W imię praw człowieka
strona główna

Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

 

W imię praw człowieka

Oser

 

Przyjęcie „Narodowego planu działania dla praw człowieka" odbiło się w Chinach szerokim echem. Rzadko się zdarza, by jakaś gazeta odważyła się tu, „w imię praw człowieka", opublikować na przykład apel o ujawnienie nazwisk wszystkich ofiar trzęsienia ziemi w Sichuanie (powołując się właśnie na jeden z artykułów wspomnianego „Planu"). Z kolei intelektualista Ran Yunfei, też „w imię" owych praw, domaga się zwolnienia Liu Xiaobo: „Zwykłe pochylenie się na chwilę nad »prawami człowieka« bez podjęcia stosownych działań nie zmieni ich w nic ponad abstrakcyjne pojęcie. Wszyscy ci, których zamknięto za coś, co powiedzieli, wszyscy aresztowani i pokrzywdzeni, choć chroni ich konstytucja, wszyscy bici i więzieni za próbę złożenia skargi na bezkarnych urzędników - powinni zostać oficjalnie przeproszeni i natychmiast odzyskać wolność. Tylko tak możemy wprowadzić w życie »Plan działania«, zmienić fikcję w rzeczywistość i nie dopuścić, by prawa człowieka stały się kolejnym pustym sloganem służącym wyłącznie do wycierania sobie gęby bezczelnym aparatczykom".

 

Nie pozostaje mi nic innego, jak powtórzyć: uwolnijcie wszystkich Tybetańczyków, których zamknięto za coś, co powiedzieli, wszystkich aresztowanych i pokrzywdzonych, choć chroni ich konstytucja. Zacznijcie choćby od Dolmy Kjaba, skazanego w 2005 roku na dziesięć lat za napisanie „Niespokojnych Himalajów" oraz książki o historii i geografii Tybetu, albo od Rongje Adraka, zamkniętego 1 sierpnia 2007 za wołanie o powrót Dalajlamy, czy Dhondupa Łangczena, aresztowanego w marcu zeszłego roku za nakręcenie filmu „Pożegnanie ze strachem", w którym pokazał światu stosunek Tybetańczyków do pekińskiej olimpiady, lub Norzin Łangmo miesiąc później wsadzonej na pięć lat za wysyłanie maili o sytuacji w naszym kraju. W tym roku znów za kraty trafiło wielu Tybetańczyków, których jedyną winą było mówienie prawdy: Kunga Cajang, Kunczok Cephel, Drokru Cultrim. To tylko początek, nad wyraz krótki, nad wyraz długiej listy.

 

Według organizacji Reporterzy bez Granic Chiny biją na głowę resztę świata w konkurencji polegającej na zamykaniu walczących o wolność słowa dziennikarzy, dysydentów, internautów i działaczy. I choć mają one ogromną populację oraz pięćdziesiąt sześć grup etnicznych, zdecydowanie najczęściej przytrafia się to Tybetańczykom. „W imię przyszłości kraju, w imię szczęścia narodu, w imię wizerunku rządzących: prosimy, uwolnijcie bezzwłocznie wszystkich więźniów politycznych - apelują do władz chińscy intelektualiści. - Propagowanie praw człowieka to za mało: trzeba je praktykować i stosować. Samo mówienie dobrych rzeczy niczemu nie służy: prawa człowieka bez działania istnieją tylko na papierze, a plan, którego nie wprowadza się w życie, jest tylko makulaturą". Jeśli sami mają gdzieś własny „Narodowy plan działania" i wciąż zamykają ludzi, którzy chcieliby go realizować, to znów okłamują siebie i innych (pewnie jak zwykle napychając sobie przy tym kieszenie).

 

Dwa lata temu oskarżyli Rongje Adraka o „podżeganie do obalenia rządu", bo przez chwilę próbował mówić, co leży mu na sercu. Powiedziałam wtedy, że w długiej historii Tybetu nie było półwiecza, w którym tylu ludzi z każdego zakątka kraju wciąż i wciąż, bez końca trafiałoby za kraty z powodów „politycznych". Więzienia rosną jak grzyby po deszczu, a ich mury wypełniają wyłącznie Tybetańczycy. Bezwzględna, histeryczna polityka władz z pozoru zdaje się skuteczna, lecz nie na dłuższą metę. Podziemne rzeki zawsze wybijają ku wolności, obalając wszelkie zapory. Nie ma w tym żadnego patosu - istnieją namacalne dowody: niezliczone protesty w obronie Tybetu w tym i zeszłym roku, które ukazują prawdziwy, ponury obraz „przestrzegania" tam praw człowieka, niemający nic wspólnego z bezwstydnymi enuncjacjami aparatczyków o „najlepszym półwieczu w historii". Gdyby tak faktycznie było, jak wytłumaczyć powszechne, palące wzburzenie i rozgoryczenie? Złota epoka praw człowieka nadejdzie dopiero wtedy, gdy zacznie się je stosować.

 

 

Pekin, 6 maja 2009