Sejmowa dyskusja o projekcie deklaracji solidarności z narodem tybetańskim
strona główna

Teksty. Polska

 

Sejmowa dyskusja o projekcie deklaracji solidarności z narodem tybetańskim
22 sierpnia 2001 roku

117. posiedzenie Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, 22 sierpnia 2001 r.: Sprawozdanie Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka o poselskim projekcie deklaracji solidarności Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z narodem tybetańskim (druki nr 2157 i 3092)

Wicemarszałek Jan Król: (...) Przystępujemy do rozpatrzenia punktu 9. porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka o poselskim projekcie deklaracji solidarności Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z narodem tybetańskim (druki nr 2157 i 3092). Proszę o zabranie głosu sprawozdawcę komisji pana posła Jerzego Wierchowicza.

Poseł Sprawozdawca Jerzy Wierchowicz: Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Z własnego historycznego doświadczenia wiemy, jaką wartość ma prawo do samostanowienia narodu i znamy cenę, jaką płaci się za jego urzeczywistnienie. Wiemy też ile znaczy solidarność rządów i narodów.

Nowojorska organizacja Freedom House nieodmiennie uznaje Tybet za jedno z najgorszych miejsc pod względem poszanowania praw człowieka i obywatela. Rokrocznie ucieka z Tybetu do Indii i Nepalu około 3 tys. Tybetańczyków, także dzieci i młodzieży, które mogą otrzymać tybetańskie wykształcenie tylko poza granicami swego kraju. Tybetańczyków wtrąca się do więzień za każdą próbę sprzeciwu wobec komunistycznej władzy, chociażby za posiadanie flagi narodowej czy przekładu Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Mimo podpisania przez komunistyczne Chiny w 1986 r. Konwencji w sprawie zakazu stosowania tortur, w chińskich więzieniach nadal torturuje się, nadal giną ludzie. Wielu Tybetańczyków straciło życie pod chińską okupacją. W gruzach legło niemal 6 tys. klasztorów będących ośrodkami religii, kultury, nauki, medycyny i sztuki tybetańskiej. W ramach tzw. reedukacji patriotycznej usunięto ze świątyń ponad 12 tys. duchownych. Tybet stał się nuklearnym śmietnikiem chińskiego imperium. Podczas ubiegłorocznej wizyty w naszym parlamencie Dalajlama, duchowy i polityczny przywódca narodu tybetańskiego tak mówił o etosie obrony tybetańskiej tożsamości i wolności: Z jednej strony konsekwentne niestosowanie przemocy, z drugiej duch dialogu, duch pojednania, prawdy i otwartości. Tak staram się mówić o problemie Tybetu, póki co bezskutecznie, ale wydaje mi się, że na dłuższą metę ta szczerość i otwartość, które już zapewniły nam wiele sympatii na całym świecie, również wśród Chińczyków, choć nie ich rządu, muszą przynieść rezultaty.

Jakże bliskie są nam te idee, były one przecież także fundamentem pamiętnego etosu „Solidarności”. Wysoka Izbo! Tak jak niegdyś naród polski, tak dziś naród tybetański czeka na głos solidarnych przeciw jego zniewalaniu. Dlatego też sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka proponuje, by Sejm Rzeczypospolitej przyjął deklarację w następującym brzmieniu:

Deklaracja Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie solidarności Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z narodem tybetańskim.

„Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wyraża solidarność z narodem tybetańskim w jego działaniach na rzecz respektowania elementarnych praw człowieka w Tybecie.

Nigdy nie można godzić się na niesprawiedliwość, szczególnie wtedy, gdy dotyka one narody, które same chcą decydować o swoim losie i swojej przyszłości. W chwilach trudnych dla Polski inne narody nie godziły się na niesprawiedliwość i solidaryzowały się z narodem polskim. Dziś polscy parlamentarzyści, mając w pamięci otrzymywaną pomoc, nie mogą milczeć, gdy inne narody poddawane są opresji. Od lat docierają do nas informacje o tragedii narodu tybetańskiego. Władze chińskie brutalnymi metodami tłumią wszelkie dążenia Tybetańczyków do wolności oraz usiłują doprowadzić do zmiany struktury demograficznej w Tybecie. W konsekwencji Tybetańczycy mogą stać się mniejszością we własnej ojczyźnie.

Sejm wolnej Polski będzie kontynuował zabiegi na arenie międzynarodowej o wykonanie wszystkich rezolucji ONZ dotyczących sytuacji w Tybecie, w tym rezolucji nr 1353 z 1959 r., nr 1723 z 1961r. oraz nr 2079 z 1965 r., gdzie wyraźnie uznano prawo narodu tybetańskiego do samostanowienia, a komunistyczne Chiny wezwano do zaprzestania praktyk pozbawiających naród tybetański podstawowych praw człowieka i wolności.

Koniecznym warunkiem porozumienia jest podjęcie przez rząd chiński rozmów z najwyższym autorytetem duchowym i politycznym Tybetańczyków Dalajlamą, który jest jedynym uznawanym przedstawicielem narodu tybetańskiego. Władze chińskie muszą uszanować tożsamość religijną Tybetańczyków oraz dziedzictwo ich cywilizacji liczącej kilka tysięcy lat.

Jesteśmy przekonani, że tylko konsekwencja i determinacja w upominaniu się o ciemiężonych może doprowadzić do polepszenia losu narodu tybetańskiego”.

Tak brzmi projekt deklaracji przedkładanej przez komisję Wysokiej Izbie. Dziękuję. (Oklaski)

Wicemarszałek Jan Król: Dziękuję panu posłowi. Sejm podjął decyzję o wysłuchaniu w dyskusji nad tym punktem porządku dziennego 5-minutowych oświadczeń w imieniu klubów i kół.

Otwieram dyskusję. Proszę pana posła Antoniego Kobielusza o zabranie głosu w imieniu klubu SLD.

Poseł Antoni Kobielusz: Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Klub Parlamentarny Sojuszu Lewicy Demokratycznej, w imieniu którego mam zaszczyt przemawiać, przestrzeganie praw człowieka uznaje za standard. Powinni zatem z tych praw korzystać wszyscy ludzie i wszystkie narody. Na forum międzynarodowym, a zwłaszcza w organizacjach międzynarodowych Polska winna wspierać rozwój demokracji i przestrzeganie praw człowieka w każdym kraju. Wszystkie prawa człowieka, a więc osobiste, polityczne, socjalne, winny być przestrzegane równocześnie i w równym stopniu. Z drugiej strony w interesie Polski jest posiadanie dobrych stosunków z większością państw świata. Dobre stosunki z szybko rozwiającymi się pod względem gospodarczym Chinami mogą sprzyjać wzrostowi obrotów handlowych i rozwojowi współpracy gospodarczej między naszymi krajami. Spodziewamy się także, iż wprowadzana z powodzeniem przez Chiny gospodarka rynkowa sprzyjać będzie wewnętrznym przemianom politycznym i społecznym w tym kraju.

