Tybetański intelektualista skazany na dziesięć lat więzienia
Młody tybetański pisarz i nauczyciel przekazał gryps, w którym pisze, że skazano go na dziesięć lat więzienia za pracę nad książką o Tybecie, i prosi o pomoc komitetów praw człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych. Dwudziestodziewięcioletni Dolma Kjab (chiń. Zhou Ma Jia vel Zhuo Shique), zamiłowany ekolog, został zatrzymany w marcu 2005 roku.
Najprawdopodobniej skazano go za „zagrażanie bezpieczeństwu państwa"; karę odbywa w położonym na południowy zachód od Lhasy więzieniu Czuszur (chiń. Qushui). Grupa znanych tybetańskich i chińskich pisarzy podpisała się pod apelem o jego uwolnienie.
W napisanym w listopadzie zeszłego roku liście z więzienia, który trafił do Tybetańczyków za granicą, Dolma Kjab pisze, że skazano go manuskrypt książki „Niespokojne Himalaje", poświęconej historii, geografii i religii Tybetu: „Oni [chińscy urzędnicy] myślą, że to, co mówię o przyrodzie i geografii, ma związek z niepodległością Tybetu. (...) To główny zarzut, ale według chińskiego prawa sama książka nie może być podstawą takiego wyroku. Powiedzieli więc, że jestem winny zbrodni szpiegostwa".
Władze chińskie do tej pory nie podały żadnych informacji o zarzutach przeciwko Dolmie, który przed aresztowaniem pracował jako nauczyciel historii w lhaskiej szkole, ale z grypsu wynika, że zapewne oskarżono go szpiegostwo (artykuły 110 i 111 chińskiego kodeksu karnego), co tłumaczy niejawność procesu. Zdobywanie lub przekazywanie „tajemnic państwowych" - czyli wszelkich informacji uznawanych za tajne przez państwo chińskie i często najzupełniej jawnych w innych krajach - jest jednym z najpoważniejszych, zagrożonych karą śmierci przestępstw w ChRL i Tybecie.
Według Tybetańskiego Centrum Praw Człowieka i Demokracji po ogłoszeniu wyroku 16 września 2005 roku Dolma Kjab wniósł apelację, ale 30 listopada wyrok utrzymano, a skazany został przewieziony do więzienia Czuszur, gdzie, jak pisze w grypsie, ukryto go przed Specjalnym Sprawozdawcą ONZ ds. Tortur Manfredem Nowakiem, który w zeszłym roku wizytował tę placówkę: „Nie dano mi szansy na przedstawienie mu mojej sytuacji i zrelacjonowanie nieuczciwego procesu".
Dolma Kjab pochodzi z Tybetańskiej Prefektury Autonomicznej Codziang (chiń. Haibei) prowincji Qinghai. Jest doskonale wykształcony, ukończył studia uniwersyteckie, po chińsku pisze swobodniej niż po tybetańsku i, jak twierdzą jego przyjaciele, zna również japoński. W 1999 roku zakończył naukę na wydziałach historii i geografii Uniwersytetu Qinghai i przeniósł się na trzyletnie studia podyplomowe do Pekinu. Feralny rękopis pisał po chińsku.
W listopadzie 2003 roku Dolma Kjab znalazł się w Dharamsali, siedzibie Dalajlamy i tybetańskiego rządu emigracyjnego w Indiach, gdzie uczył się angielskiego i hindi oraz pracował nad książką, poświęconą historii, geografii, religii i suwerenności Tybetu, a także demokracji. Rękopis zaczyna się od emocjonalnej inwokacji: „Przyszedłem na świat w kolebce mego narodu. Wydawało mi się, że moi rodacy żyją w lepszym, wyższym świecie, lecz gdy patrzyłem w dół, płakałem. Łzy były odpowiednią reakcją na to, co działo się wokół. Rodzice otaczali mnie miłością. Gdy widziałem ją w zmarszczkach ich twarzy, płakałem. To były łzy żalu. Uznałem, że muszę zrobić coś dla mego kraju i ludzi podobnych moim rodzicom. Wiem, że podejmowanie działań, a nawet oddanie życia sprawie narodu, rodzi trudne pytania. Postanowiłem więc mówić słowami, a nie przemawiać przykładem, który pociągnie za sobą innych".
