Władze nie dopuszczają adwokatów do Dzigmego Gjaco z Labrangu
Władze nie dopuściły zatrudnionych przez rodzinę adwokatów do rozprawy Dzigmego Gjaco (znanego również jako Guri), aresztowanego przed rokiem za „działalność separatystyczną" mnicha klasztoru Labrang w prefekturze Kanlho (chiń. Gannan) prowincji Gansu.
Według niezależnych źródeł schorowanemu duchownemu odmówiono opieki lekarskiej. Tybetańczycy napisali w jego sprawie petycję, prosząc o interwencję Organizację Narodów Zjednoczonych.
Dwaj zatrudnieni przez rodzinę adwokaci z Pekinu, Wang Yajun z kancelarii Gehang i Zhang Kai z Yiji, przyjechali do Hezuo w Gansu 17 lipca. „Władze powiedziały im jednak, że Lama Dzigme został już osądzony przez sąd ludowy w Gannanie; reprezentowali go dwaj obrońcy z urzędu, więc nie ma potrzeby fatygować nikogo z Pekinu". Prawnicy mogli tylko wrócić do stolicy. Nie ogłoszono jeszcze wyroku.
„Urzędnicy poinformowali Lamę Dzigmego, że może mieć obrońcę, ale wyłącznie z lokalnej kancelarii - mówi inne źródło. - Wykluczyli udział kogokolwiek spoza prowincji. A on ciągle powtarza, że nie popełnił żadnego przestępstwa i że starał się tylko służyć rodakom, a to nie jest zabronione".
Dzigme Gjaco został zatrzymany przez policję 20 sierpnia 2011 roku i formalnie oskarżony o prowadzenie „działalności separatystycznej". W przeszukaniu brało udział kilkudziesięciu funkcjonariuszy. „Skonfiskowali wszystko: komputer, zapiski, płyty, zdjęcia Jego Świątobliwości". W 2006 roku zamknięto go po powrocie z Indii, gdzie brał udział w ceremonii religijnej odprawianej przez Dalajlamę; nie postawiono mu żadnych zarzutów. Po wybuchu fali protestów w 2008 roku spędził za kratami sześć miesięcy. Był brutalnie bity - o czym otwarcie opowiadał - ale znów nie został o nic oskarżony. Dwa lata później „internowano" go na pół roku „reedukacji politycznej".