Uważamy, że projekt omawianej deklaracji zawiera wiele niedostatków i niezręczności, a odwołanie się do rezolucji ONZ dotyczących sytuacji w Tybecie, z 1959 r. i z 1961 r., może zostać odczytane przez społeczność międzynarodową jako niedostrzeganie zmian, które dokonały się w Chinach w ciągu ostatnich 40 lat. Również zapis o prawie narodu tybetańskiego do samostanowienia idzie dalej niż oczekiwania samego Dalajlamy, który mówi o autonomii i o wolności religijnej. Rdzenna ludność w Tybecie stanowi tak znaczącą większość, iż mało prawdopodobna jest zmiana struktury demograficznej Tybetu, czego obawiają się autorzy deklaracji.

W tej sytuacji Klub Parlamentarny Sojuszu Lewicy Demokratycznej wstrzyma się w głosowaniu nad omawianą deklaracją. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)

(Przewodnictwo w obradach obejmuje wicemarszałek Sejmu Franciszek Jerzy Stefaniuk)

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Proszę o zabranie głosu pana posła Czesława Bieleckiego.

Poseł Czesław Bielecki: Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Rozmawiamy o tej deklaracji w momencie nieprzypadkowym. Tydzień temu wróciła z Chin, także z Tybetu i z Hongkongu, delegacja parlamentarna, która realizowała drugą część dialogu chińsko-polskiego, niełatwego, dotyczącego kwestii poszanowania prawa, rządów prawa, praw człowieka i wolności religijnych. Właśnie nasza delegacja w całym swoim pluralistycznym składzie mogła wprost, twarzą w twarz, i w Tybecie, i w Pekinie, i w innych miastach Chin mówić o tym, że Chiny Ludowe powinny kontynuować dialog z Dalajlamą. To właśnie w Tybecie i w Pekinie mówiłem naszym chińskim rozmówcom, że czym innym jest popieranie idei jednych Chin, co jest kanonem polskiej polityki zagranicznej ­ i to jest linia polskiej polityki zagranicznej kolejnych rządów ­ a czym innym jest poszanowanie autonomii, praw religijnych i praw człowieka. Oznacza to, że pałac dalajlamy w Lhasie nie powinien być muzeum religii, buddyzmu lamajskiego, lecz powinna to być siedziba żywego ruchu, ponieważ jest to, jak wskazywałem rozmówcom chińskim, prawdziwy przywódca duchowy Tybetańczyków. Mówiłem o Falungong, o tym, że to jest i powinna być dla komunistów chińskich pewna przestroga i przypomnienie, że przyjeżdżamy z kraju, gdzie niegdyś Jacek Kuroń rzucił hasło: Zamiast palić komitety, w domyśle partyjne, zakładajcie własne. Mówiliśmy wieloma głosami Chińczykom, że lepiej mieć partnera na wypadek kryzysu dialogu społecznego niż tego partnera prześladować.

Czy te głosy były przez naszych rozmówców przyjęte jako prawdy do wierzenia? Nie; tak być nie może. Myśmy proponowali własną wersję wspólnego oświadczenia, Chińczycy na to odpowiedzieli swoją wersją, myśmy się na to nie zgodzili. Ale wydaje mi się, że Wysoka Izba powinna się zastanowić, czy jeśli prowadzimy dialog ­ stać nas na mówienie w Lhasie, Pekinie czy innych miastach chińskich, twarzą w twarz, o intencjach Jego Świątobliwości Dalajlamy, o losach XI Panczenlamy, o więźniu politycznym Czadrelu Rinpocze, o uwięzionych i prześladowanych mnichach i mniszkach buddyjskich ­ jeżeli o tym wszystkim mówimy, to powinniśmy jednocześnie mówić o tym takim językiem, którym mówi deklaracja zgłoszona przez inicjatorów. Otóż wydaje mi się, że jest tu jakiś rozziew; nieporozumieniem jest mówienie, jeśli się prowadzi ten niełatwy, typu helsińskiego, dialog z państwem, które formalnie podpisało wszystkie pakty międzynarodowe dotyczące praw człowieka i obywatela, ale wykładnia ich, podobnie jak niegdyś w PRL, dalece odbiega od sensu tych paktów i standardów... Powstaje pytanie, czy dialog ten powinniśmy prowadzić przez takie ­ moim zdaniem znacznie łatwiejsze niż dialog, który prowadziliśmy z Chin ­ deklaracje. Chciałbym zgłosić jedno zastrzeżenie, które powoduje, że pod tą wersją deklaracji moim zdaniem klub Akcji Wyborczej Solidarność podpisać się nie może.

(Głos z sali: To się nie podpisze.)

Mianowicie samostanowienie w tym ujęciu jest sprzeczne z kanonem polskiej polityki zagranicznej, ponieważ ­ jak wskazał mój przedmówca z opozycji ­ my idziemy dalej niż Dalajlama. Czym innym jest bowiem autonomia, zabezpieczająca prawa religijne, prawa ludzkie i prawa obywateli, a czym innym jest, w sytuacji, kiedy uznajemy jedne Chiny, podważanie tej zasady. Chciałbym zwrócić uwagę na to, że Chiny są państwem na tysiąc sposobów specyficznym; specyfiką tego kraju jest m.in. to, że na 55% jego powierzchni mieszka 7 czy 8% mniejszości narodowych, które stanowią większość na tych terenach. Uznając politykę i zasadę jednych Chin i przeciwstawiając się wszelkim próbom ograniczenia wolności czy inkorporacji tych prowincji, które są w tej chwili samodzielne (jak choćby Tajwan) czy tych, które zachowały w ramach formuły chińskiej „jedno państwo ­ dwa systemy” wolności demokratyczne w europejskim tego słowa znaczeniu (jak Hongkong czy Makao), opowiadając się za pokojową ewolucją i broniąc praw tych prowincji, moim zdaniem nie powinniśmy w tej deklaracji negować zasady, którą Rzeczpospolita Polska uznała za już przyjętą i przedyskutowaną.

Pierwsze moje zastrzeżenie wiąże się z tym, że jeśli prowadzimy dialog, jeśli upominamy się o prawa Kościoła katolickiego, także mniejszościowego, jeśli upominamy się o wolność dla buddystów, jeśli upominamy się o prawa narodowe dla Tybetańczyków w ramach autonomii, którą formalnie Chińczycy im przyznają, a wiemy, że faktycznie nie jest ona egzekwowana, to nie powinniśmy jednocześnie w drugiej części tej deklaracji, mówiąc to wszystko, proponować taką formę samostanowienia, która oznacza, że my tę zasadę jednych Chin kwestionujemy.

