Starcia Tybetańczyków z muzułmanami w Gologu
W Gologu (chiń. Guoluo), w prowincji Qinghai 4 sierpnia doszło do starć między społecznością tybetańską i muzułmańską. Konflikt, w którym uczestniczyły setki osób, zaczął się od sprzeczki Tybetańczyka z muzułmańskim restauratorem.
Do Gologu zjechały setki Tybetańczyków na doroczne wyścigi konne. Wielu odpowiedziało na rozsyłane przez telefony komórkowe apele wywołane pogłoską, że Tybetańczyk z okręgu Gade (chiń. Gande) znalazł ludzki ząb w jedzeniu, które zamówił dla córki w muzułmańskiej restauracji. Naoczny świadek twierdzi, że sytuację uspokoiła dopiero interwencja lokalnego lamy: „Policja w ogóle nie panowała nad rozgorączkowanym tłumem. Kiedy Czadrel Rinpocze zaapelował o spokój, ludzie się opanowali. Ale 7 sierpnia zaczęło się znowu i kilkuset Tybetańczyków zniszczyło mały meczet".
„Wieczorem na ulicy przed meczetem zebrało się ponad trzystu Tybetańczyków i może dwustu muzułmanów - twierdzi źródło RFA. - Wtedy podjechało ze trzydzieści policyjnych samochodów i zablokowało wszystkie przejścia. Kazali muzułmanom wejść do meczetu". Tybetańczycy byli wzburzeni warunkami sanitarnymi w restauracji i rzekomym masowym zatruciem. „Wygląda na to, że znaleźli jakiś brudny przedmiot przypominający ludzki ząb - powiedział RFA funkcjonariusz policji, który odebrał telefon na prowadzącym śledztwo w tej sprawie komisariacie w Maczen (chiń. Maqin). - W tej chwili trudno stwierdzić, czy rzeczywiście tak było. Nie ulega jednak wątpliwości, że doszło do rozruchów. W restauracji wybito wiele okien".
Świadek zamieszek z 4 sierpnia twierdzi, że ludzie ciskali kamieniami, raniąc kilku policjantów. „Było święto, zebrało się więc wielu Tybetańczyków. Przy pomocy telefonów komórkowych skrzyknęli jakieś trzysta osób i splądrowali restaurację. Policjanci bili pałkami elektrycznymi, kilku dosięgły kamienie. Sześciu czy siedmiu przewieziono do szpitala. Nie zginął żaden Tybetańczyk ani muzułmanin, nie było też rannych".
Policja z Maczen twierdzi, że sytuacja jest już pod kontrolą.