Dolma Kjab pisał też o tożsamości Tybetańczyków, ich marzeniach o powrocie Dalajlamy do Tybetu oraz o relacjach z Chińczykami i „politycznym brzemieniu", związanym z „narzucaniem" rdzennym mieszkańcom obcego „sposobu myślenia, który niszczy naszą wizję nas samych". Według TCHRD w tekście znalazły się również wzmianki o kwestiach drażliwych, takich jak rozmieszczenie i liczebność chińskich garnizonów.
Dolma Kjab poświęca wiele miejsca swoim chińskim i tybetańskim przyjaciołom. „Pisał - powiedział ICT jego przyjaciel, były więzień polityczny, obecnie uchodźca w Indiach - bo chciał wyrazić poglądy młodego pokolenia Tybetańczyków na temat naszej historii, kultury, praw człowieka, demokracji, literatury itd. Czuł się odpowiedzialny za przedstawienie ich szerszej publiczności. Doskonale znał przy tym poglądy młodych, wykształconych Tybetańczyków z kraju i diaspory".
„Bardzo niepokoił go negatywny wpływ polityki chińskich władz na środowisko naturalne Tybetu - uważa inny przyjaciel Dolmy, uchodźca mieszkający w Europie. - Dorastał na łąkach Amdo i widział to na własne oczy. Często mówił o bazach wojskowych w rodzinnych stronach. Ich obecność niszczyła świat nomadów. Widział ścieki z kopalni z kopalni uranu zatruwające rzekę, która płynęła obok jego rodzinnego domu. Wiele podróżował po Tybecie i dostrzegał rzeczy, których nie widzą turyści, i cały czas starał się pogłębiać swoją wiedzę. Moim zdaniem w jego relacji do ziemi było coś duchowego; jest osobą bardzo religijną".
„Przedstawiłem tybetańskiemu rządowi na wychodźstwie pewne sugestie na temat ochrony środowiska i promowania praw kobiet - pisze w grypsie z więzienia. - Chciałem napisać książkę o geografii i choć nie została opublikowana, oskarżyli mnie, bez żadnych dowodów, o przekazywanie tajnych informacji za granicę. Oni myślą, że to, co mówię o przyrodzie i geografii, ma związek z niepodległością Tybetu".
Siedmioro chińskich i tybetańskich pisarzy z Chin i diaspory wysłało do organizacji międzynarodowych apel o uwolnienie Dolmy Kjaba. Piszą, że pod koniec 2005 roku był on tak chory - prawdopodobnie na gruźlicę - że przewieziono go do lhaskiego szpitala wojskowego: „Po pewnym czasie odesłali go do więzienia Qushui, ale był w tak złym stanie, że go nie przyjęto. Za kraty wrócił ponownie w marcu 2006 roku".
„Z listu Dolmy Kjaba wynika, że władze wysłuchały tylko jednej strony i nie zapewniły mu uczciwego procesu - uważa John Ackerly, prezes ICT. - To nie do pomyślenia, że pisarz ma spędzić dziesięć lat w więzieniu za wyrażanie swoich opinii. ICT wzywa władze chińskie do zwolnienia Dolmy Kjaba oraz do ujawnienia stawianych mu zarzutów. Chcemy też wiedzieć, czy przed procesem zapewniono mu możliwość korzystania z pomocy prawnej. Ponieważ był hospitalizowany w trakcie odbywania kary i prawdopodobnie cierpi na gruźlicę, niepokoi nas również stan jego zdrowia".
Nasilanie represji politycznych sprawia, że Tybetańczycy starają się wyrażać oraz pielęgnować swoją kulturę i tożsamość za pośrednictwem edukacji, sztuki i religii. „Pokojowe działania, które zdaniem urzędników mogą stanowić zagrożenie dla supremacji partii, bywają traktowane, i karane, jako zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa - stwierdza w ostatnim raporcie Komisja ds. Chin Kongresu Stanów Zjednoczonych. - Ponieważ spada liczba protestów politycznych, chińscy cenzorzy i policja szukają innych oznak oporu i nacjonalizmu Tybetańczyków. Ofiarą represji padają ci, którzy piszą, publikują lub rozpowszechniają materiały, opłakujące kulturę albo podsycające nieakceptowane przez partię narodowe ambicje".