Wnioskuję, aby w tej kwestii ta deklaracja wróciła do Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka i żeby została przynajmniej w tym jednym punkcie, który jest wyraźnie sprzeczny z kanonami polskiej polityki zagranicznej, zrewidowana i skorygowana. A wszystkim, którzy tak bojowo z łam polskiej prasy albo z trybuny sejmowej głoszą hasła, które są nie mniej mi bliskie niż im, chciałem powiedzieć, że wydaje mi się, że jest znacznie ważniejsze, żeby stanąć i mówić to wprost Chińczykom uparcie i żądać tego, ponieważ lawina bieg od tego zmienia, jak mówił poeta, po jakich toczy się kamieniach. Jednymi z tych kamieni jesteśmy my. Czy my uparcie żądamy pewnych standardów i nie godzimy się na formułę specyficznie chińskiej drogi interpretacji tych standardów praw człowieka i czy my upieramy się przy naszych standardach, czy robimy to tylko wysyłając z Warszawy do Tybetu deklaracje.

Uważam, że nie wolno ani dać się tu manipulować przez stronę chińską, ani podlegać w tym miejscu takiej formule, formule dialogu, która jest najprostsza, ponieważ nie wprost walczy się z tymi, których trzeba zmuszać do chronienia naszych standardów, a robi się to z daleka śląc w ich stronę tylko deklarację. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Chciałem tylko zwrócić uwagę, panie pośle, że wniosek o odesłanie do komisji nie może być zrealizowany bez złożenia poprawek, bo celem odesłania do komisji mogą być tylko poprawki. Proszę o zabranie głosu pana posła Andrzeja Potockiego w imieniu Klubu Parlamentarnego Unii Wolności.

Poseł Andrzej Potocki: Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Bardzo dziękuję mojemu serdecznemu przyjacielowi i przewodniczącemu Komisji Spraw Zagranicznych za pouczenia, jakich udzielił Wysokiej Izbie w kwestii odwagi. Chcę powiedzieć, że od 1991 r. przy każdej możliwej okazji, przy każdej wizycie przedstawicieli władz chińskich w Warszawie starałem się brać udział w takim dialogu, tak długo, jak długo nie zorientowałem się, że jednym ze sposobów prowadzenia polityki zagranicznej przez naszych przyjaciół z Chińskiej Republiki Ludowej jest staranne dobieranie sobie rozmówców i dzielenie ich na wygodnych i niewygodnych i pomijanie tych wszystkich, którzy mają odwagę mówić prawdę.

Chyba efekt tego także był przy ostatniej wizycie polskiej delegacji w Chinach, bo zdaje się, że skład tej delegacji do ostatniej chwili dramatycznie się zmieniał i nie wszyscy, którzy byli przewidziani do tego, żeby mogli wziąć udział w tym wyjeździe, wzięli w nim udział. Także chcę przypomnieć, że jest przynajmniej kilku parlamentarzystów na tej sali, którzy wielokrotnie aplikowali o wizę Chińskiej Republiki Ludowej po to, żeby móc twarzą w twarz z Chińczykami omawiać problemy, które są przedmiotem debaty, móc zobaczyć na własne oczy, jaka jest sytuacja w Tybecie i nigdy tej wizy nie dostali. Jest przynajmniej jedna osoba, której z oczywistych powodów nazwiska nie mogę wymienić, która w rezultacie do Tybetu przyjechała nielegalnie z terytorium Nepalu na ciężarówce z robotnikami.

To też jest forma dialogu, ale to też świadczy o tym, w jaki sposób jesteśmy traktowani. Tak się składa, że w każdej debacie w sprawach chińskich podkreśla się ważność i wrażliwość dobrych stosunków z Chinami Ludowymi, zapominając tutaj jednak, że podstawowym warunkiem tych dobrych stosunków, tak jak je rozumie strona chińska, jest to, żeby słuchać jej we wszystkim, w każdych argumentach, a zwłaszcza, żeby powielać jedną z najbardziej nieludzkich, niefortunnych doktryn, które pojawiły się w XX wieku, gdziekolwiek na świecie, w dziedzinie praw człowieka, doktrynę o różnych standardach praw człowieka w różnych częściach świata. (Oklaski)

Żadna religia, żaden system filozoficzny, żaden system światopoglądowy nie jest w stanie dowieść tego, że prawa Chińczyka, prawa Laotańczyka, prawa Kubańczyka są inne niż prawa Polaka, Niemca czy Francuza...

(Poseł Stefan Niesiołowski: Prawa Tybetańczyka.)

... prawa Tybetańczyka także, ale to jest oczywiste. Każdy ma prawo do wolności, każdy ma prawo do tego, żeby nie był głodny, każdy ma prawo do tego, żeby jego godność i religijne poglądy były szanowane. Każdy ma prawo do tego, żeby budzić się bezpiecznie i zasypiać bezpiecznie w swoim własnym domu. Każdy ma prawo do tego, żeby nie być członkiem narodu, tak jak naród tybetański, który w ciągu 40 lat panowania Chińskiego w Tybecie utracił 20% swoich obywateli wskutek śmierci i 50% obywateli wskutek przymusowej emigracji do Indii i innych krajów Azji.

Żaden kraj tego nie może o sobie powiedzieć, a Polska, która jest krajem tak szczególnie doświadczonym przez ludobójstwo i przymusową emigrację, musi mieć w tej sprawie specjalną wrażliwość i nie da się tego przeliczyć na ilość sprzedanych czołgów, na ilość sprzedanych armat, czy na ilość kontraktów handlowych, tym bardziej że, jak się okazuje, nasze stosunki handlowe z Chinami kontynentalnymi, tj. zaledwie 110% tych stosunków handlowych, które mamy z Tajwanem, porównywalnym z Polską.

Wreszcie sprawa samostanowienia i sprawa niepodległości.

Tybet był państwem niepodległym. Nie ma autorytetu w dziedzinie prawa międzynarodowego, który nie stwierdzałby, że stan państwowy Tybetu przed rokiem 1950 to był stan państwa de facto niepodległego, aczkolwiek nieaspirującego do międzynarodowego uznania. Była to oczywiście teokratyczna republika, republika mnichów. W 1950 r. dokonano najazdu, którego skutkiem była śmierć, zniszczenie, którego skutki trwają do dzisiaj. Jeżeli mówimy tutaj o tym, co się stało w ciągu ostatnich 40 lat, to dodam, że z udokumentowanych tylko źródeł wiadomo, że co najmniej 18 osób, więźniów politycznych, zostało zamordowanych w ciągu ostatniego półtora roku w więzieniach w okolicach Lhasy, że pałac Potala, o którym tak pięknie mówił pan przewodniczący Bielecki właśnie w tej chwili jest plądrowany, a dziedzictwo narodowe Tybetu, i to co stanowiło własność dalajlamy jest wywożone do Szanghaju pod pretekstem wystaw związanych z tak zwaną olimpiadą, której przyznanie zorganizowania też jest wyjątkowym skandalem i wyjątkowym ugięciem się pod warunkami właśnie stawianymi przez Chiny. W ten sposób olimpiada będzie odbywała się pod hasłem Berlin 36, Moskwa 80, Pekin 2008. (Oklaski) Też wypada pogratulować tym, którzy się na to zgodzili, którzy prowadzili dyplomatyczną akcję na rzecz tej bezprzykładnej propagandowej hucpy.

