Samospalenie w Zato mimo apeli diaspory
Mimo apeli liderów diaspory, którzy dzień wcześniej zakończyli „nadzwyczajne zgromadzenie" wezwaniem do rodaków o przerwanie samospaleń, 29 września doszło do kolejnego dramatycznego protestu w Zato (chiń. Zaduo), w prefekturze Juszu (chiń. Yushu) prowincji Qinghai.
[Dwudziestosiedmioletni Jungdrung] ubrany w strój narodowy podpalił się na placu targowym i szedł między straganami, skandując hasła polityczne. Został ugaszony i wywieziony przez policję. Według świadków był w bardzo ciężkim stanie.
„Wołał o niepodległość Tybetu, powrót Dalajlamy i Karmapy, długie życie Jego Świątobliwości. Lobsanga Senge [kalon tipę, „prezesa gabinetu" administracji tybetańskiej w Indiach, przemianowanego przed tygodniem uchwałą parlamentu emigracyjnego na sikjonga, „przywódcę politycznego"] nazwał królem Tybetu - mówi zastrzegające anonimowość źródło. - Szedł w kuli ognia, który sklepikarze bezskutecznie próbowali gasić wodą".
Świadkowie twierdzą, że widzieli, iż ogień strawił wnętrzności mężczyzny, którego wywieźli funkcjonariusze policji. Samospalenie mogło mieć związek z niedawnym protestem przeciwko kręceniu filmu propagandowego. „Kilka dni temu władze lokalne próbowały zmusić Tybetańczyków do udziału w filmie, opowiadającym o ich »szczęściu«. Ludzie nie ukrywali oburzenia".
Ponad czterystu liderów tybetańskiej diaspory z dwudziestu sześciu państw dzień przed samospaleniem zakończyło spotkanie w Dharamsali, w Indiach przyjęciem apelu do rodaków w kraju o niepodejmowanie „drastycznych działań". „Tybet jest rzadko zaludnionym krajem i w obecnej sytuacji utrata choćby jednego istnienia jest wielką stratą dla całego narodu". Delegaci pierwszego takiego zgromadzenia od czterech lat (i drugiego w historii) wyrazili „wielkie zaniepokojenie" samospaleniami i przyjęli trzydzieści jeden rekomendacji [dotyczących przede wszystkim strategii nagłaśniania problemu Tybetu na arenie międzynarodowej].