Koordynator administracji USA do spraw Tybetu
strona główna

Teksty. Z perspektywy świata

 

Koordynator administracji USA do spraw Tybetu
Posiedzenie Komisji ds. Stosunków Zagranicznych Kongresu USA 11 marca 1999 roku

Benjamin A. Gilman

Otwieram posiedzenie. Pragnę powitać naszego nowego koordynatora ds. Tybetu, panią Julię Taft. Pracowaliśmy już z jej wieloma wcieleniami w Departamencie Stanu; mamy nadzieję, że nasze stosunki będą nadal ciepłe i produktywne. Serdecznie witam pana Pemę Czindziora, ministra tybetańskiego rządu na wychodźstwie, oraz pana Dałę Ceringa, przedstawiciela Dalajlamy w Stanach Zjednoczonych.

Obchodziliśmy wczoraj 40. rocznicę powstania tybetańskiego i ucieczki Dalajlamy. Mija 50 lat od chińskiej inwazji na Tybet w 1949 roku. Od tego czasu świat był świadkiem tragicznej, niemal całkowitej zagłady unikalnej kultury i religii Tybetu i nie zrobił właściwie nic, by położyć kres tym brutalnym represjom.

Pekińskim ostatecznym rozwiązaniem jest prowadzona obecnie polityka przenoszenia ludności, która zmienia Tybetańczyków w mniejszość w ich własnym kraju. Mimo zaniepokojenia Kongresu, wyrażanego przez przedstawicieli obu partii podczas wielu kadencji administracji, uchwały i rezolucje tylko nieznacznie wpłynęły na błędną politykę Departamentu Stanu.

W 1990 roku Kongres polecił dyrektorowi Agencji Informacyjnej USA nadawanie tybetańskojęzycznych audycji “Głosu Ameryki” dla Tybetańczyków. W 1991 roku Kongres przyjął rezolucję, wyrażającą pogląd Kongresu, że Tybet jest krajem okupowanym, którego prawdziwymi przedstawicielami są Dalajlama i tybetański rząd na wychodźstwie. W 1997 roku, pod naciskiem Kongresu, Departament Stanu mianował Specjalnego Koordynatora ds. Tybetu.

Na skutek tych i wielu innych zabiegów Kongresu oraz powszechnego poparcia amerykańskiej opinii publicznej, sprawę Tybetu poruszono podczas ubiegłorocznego szczytu między prezydentem Clintonem a przywódcami chińskimi. Dalajlama otrzymał sygnał, że negocjacje są możliwe. Niestety, choć Jego Świątobliwość spełnił postawiony przez Pekin warunek, stwierdzając, iż Tybet jest częścią Chin, z tego, co wiadomo członkom Komisji, nie doszło do żadnych rozmów.

W najwyższych kręgach amerykańskiej polityki zagranicznej brak dziś zrozumienia dla faktu, że Tybet to nie tylko kwestia drastycznych pogwałceń praw człowieka – Tybet ma dla nas również ogromne znaczenie strategiczne. To kraj o powierzchni Europy Zachodniej, rozciągający się wzdłuż całej niemal północnej granicy Indii.

Z powodu chińskiej okupacji Tybetu, w interesie Pekinu leży wzniecanie ognia między Indiami a Pakistanem, poprzez dostarczanie temu ostatniemu, zachodniemu sąsiadowi Indii, technologii nuklearnych i balistycznych. Konsekwentne popieranie Pakistanu przez Pekin było głównym powodem przeprowadzenia przez Indie próbnych wybuchów jądrowych.

Rozwiązanie kryzysu tybetańskiego nie tylko położy kres represjom, ocali naród oraz jego jedyną w swoim rodzaju religię i kulturę, ale i pomoże połowie ludzkości, rozładowując zagrożenie konfliktem nuklearnym w regionie.

W zeszłym tygodniu “New York Times” informował, że Chiny wykradły zbrojeniowe technologie nuklearne Stanom Zjednoczonym. Rok temu ujawniono, że dzięki amerykańskim firmom komunikacyjnym Chiny uzyskały technologię balistyczną, która pozwoli Armii Ludowo-Wyzwoleńczej umieścić kilka głowic jądrowych na jednym pocisku.

Administracja, która kładzie nacisk na wymianę handlową, tracąc z oczu inne ważne kwestie, przyczyniła się w ten sposób do podkopania bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych. Jeśli idzie o sam handel, nie okazała się przecież skuteczniejsza. Tysiące Amerykanów straciły pracę; deficyt [w handlu z ChRL] wynosi obecnie około 60 miliardów dolarów rocznie. Co gorsza, polityka wobec Chin w dziedzinie praw człowieka postawiła pod wielkim znakiem zapytania moralny autorytet Stanów Zjednoczonych.

Dziś Kongres przyjął opracowaną przez naszą Komisję uchwałę, która wzywa administrację do wniesienia rezolucji, potępiającej gwałcenie praw człowieka w Chinach i Tybecie. Jeśli administracja przedstawi rezolucję na forum ONZ w Genewie, naród amerykański odzyska nadzieję, że w polityce wobec Chin, która była błędna i przyniosła katastrofalne skutki, wreszcie dokonane zostaną zmiany.

Będzie też odpowiedzią na modlitwy tych dzielnych chińskich i tybetańskich działaczy demokratycznych, którzy zmagają się z brutalną dyktaturą Pekinu.

Benjamin A. Gilman jest przewodniczącym Komisji ds. Stosunków Zagranicznych Kongresu USA