Władze zezwalają na portret Dalajlamy w lhaskim Gandenie
Mnichów Gandenu - jednej z „trzech siedzib", czyli głównych klasztorów w Lhasie, stolicy Tybetańskiego Regionu Autonomicznego - powiadomiono, że po siedemnastoletniej „przerwie", znów będą mogli posiadać i wystawiać na widok publiczny portrety Dalajlamy, duchowego przywódcy Tybetańczyków, który przed dwoma laty przekazał ostatnie prerogatywy polityczne demokratycznym instytucjom na wychodźstwie.
W ostatnich dniach podobne informacje napływały również z regionów Tybetu, które przypisano administracyjnie chińskim prowincjom Qinghai i Sichuan, gdzie przed brutalną pacyfikacją masowych protestów w 2008 roku i wywołaną nią falą samospaleń władze prowadziły mądrzejszą i bardziej umiarkowaną politykę wobec aspiracji Tybetańczyków.
Brak oficjalnego stanowiska Pekinu czy choćby komunikatu w sprawie złagodzenia restrykcji na szczeblu wyższym niż prefektura podsyca spekulacje i wątpliwości wobec intencji władz, które często posługują się strategią fang shou, „miękko-twardo", czyli okresowego zmniejszania presji po „dokręceniu śruby".
Malowidło w lhaskim klasztorze Sera, jeden z nielicznych ocalałych w TRA fresków przedstawiających obecnego Dalajlamę, któremu w 2010 roku chińska „grupa robocza" kazała domalować wąsy, żeby - upodobniony w ten sposób do swoich „niezdelegalizowanych" przez władze poprzedników - nie ekscytował pielgrzymów.