Trzeba przypomnieć tutaj 12-letniego panczenlamę, którego losy nie są znane, a który został aresztowany nie w związku z popełnieniem jakiegokolwiek przestępstwa, ale dlatego że samo jego istnienie zagrażało chińskiej dominacji w Tybecie, bo był symbolem. Otóż, gdy ludzi się aresztuje za jakieś czyny, to można z tym dyskutować. Gdy się kogoś aresztuje tylko dlatego, że jest, to jest już zbrodnia w żaden sposób niewytłumaczalna.

(Głos z sali: To już było mówione.)

Apeluję do Wysokiej Izby o przyjęcie tego apelu. Apeluję o zrozumienie, że nikt nie zamierza podważać polityki jednych Chin. Uznajemy, że są jedne Chiny i uznajemy też, że Tybet jest ich częścią. Samostanowienie to jest nic innego (już kończę, panie marszałku, ostatnie zdanie), Wysoka Izbo, jak prawo narodu do określenia swoich stosunków z innym narodem na zasadzie partnerstwa i wzajemności, jak prawo do tego, żeby przywódca Chin Ludowych, tak jak Hu Yaobang, który w 1980 r. przepraszał Tybetańczyków za krzywdy, których doznali, usiadł z dalajlamą i ustalił relację autonomii Tybetu względem Chin Ludowych.

Polityka jednych Chin nie ma tutaj nic do rzeczy, albowiem ani my, ani Pekin, ani Lhasa nie zamierzają Chin dzielić. Ktokolwiek się tym argumentem posługuje, dowodzi, że nie rozumie, o czym tutaj dzisiaj mówimy. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Proszę o zabranie głosu pana posła Janusza Dobrosza w imieniu Klubu Parlamentarnego Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Poseł Janusz Dobrosz: Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Świat naszej epoki, jak chyba nigdy dotąd, ma dwie, może trzy twarze. Jedna to uroczyste deklaracje na międzynarodowych forach i zjazdach, gdzie reprezentanci większości państw i 6 kontynentów deklarują poszanowanie praw człowieka, poszanowanie dla odrębności narodowych, etnicznych, religijnych i kulturowych, druga ­ to bezwzględna walka o interesy strategiczne, o wpływy ekonomiczne, gdzie sentymenty i świetlane idee ustępują przed smutną rzeczywistością, wielką grą interesów najsilniejszych państw.

Klub Parlamentarny Polskiego Stronnictwa Ludowego zdaje sobie sprawę, że na naszym globie jest wiele niegodziwości, że wiele narodów i kultur nie może przebić się na niezależność. Naród tybetański ­ jego wielce oryginalna starożytna cywilizacja zasługuje na swobodny rozwój. O jej sile świadczy fakt, że zarówno w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych filozofia i religia Tybetu ma stałych zwolenników, a współczesna medycyna coraz częściej sięga do osiągnięć myślicieli z Lhasy i Hemis. Mamy jednak poważne wątpliwości, czy nawet najlepsze intencje przyświecające wnioskodawcom deklaracji Sejmu RP o solidarności Sejmu z narodem tybetańskim spełnią swe cele. Czy nie są to puste gesty, czy one pomogą Tybetańczykom realnie, w realnym układzie?

Zastanawia też fakt, dlaczego Sejm RP ma się zajmować losem wyłącznie Tybetu i narodu tybetańskiego, skoro podobny, a nawet znacznie gorszy los spotyka dziś naród kurdyjski i dziesiątki narodów Afryki i Azji. Państwo teokratyczne, które przez określony czas funkcjonowało na terenie Tybetu, to też nie jest przykład cywilizacji europejskiej czy przykład poszanowania praw człowieka. Ponadto nie ulega wątpliwości, że powoli, ale konsekwentnie mimo wszystko, mimo wszystkich tych zastrzeżeń, na lepsze zmieniają się stosunki w całych Chinach, a rozwój gospodarczy, coraz większe otwarcie się powoduje, że przejmowane są przez Chiny przynajmniej pewne uniwersalne elementy cywilizacji europejskiej czy amerykańskiej. Oczywiście za wolno, nie w pełni, ale czy inna władza chińska, załóżmy skrajnie prawicowa, również by nie sięgała do tych starych azjatyckich metod? Trzeba się nad tym zastanowić, obojętnie, jaki system by tam panował, a Tajwan nie może być tutaj odrębnym przykładem. Powoli widzimy, że na gruncie prawa, które w ogóle w innym wymiarze istniało w chińskiej państwowości, za cesarstwa chińskiego, zaczyna coś do Chin przenikać. Z naszego punktu widzenia oczywiście zmiany te nie są zadowalające, ale też zawarte w projekcie deklaracji stwierdzenia o zagrożeniach ­ iż władze chińskie usiłują doprowadzić do zmiany struktury demograficznej w Tybecie ­ nie wydają się zasadne. Choćby ze względów klimatycznych i tradycji, które tam funkcjonują, po prostu Chińczycy czy Europejczycy nie są w stanie normalnie funkcjonować w Tybecie, nie mogą się rozwijać demograficznie ­ co nie znaczy, że prześladowania będą popierane. Ale to jest jakby za daleko idące. To jest w moim przekonaniu rzecz, która nawet przy dobrych intencjach podważa wiarygodność tejże deklaracji.

Następnie zwrócić też trzeba zdecydowanie uwagę, że nasza oficjalna dyplomacja ­ to jest kwestia słowa: samostanowienie; jak do tego słowa interpretacyjnie, według prawa międzynarodowego, podejść ­ wyraźnie przyjmuje taką, a nie inną jurysdykcję na terenie Chińskiej Republiki Ludowej i nie kwestionuje takiej, a nie innej granicy. Zresztą jak rozmawiamy o mniejszościach w Chinach, to też można byłoby się zastanawiać, jaka jest sytuacja Ujgurów w Chińskiej Republice Ludowej.

Nie ulega wątpliwości, że my, Polacy, możemy pomagać Tybetowi, Tybetańczykom w formie działań humanitarnych, wspierania działań kulturalnych ­ choćby ta wizyta Dalajlamy swego czasu w naszym Sejmie. Są od tego organizacje i społeczne, i polityczne, i religijne. Ale zawarte w projekcie deklaracji oceny i myśli... Trzeba by się zastanowić, czy w ten sam sposób postępują tak bogate i cywilizowane kraje zachodnie, jak Stany Zjednoczone, Francja, Niemcy, Kanada. Ich społeczeństwa często popierają w określonym wymiarze takie, a nie inne dążenia Tybetańczyków, ale czy parlamenty, rządy tych państw podejmują uchwały? Nie słyszałem o takich uchwałach parlamentarnych. Współpracują i powoli, krok po kroku otwierają, właśnie poprzez rozwijający się rynek, „kraj środka”, który kiedyś był krajem zupełnie zamkniętym. Może ta droga ewolucyjna pozwoli Tybetańczykom się rozwijać, a nie to, że będziemy tego rodzaju deklaracjami wzbudzać ostrożność. Choć mówię: gdyby to zrobiły Stany Zjednoczone, może by to miało jakiś efekt, Rosja załóżmy ­ choć to już w ogóle przebrzmiała śpiewka ­ ale Polska? Czy naprawdę na wyrost nie składamy tutaj swoich deklaracji?

