Siódmy dzień protestów w Tybecie
„Narodowi tybetańskiemu grozi poważne niebezpieczeństwo", mówi Dalajlama, który potępiając „reżim strachu" i chińskie „kulturobójstwo", prosi społeczność międzynarodową o przypomnienie Chinom, że spoczywa na nich obowiązek bycia „dobrym gospodarzem" Igrzysk Olimpijskich. Tybetański rząd na wychodźstwie apeluje o interwencję ONZ.
Pekin ogłasza „wojnę ludową" - w sferze bezpieczeństwa i propagandy - z „poparciem" dla przywódcy Tybetańczyków i apeluje o oddawanie krwi dla rannych funkcjonariuszy.
Ludowa Policja Zbrojna zabija co najmniej osiem osób - według innych źródeł trzydzieści - w tym mnichów klasztoru Amdo Kirti, podczas pokojowej demonstracji w okręgu Ngaba (chiń. Aba) prowincji Sichuan. Setki osób odnoszą rany.
Protest w Rebgongu (chiń. Tongren), w prefekturze Malho (chiń. Huangnan) prowincji Qinghai: setki mnichów modlą się o długie życie Dalajlamy i ruszają w pokojowym pochodzie do siedziby władz okręgu. Marsz, do którego dołączają świeccy Tybetańczycy, zostaje rozbity przez służby bezpieczeństwa, a demonstranci zepchnięci do klasztoru otoczonego kordonem oddziałów paramilitarnych.
Pokojowy protest studentów wydziału studiów tybetańskich Północno-Zachodniego Uniwersytetu Narodowości w stolicy prowincji Gansu, Lanzhou, którzy rozdają ulotki z informacjami o ostatnich zajściach w Lhasie i maszerują z transparentem „Demokracja i ludzkie życie są bezcenne", wzywając do położenia kresu represjom oraz aresztowaniom w Lhasie. Uniwersytet otacza kordon funkcjonariuszy Ludowej Policji Zbrojnej i lokalnego Biura Bezpieczeństwa Publicznego.
Półtora tysiąca Tybetańczyków protestuje w stolicy okręgu Maczu (chiń. Maqu) prefektury Kanlho (chiń. Gannan) prowincji Gansu. Demonstranci skandują „Niepodległość dla Tybetu", „Niech żyje Dalajlama" i podpalają jeden policyjny samochód. Władze ściągają posiłki LPZ i BBP.
W mieście Njulra, w okręgu Maczu (chiń. Maqu) prefektury Kanlho 250 Tybetańczyków rozbija bramę siedziby władz lokalnych. Demonstranci zrywają chińską flagę, zastępując ją zakazanym sztandarem Tybetu, oraz skandują niepodległościowe hasła. Do miasta przyjeżdżają ciężarówki z dodatkowymi oddziałami policji.
Lhasę w pełni kontroluje chińskie wojsko i policja. Choć oficjalne komunikaty mówią o „przywracaniu spokoju" i „ruchu ulicznego", Tybetańczycy informują, że z powodu całodobowej godziny policyjnej brakuje im żywności. Niezależne źródła donoszą o masowych aresztowaniach w ramach zakrojonej na ogromną skalę operacji „prześwietlania".
Chińskie służby bezpieczeństwa przeszukują Lhasę, zatrzymując setki Tybetańczyków - w tym wszystkich byłych więźniów politycznych. Służby bezpieczeństwa rewidują dom po domu, aresztując - i brutalnie bijąc - podejrzanych, zwłaszcza ludzi młodych. Matki i babcie błagają chińskich funkcjonariuszy o litość dla najbliższych. Choć resorty siłowe wydały demonstrantom ultimatum, każąc im oddać się w ręce władz do poniedziałku - aresztowania trwają od wczoraj.
Wiceprzewodniczący MKOl Thomas Bach mówi dziennikarzom, że i „wiele gwiazd sportu" rozważa zbojkotowanie igrzysk w Pekinie z powodu krwawej pacyfikacji protestów w Tybecie (choć on sam doradza im udział w imprezie).