Straż graniczna nie wpuszcza powracających pielgrzymów do Tybetu
Chińska straż graniczna zatrzymała grupę tybetańskich pielgrzymów, a po kilku dniach skonfiskowała im dokumenty i siłą zawróciła do Nepalu, uniemożliwiając powrót do kraju.
W Nepalu żyje dwadzieścia tysięcy tybetańskich uchodźców; Pekin coraz agresywniej nakłania władze lokalne do blokowania działań tej społeczności, które uznaje za „antychińskie", oraz do niewpuszczania nowych uciekinierów.
Pielgrzymi, których zawrócono do Nepalu - pięciu mężczyzn i cztery kobiety w wieku od dwudziestu do czterdziestu kilku lat - pochodzą z prefektury Nagczu (chiń. Naqu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego. „Zatrzymano ich 26 maja w Dramie - mówi Tybetańczyk mieszkający w Katmandu. - Po dwóch dniach bicia przez policję graniczną zostali przekazani nepalskim władzom imigracyjnym. Całą drogę do Katmandu towarzyszył im chiński pogranicznik".
Inny Tybetańczyk, którego wcześniej zatrzymały nepalskie władze imigracyjne, widział grupę z Nagczu. „Po południu 4 czerwca przywieźli dziewięć osób. Zostali złapani przez chińską straż nocą 26 maja, potem trzymali ich w areszcie na granicy. Po skonfiskowaniu im tybetańskich kart meldunkowych przekazano ich Nepalczykom ze wszystkimi tobołkami". W biurze zjawili się dwaj pracownicy ambasady Chin, którzy zamierzali przesłuchać Tybetańczyków, ale ci nie chcieli z nimi rozmawiać. Według tego samego źródła strona nepalska zażądała pieniędzy za zwolnienie zatrzymanych: najpierw dziewięciu, potem dziesięciu i wreszcie stu tysięcy rupii (3900 PLN). „Grożą, że jeśli nie zapłacą, będą siedzieć w więzieniu".
Pracownik nepalskiej organizacji pozarządowej twierdzi, że dziewięcioro Tybetańczyków pojawiło się w Katmandu w połowie grudnia. Najprawdopodobniej zamierzali zostać za granicą. „Zostali zarejestrowani w tybetańskim ośrodku recepcyjnym i tam nocowali". Przed wywiadem decydującym o przyznaniu azylu zmienili jednak zdanie i postanowili wziąć udział w uroczystości religijnej w Indiach, a następnie wrócić do kraju. „Po odprawianej przez Dalajlamę ceremonii Kalaczakry pielgrzymowali do buddyjskich sanktuariów w Indiach i zostali tam dłużej, ponieważ pojawiły się plotki o obozach reedukacyjnych dla powracających pątników. Ruszyli z powrotem dopiero, gdy dowiedzieli się, że tamtych ludzi wreszcie zwolniono i że sytuacja wraca do normy".
Chińczycy zatrzymali ich za brak „odpowiednich dokumentów podróży". Teraz grozi im grzywna za nielegalne przekroczenie granicy Nepalu. Kiedy ją zapłacą, „nepalskie władze imigracyjne odeskortują ich do granicy Indii. Nie mają jednak pieniędzy, więc zwróciliśmy się o pomoc do tybetańskich organizacji w Katmandu".
[Władze chińskie często nie zezwalają na powrót do kraju przebywającym za granicą dysydentom, jednak zawróceni Tybetańczycy z pewnością nie należą do tej kategorii. Wcześniej Pekin wywierał presję na władze Nepalu, by te zawracały niedoszłych uciekinierów z Tybetu. Kilka razy doprowadzono nawet do ich deportacji mimo protestów rządów państw zachodnich.]