Dostrzegamy też zadziwiającą tendencję, że niektórzy politycy chcą pouczać czy w tym wypadku zabiegać o takie czy inne słuszne prawa innych, ale na własnym podwórku rzadko identyfikują się z podobnymi dążeniami tych, którzy u nas, w Polsce, potrzebują pomocy, są krzywdzeni, prześladowani. Reasumując, Klub Parlamentarny PSL nie może poprzeć tego projektu deklaracji nie ze względów moralnych, ale z tych, które wcześniej przedstawiłem. Naprawdę na gorące głowy lepiej nieraz, od czasu do czasu, troszeczkę spokoju, bo wtedy można i Tybetańczykom pomóc, i ewolucyjnie sytuację zmienić. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Proszę o zabranie głosu pana posła Wiesława Walendziaka w imieniu Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość.

Poseł Wiesław Walendziak: Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Historia deklaracji solidarności polskiego Sejmu z narodem Tybetu jest typowa dla historii podobnych dokumentów przyjmowanych przez parlamenty wielu demokratycznych państw, i tych najsilniejszych ze Stanami Zjednoczonymi na czele, i tych bardzo niedużych państw europejskich. Już wiele z nich takie deklaracje przyjęło, łącznie z Parlamentem Europejskim, który nie tak dawno zajmował się tą sprawą. Podobne argumenty za i przeciw pojawiały się w tych debatach, podobne dylematy, bo tak naprawdę nikt o zdrowych zmysłach nie będzie przecież kwestionował faktów takich jak inwazja Tybetu przez komunistyczne Chiny czy stosowanie na masową skalę represji w Tybecie, dławienie wolności religijnych, obywatelskich na niespotykaną zgoła skalę. Trudno kwestionować udokumentowane przypadki torturowania mnichów, ludności cywilnej, znęcania się nad setkami więźniów sumienia. Spór dotyczy w gruncie rzeczy tego, jak zmienić ten dramatyczny stan rzeczy, jak zatrzymać politykę zmierzającą na oczach całego świata do likwidacji narodu i jego wielkiej kultury. Jedni mówią: rozwijajmy wymianę handlową, wspierajmy aspiracje komunistycznych Chin do odegrania istotnej roli na arenie międzynarodowej, choćby przez organizację igrzysk olimpijskich. Drudzy mówią: tak, wspierajmy ­ i to jest też mój pogląd ­ ale egzekwujmy to, do czego Chiny same się zobowiązywały w ostatnim czasie, podpisując rozliczne międzynarodowe traktaty odnośnie do ochrony praw człowieka; po to podpisując, żeby otwierać się na ów świat, na wymianę handlową, na organizację igrzysk olimpijskich. Nie może być tak, że na papierze Chiny świadczą jedno, a w tym samym czasie zupełnie coś innego, zabierając rdzennym Tybetańczykom ich ziemię, język, religię, historię, w końcu szacunek dla samych siebie. Na taką mistyfikację godzić się nie można. Taka polityka nie jest skuteczna, a może być wręcz groźna dla wolnego świata, jak każda polityka, która uznaje fikcję za rzeczywistość.

Narzucona agresją i podstępem Tybetowi w roku 1951 tzw. 17-punktowa ugoda upoważniała m.in. wojska chińskie do wejścia na teren Tybetu, a chiński rząd do prowadzenia tybetańskiej polityki zagranicznej. Ale w tej samej deklaracji, w tym samym dokumencie Chiny ­ przypominam, w napisanej przez nie same ugodzie ­ obiecywały Tybetańczykom autonomię oraz poszanowanie ich religii, obyczajów, podmiotowości, podmiotowości rządów Dalajlamy w końcu. Dzisiaj właśnie za to, że Tybetańczycy chcą autonomii, chcą wolności religii, za to, że uznają autorytet pozostającego na emigracji Dalajlamy, spotykają ich tak okrutne prześladowania.

11 maja 2000 r. gościliśmy w parlamencie Rzeczypospolitej oficjalnie, z pełnymi honorami, przywódcę Tybetu Dalajlamę. Polski parlament gościł przywódcę Tybetu oficjalnie. Spotykali się z nim marszałkowie, szefowie klubów ­ i tu przyznam, że z wyjątkiem Polskiego Stronnictwa Ludowego. Wszyscy poza PSL formułowali wówczas ważne deklaracje pomocy i solidarności. I właśnie dlatego, iżby nie były to tylko deklaracje, potrzebne jest oficjalne stanowisko polskiego Sejmu. To stanowisko dojrzewa od 1,5 roku i można je było cyzelować, można było je poprawiać, można było formułować wszelkie wątpliwości, bo ten dokument był i w Komisji Spraw Zagranicznych, i, potem, w Komisji Sprawiedliwości. Można było formułować owe wątpliwości, które dzisiaj podniósł przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych. Zgłaszanie dzisiaj poprawek, w czasie ostatnich posiedzeń w obecnej kadencji Sejmu, jest po prostu propozycją likwidacji tej deklaracji, bo ­ tak mi się wydaje ­ przyszły Sejm nie będzie miał już woli powrotu do tego tematu.

Wysoki Sejmie! W imię prawdy i solidarności, ale też w imię zdrowego rozsądku, troski o jakość relacji międzynarodowych, jako Prawo i Sprawiedliwość apelujemy o przyjęcie omawianego projektu. On jest powtórzeniem deklaracji przyjmowanych przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Jest to dokument bardzo podobny do tych przyjmowanych przez parlamenty, wiele parlamentów czołowych zachodnich demokracji, jak również przez Parlament Europejski. Dziękuję bardzo. (Oklaski)

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Proszę o zabranie głosu pana posła Krzysztofa Oksiutę w imieniu Klubu Parlamentarnego Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego.

Poseł Krzysztof Oksiuta: Panie Marszałku! Wysoka Izbo! W imieniu klubu Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego mam zaszczyt poprzeć projekt tej uchwały, która solidaryzuje się z narodem tybetańskim. Po tym, co zostało tutaj powiedziane, mogę dodać tylko jedno, że naród polski był w podobnej sytuacji. Pamiętamy czasy komunizmu w Polsce, pamiętamy to, jak traktowano ludzi, którzy próbowali bić się tutaj o wolność. Sam swego czasu mogłem tego doświadczyć. Dlatego dziwię się, że z takiego klubu, jak klub Akcji Wyborczej Solidarność, padały dzisiaj słowa, które słyszeliśmy przed chwilą.

