modłów. Krótka recytacja i po wszystkim - mówi źródło RFA. - Przedtem modły ciągnęły się godzinami, wyprowadzano też posąg Buddy. Nie teraz. Malowidło rozwijali obcy, gapie. Nie odbyła się procesja mnichów z tradycyjnymi chorągwiami zwycięstwa i parasolami. Było za to więcej ludzi, Chińczyków i turystów".
Urzędnik, który odebrał telefon w partyjnym Komitecie Demokratycznego Zarządzania Drepungu, potwierdził incydent, ale odmówił udzielenia jakichkolwiek informacji. Według tybetańskich źródeł w klasztorze czuje się obecność funkcjonariuszy KPCh. „Było ich tu na stałe ośmiu, teraz dołączyło do nich trzydziestu nowych. Mają oko na wszystko, co dzieje się w świątyni".