(Poseł Marcin Libicki: Jesteście głusi, nic nie słyszeliście.)

Właśnie. Mam nadzieję, że pan Czesław Bielecki zmieni swoje stanowisko po tej dyskusji, po wysłuchaniu naszych wystąpień i wycofa swoją zgłaszaną poprawkę, tak byśmy mogli tę uchwałę przyjąć.

Wydaje mi się, że to, co powiedział tutaj Wiesiek Walendziak, jest istotne, że Dalajlama był w parlamencie polskim, że go tutaj przyjęliśmy i mamy pewien dług wdzięczności wobec wszystkich walczących na świecie, swego czasu też i o naszą wolność. Pamiętamy rezolucje w stanie wojennym, pamiętamy wystąpienia prezydentów Stanów Zjednoczonych, wówczas prezydenta Reagana, które dodawały nam otuchy, kiedy jej potrzebowaliśmy, dawały nam nadzieję. Taka nadzieja jest dzisiaj potrzebna narodowi tybetańskiemu.

Uważam, że czas zakończyć trwającą od dłuższego czasu w mediach dyskusję na temat „Tybet, laptop i sprawa chińska”. Dziękuję. (Oklaski)

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Lista posłów zapisanych do głosu została wyczerpana.

Pan poseł Kazimierz Działocha zgłosił się do zadania pytania. Proszę bardzo, panie pośle.

Poseł Kazimierz Działocha: Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Proszę tylko określić adresata pytania.

Poseł Kazimierz Działocha: Nie zgadzając się głęboko z tym rozumieniem samostanowienia narodu, jakie przedstawił tutaj pan poseł Potocki, i mając na uwadze jednoznaczną, wrogą wobec Chińskiej Republiki Ludowej wymowę odpowiedniego fragmentu projektu rezolucji, tego właśnie dotyczącego samostanowienia narodu tybetańskiego, chciałbym panu posłowi sprawozdawcy, panu posłowi Wierchowiczowi, zadać pytanie. Ale wcześniej przeczytam pewien tekst, krótkie zdanie z autobiografii Dalajlamy, wydanej w Polsce półtora roku temu, zatytułowanej „Wolność na wygnaniu”. Autobiografii w dosłownym tego słowa znaczeniu, wydanej wraz z załączonymi dokumentami, których zawarcia w tym wydawnictwie życzył sobie autor.

Otóż w orędziu Dalajlamy z dnia 10 marca 1999 r. znajduję taki passus: „Dyskutowałem z najbliższymi doradcami i ostatecznie określiłem główne zasady mojej drogi środka. Opowiedziałem się za takim rozwiązaniem kwestii Tybetu, które nie będzie oznaczać niepodległości naszego kraju ani oderwania od Chin. Głęboko wierzę, że można znaleźć rozstrzygnięcie polityczne, które zapewni podstawowe swobody i prawa narodu tybetańskiego w ramach Chińskiej Republiki Ludowej. Najważniejszą sprawą jest dla mnie przetrwanie i zachowanie jedynego w swoim rodzaju duchowego dziedzictwa Tybetu, którego istotą jest uczucie i niestosowanie przemocy.”

Chciałem zapytać pana posła Wierchowicza, czy my naszą rezolucją nie chcemy kreować wielkiej postaci Dalajlamy w sposób, którego on by sobie nie życzył ­ na bojownika o niepodległość Tybetu, w znaczeniu oderwania Tybetu od Chińskiej Republiki Ludowej. Czy to jest przysługa, jaką mu chcemy oddać?

Zgadzam się także z tym, co powiedział pan poseł Bielecki. Czy to jest zgodne z kanonami polskiej polityki międzynarodowej, polityki wobec Chińskiej Republiki Ludowej? Proszę mi odpowiedzieć na pytanie, jak pogodzić jednoznaczną wymowę odpowiedniego fragmentu tej rezolucji z tym, co tutaj powiedziałem i ze stanowiskiem samego Dalajlamy. Dziękuję uprzejmie.

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Jeszcze pan poseł Marcin Libicki.

Poseł Marcin Libicki: Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Chciałem spytać pana posła sprawozdawcę, czy nie zgodzi się z tym, że o ile rządy mogą czasami nie podzielać w praktyce uzasadnionych aspiracji narodów i innych państw ze względów wyznaczanych przez swoje zasady i cele polityczne, a nie kanony, jak tu była mowa, bo kanony to jest podstawa, to parlamenty są bardziej odbiciem opinii publicznej i są zobowiązane w znacznie większym stopniu do realizacji pewnych fundamentalnych zasad moralnych bez żadnych kompromisów politycznych. Czy pan poseł sprawozdawca zgodzi się ze mną, że stanowisko zajęte w imieniu Klubu Akcji Wyborczej, mającego w nazwie „Solidarność”, jest wyjątkowo przykrym zgrzytem po wielu latach tradycji, w której słowo „Solidarność” w Polsce odgrywało specjalną rolę?

Ponieważ z pnia „Solidarności” wyrasta nie tylko AWS, to chciałbym, korzystając z tej okazji, z satysfakcją i przyjemnością stwierdzić, że jednak w imieniu wszystkich hołdujących tradycji „Solidarności” padły tutaj słowa, i z ust przedstawiciela Unii Wolności, i Prawa i Sprawiedliwości. Obu tym przedstawicielom dawnej...

(Głos z sali: i SKL-u.)

Przepraszam bardzo, tak, przedstawiciele SKL-u, to było tylko przejęzyczenie się. Wszystkim trzem przedstawicielom gratuluję i uważam, że uratowali oni honor „Solidarności” i polskie go parlamentu, w przeciwieństwie do innych. (Oklaski)

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Pan poseł Mirosław Styczeń zada pytanie. Teraz trudno się połapać, kto jest skąd, jeszcze się nie nauczyliśmy na pamięć.

Poseł Mirosław Andrzej Styczeń: Bardzo prosto, panie marszałku, zarejestrowano zaledwie 8 komitetów wyborczych, także ogólnopolskich.

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Proszę bardzo.

Poseł Mirosław Andrzej Styczeń: Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Chciałem zadać trzy pytania posłowi sprawozdawcy. Pierwsze. Czy nie sądzi on, że jest istotna różnica semantyczna i merytoryczna między słowami „samostanowienie” a „niepodległość”? Mnie się wydaje, że w rezolucji, o której debatujemy, nie mówimy o niepodległości Tybetu, mówimy o samostanowieniu. Czy więc nie sądzi pan, panie pośle sprawozdawco, że samostanowienie to znaczy przyjęcie takiego stanowiska, jakie przyjmie naród tybetańskiego przywódcy ­ naturalnego i obdarzonego naturalnym autorytetem? Stąd sądzę, że to słowo jest właściwe i mam nadzieję, że taki pogląd podzieli również pan poseł sprawozdawca.

Pytanie drugie. Czy wierzy pan w to, że komuniści chińscy kiedykolwiek, obojętnie, czy poddani jakimkolwiek naciskom, zgodzą się na wolność wyznawanej religii, na wolność sumienia, wolność prasy, wolność myśli, wolność idei i wolność samostanowienia o własnych losach Tybetańczyków, czy jakiegokolwiek podległego kraju, również Ujgurów? ­ tu zwracam się do obecnego pana posła Dobrosza. Moje zdanie jest takie być może jak pańskie, że Ujgurzy też zasługują na samostanowienie w ramach swojego życia w Chińskiej Republice Ludowej.

I wreszcie pytanie trzecie. Czy nie sądzi pan, panie pośle sprawozdawco, że dotychczasowa polityka zagraniczna i gospodarcza realizowana przez kolejne rządy niepodległej III Rzeczypospolitej poniosła kompletne fiasko? Bo cóż nam dało tak wielokrotnie podkreślane przez posła Bieleckiego, szefa Komisji Spraw Zagranicznych, uprawianie polityki jednych Chin, popieranie tej polityki? Czy w związku z tym poprawiły się relacje między narodami, między Polską a Chińską Republiką Ludową? Czy poprawił się bilans handlowy? Z tego, co wiem, narasta on w tempie ok. 300 mln rocznie na niekorzyść Polski i polskiej gospodarki i będzie narastał. Wystarczy, żeby zobaczyć, jaki jest bilans handlowy daleko silniejszej gospodarki amerykańskiej, Stanów Zjednoczonych z zestawieniem z gospodarką Chińskiej Republiki Ludowej. Tak długo, proszę państwa, jak w Chinach Ludowych będzie laogaj, będą obozy pracy i fabryki, gdzie będzie się wykonywało pracę niewolniczą...

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Panie pośle, pytanie, nie rozgadujmy się, ponieważ...

Poseł Mirosław Andrzej Styczeń: Słusznie. I na koniec jeszcze suplement do pytania trzeciego.

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Zabraknie kondycji fizycznej i będę musiał spowodować, żeby posiedzenie Sejmu trwało jeszcze w sobotę.

Poseł Mirosław Andrzej Styczeń: Chciałem jeszcze zapytać pana posła sprawozdawcę ­ to już będzie taki ostatni suplement, bez komentarza ­ czy poprawka posła Bieleckiego jest poprawką posła Bieleckiego czy poprawką złożoną w imieniu klubu Akcji Wyborczej Solidarność? Dziękuję. (Oklaski)

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu. Pan poseł Andrzej Potocki, ale pytanie.

Poseł Andrzej Potocki: Pytanie do pana posła sprawozdawcy. Po pierwsze, czy rezolucje Organizacji Narodów Zjednoczonych, na które powołuje się nasza rezolucja, projekt rezolucji Sejmu, zostały kiedykolwiek uchylone, unieważnione bądź poprawione, czy obowiązują do dzisiaj w formie, na jaką powołuje się ta uchwała?

Pytanie drugie. Czy prawdą jest, panie pośle sprawozdawco, że rezolucje identycznej treści, poszerzone tylko o kolejne przypadki łamania praw ludzkich i obywatelskich w całej Chińskiej Republice Ludowej, w tym także na terenie prowincji Tybetu, pojawiają się rokrocznie, są poddawane pod głosowanie w Komisji Praw Człowieka Narodów Zjednoczonych z różnym skutkiem, albowiem oczywiście trwają tam różne prace dyplomatyczne?

Po trzecie, czy w jakiejkolwiek rezolucji przyjętej przez inne parlamenty padają słowa o samostanowieniu i czy jakikolwiek fragment tej rezolucji albo jakiś fragment dyskusji nad tą rezolucją odnosił się do sprawy niepodległości Tybetu? Mam wrażenie, panie pośle sprawozdawco, że wywołano tutaj ducha, którego w ogóle nie ma, stawiając postulat, który nie istnieje.

Wreszcie ostatnie moje pytanie, panie pośle sprawozdawco. Czy prawdą jest, iż Chiny uprawiają reedukację przez pracę? Chiny uprawiają pozbawianie ludzi wolności słowa i wyznania. I że w Chinach dokonuje się najwięcej na świecie egzekucji? Wykonuje się karę śmierci ­ to wykonuje się ją publicznie. Że w Chinach nie ma wolności związkowych? Nie istnieją i nie mogą tam działać wolne, prawdziwe związki zawodowe. Że w Chinach nie istnieją demokratyczne wybory, nie istnieją organy samorządu lokalnego, które byłyby poddane demokracji. I czy te wszystkie stwierdzenia można rzeczywiście nazwać stwierdzeniami antychińskimi? Czy jest to po prostu opis rzeczywistości? Tak samo, panie pośle sprawozdawco, jak wtedy, gdy w Polsce nie było elementarnej wolności, choć przecież nie gwałcono nas, przynajmniej w latach 70., 80., na tę skalę co naród tybetański i inne narody zamieszkujące ChRL, czy wówczas uwagi krytyczne o tym nazywano antypolskimi? Czy był to tylko po prostu wymysł propagandowy? Proszę o odpowiedź na te pytania. (Oklaski)

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Proszę o zabranie głosu sprawozdawcę komisji pana posła Jerzego Wierchowicza.

Poseł Jerzy Wierchowicz: Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Wiele zdań tutaj padło, dlatego iż ci, którzy je wypowiadali, nie wczytali się w treść proponowanej deklaracji, a mianowicie Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka ani jednym słowem nie odnosi się do sprawy niepodległości czy też samostanowienia Tybetu. Proszę zważyć na to, że w akapicie czwartym komisja przytacza jedynie stwierdzenie, które jest zawarte w trzech rezolucjach Organizacji Narodów Zjednoczonych, które to rezolucje mówią o prawie do samostanowienia narodu tybetańskiego. Tylko tyle. Sama komisja takiego postulatu w propozycji deklaracji oczywiście nie zgłasza.

Odpowiadając na kilka pytań szanownych panów, gdyż panowie zadawali pytania, chciałbym tylko powiedzieć, iż wiele parlamentów niepodległych państw podjęło tego rodzaju deklaracje w formie rezolucji, w formie uchwał, m.in. ostatnimi czasy podjęły takie deklaracje parlamenty Niemiec, Francji, Szwecji, Stanów Zjednoczonych oraz krajów mniejszych, także Litwa. Tak że nie ma tu mowy o tym, że Polska jest państwem, które jako jedyne zabiera głos w tej sprawie. Gdyby nawet tak było, to sądzę, że byłby to powód do chwały, a nie do wstydu.

Szanowni państwo, stwierdzenia, które zawieramy w naszej deklaracji, są stwierdzeniem stanu faktycznego. Nikt z państwa nie zaprzeczy, że w Chinach gwałci się prawa człowieka, nie tylko w Tybecie, że w Chinach są obozy pracy przymusowej, że w Chinach korzysta się z pracy dzieci, że w Chinach nie są przestrzegane podstawowe prawa obywatela, prawa obywatelskie. Jest to stan faktyczny. Nie są to twierdzenia, które zawarte zostały już w projekcie deklaracji bez jakiejkolwiek podstawy faktycznej. Rzeczywiście, szanowni państwo, jestem wdzięczny delegacji polskiego parlamentu na czele z panem posłem Bieleckim, iż delegacja ta prosto w oczy mówiła stronie chińskiej o tym, iż ten stan przestrzegania praw człowieka, a właściwie nieprzestrzegania praw człowieka jest czymś nie do pogodzenia w cywilizowanym świecie. Ale jeżeli stać było nas na mówienie tego prosto w oczy Chińczykom, to także powinno nas stać na uchwalenie tej uchwały. I dlatego też myślę, że to, co zostanie w tej deklaracji, będzie bardzo ważnym aktem polskiego parlamentu, aktem, który udokumentuje to, że pamiętamy o tym, co w naszym kraju tak niedawno się działo.

Ja mogę zrozumieć stanowisko Polskiego Stronnictwa Ludowego. Być może kanony cywilizacyjne, kanony przestrzegania praw człowieka są inne w tym ugrupowaniu, być może niewiele się zmieniło przez dwanaście ostatnich lat w tym ugrupowaniu, jeżeli mówimy o tych bardzo ważnych kwestiach. (Oklaski)

Natomiast z wielkim smutkiem i żalem słuchałem wystąpienia przedstawiciela Klubu Parlamentarnego Akcji Wyborczej Solidarność. I tutaj smutek był chyba dominującym uczuciem. Nie wiem, czy rzeczywiście mówił to przedstawiciel klubu parlamentarnego, gdyż jeszcze na parę chwil przed wystąpieniem przedstawiciela Klubu Parlamentarnego AWS widziałem inne nazwisko na tablicy, która jest przed nami. I sądzę, że jest dziwnym chichotem historii, że przedstawiciel Akcji Wyborczej Solidarność dzisiaj kwestionuje taką deklarację, kiedy to Dalajlama, kiedy to Wałęsa, kiedy to Solidarność posługiwały się takimi samymi sposobami walki z reżimem totalitarnym i tej tożsamości dzisiaj nie widać. Jak straszliwie rozeszły się drogi, nie sądzę, że tych dwóch wielkich ruchów społecznych, ale jak dochodzi do dziwnych sytuacji, myślę, że z inicjatywy jednostkowej, a nie z inicjatywy całego klubu parlamentarnego. Mam nadzieję, że Klub Parlamentarny Akcji Wyborczej Solidarność, wybaczcie panowie, nie posłucha swojego przedstawiciela, zagłosuje zgodnie z tym, o czym mówili pozostali panowie posłowie związani z ruchem Solidarność i nie tylko zresztą.

Szanowni państwo, myślę, że pytania pana posła Potockiego są oczywiste i jednocześnie sam pan poseł udzielił sobie odpowiedzi. Bo przecież nikt z nas nie zaprzeczy temu, że w Chinach nie dzieje się dobrze. Każdy z nas jest zbulwersowany tym, że w Chinach odbędzie się olimpiada w 2008 r., która będzie w jakiś sposób legitymizować totalitaryzm chiński i chyba nikt z nas z tego względu nie będzie głosował przeciwko deklaracji, o której dzisiaj rozmawiamy.

Szanowni państwo, ja popieram w całej rozciągłości projekt deklaracji, który przedłożyłem, którą miałem zaszczyt przedstawić Wysokiej Izbie, a co do poprawki pana posła Bieleckiego, przyznaję, że w wystąpieniu pan poseł Bielecki tej poprawki nie zgłosił i nie sformułował.

(Głos z sali: Teraz dał kartkę.)

Jeżeli złożył ją, to myślę, że można ją rozpoznać podczas jednego posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka i poddać pod głosowanie jeszcze w jutrzejszym porannym bloku głosowań, tak by przyjąć deklarację, gdyż sądzę, że jest to ważny akt prawny, jest to ważny akt solidarności z narodem, który cierpi, z narodem, który także oczekuje, szanowani panie, szanowni panowie, aktu solidarności.

Ktoś z panów przemawiających wspomniał o tym, jakże Polacy byli wdzięczni wszystkim tym, którzy w stanie wojennym, czy też przed tym czy też po tym tragicznym wydarzeniu w naszej historii, wdzięczni byli wszystkim tym, którzy się z nami solidaryzowali na całym świecie. My mamy ten wielki dług wdzięczności wobec wszystkich tych, którzy nas nie zostawili wtedy w opresji, w jakiej się znajdowaliśmy. Jesteśmy to winni także narodowi tybetańskiemu i wszystkim tym narodom, które dzisiaj są niesamodzielne, które także cierpią pod różnego rodzaju tyraniamii czy też dyktaturami. O tym winniśmy pamiętać w polskim parlamencie niezawisłej Rzeczypospolitej. Dziękuję. (Oklaski)

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Pan poseł Janusz Dobrosz.

Poseł Janusz Dobrosz: W formie sprostowania. Nie wiem, czy zabierający głos przed chwilą poseł Wierchowicz słuchał mojego wystąpienia. Zakwestionowałem dwa fragmenty rezolucji i wyraźnie stwierdziłem, co do kwestii samostanowienia, jaka powinna być wykładnia, i co do kwestii demograficznych zmian. Nigdy natomiast nie pozwoliłem sobie, ani mój klub parlamentarny, na to, żeby kwestionować takie czy inne poglądy Unii Wolności.

Jeżeli tak ma wyglądać pochylenie się nad tematem Tybetańczyków i tworzenie wokół tego atmosfery walki politycznej, i zaprzeczanie temu, co tutaj wspólnie robimy, i tej idei, to zabierającemu głos panu Wierchowiczowi serdecznie gratuluję.

Jeszcze raz powtarzam: Nie chodziło o zasadę i nie chodziło o to, czy my nie jesteśmy wrażliwi na los Tybetańczyków, tylko o formę ­ czy ta forma im pomoże, czy nie. Były tutaj cytowane inne zdania. Ale jeżeli tak, to z głębokim smutkiem to odnotowuję i mogę tylko tyle stwierdzić: Jeżeli po wyborach nie spotkamy się w tym składzie, to chwała Bogu.

(Poseł Krzysztof Oksiuta: Ale nie wiadomo, z kim się spotkamy...)

Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk: Dziękuję panu posłowi. Zamykam dyskusję.

W związku z tym, że w czasie drugiego czytania zgłoszono do przedłożonego projektu deklaracji poprawki, proponuję, aby Sejm skierował ponownie ten projekt do Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka w celu rozpatrzenia zgłoszonych poprawek. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że Sejm propozycję przyjął. Sprzeciwu nie słyszę.