Największe błogosławieństwo
Tenzin Deszek
Ten szczególny dzień, rocznica urodzin Jego Świątobliwości Dalajlamy, przypomina nam, Tybetańczykom, iż mimo okupacji naszego kraju i wielu związanych z tym przeciwności, jesteśmy najszczęśliwszymi z ludzi. Choć Jego Świątobliwość, manifestacja Czenreziga, Buddy Współczucia, pochyla się ze współczuciem nad wszystkimi bez wyjątku istotami, które cierpią w całym wszechświecie, i udziela niezgłębionych nauk każdemu, kto szuka spokoju umysłu i szczęścia, ze wszystkich narodów na świecie tylko Tybetańczycy zostali pobłogosławieni jego politycznym przywództwem, niezrównaną szczodrością duchowego przewodnictwa w krzewieniu Dharmy Buddy oraz niepojętą inspiracją obecności, która ukazuje każdemu z nas bezmiar potencjału dobra, jaki możemy w sobie obudzić.
Obecną, czternastą inkarnację w linii Dalajlamów, poprzedziło sześćdziesiąt opisanych oraz, ma się rozumieć, niezliczone poprzednie wcielenia, ukryte przed pamięcią świata. Pośród owych sześćdziesięciu, o których mówią kroniki, poprzedzających inkarnacje Czenreziga w postaci Dalajlamów, jest trzydziestu sześciu indyjskich mędrców, dziesięciu pierwszych królów Tybetu oraz czternastu wielkich lamów. Powiada się również, iż w czasach przedhistorycznych, okazując nam szczególną troskę, Czenrezig przywdział fizyczne ciało, by spłodzić pierwszych Tybetańczyków.
Pierwszy Dalajlama przyszedł na świat w 1391 roku. Od tego czasu Jego Świątobliwość bezustannie otaczał Tybet troską większą niż ta, którą matka okazuje jedynemu dziecku. Od trzystu lat jest nam nie tylko duchowym przywódcą, ale i głową naszego państwa. Przywołajmy wizerunek Tysiącrękiego Czenreziga – nic lepiej nie obrazuje bezgranicznej dobroci i pomocy, jakie okazuje wszystkim cierpiącym istotom, na które pada jego współczujące spojrzenie.
Jego Świątobliwość XIII Dalajlama słynął z mądrości i niezmordowanej pracy na rzecz poprawienia losu prostych Tybetańczyków. Po jego odejściu w sierpniu 1933 roku mieszkańcy Lhasy byli świadkami wielu cudownych znaków, które świadczyły, iż jego inkarnacja przyjdzie na świat w północno-wschodniej części kraju.
Podobnych wskazówek udzielił przed śmiercią sam Wielki Trzynasty. Jedną z najczytelniejszych pozostawił wracając, w 1906 roku, z Chin przez Amdo, gdzie odwiedzał liczne klasztory i udzielał nauk. Na kilka dni zatrzymał się wtedy w klasztorze Kumbum – który założył trzeci z linii Dalajlamów w miejscu narodzin Lamy Congkhapy – by zwiedzić słynącą z pięknych widoków okolicę. Spoglądając w zaciszną dolinę, oświadczył, iż pragnie odwiedzić najbliższą wioskę. Choć jego orszak spodziewał się, iż zajmie to tylko chwilę, powoli przeszedł przez całą osadę, zachwycając się jej urodą i czarem. W pewnym momencie zatrzymał się przed jednym z domów, mówiąc, iż chciałby zajrzeć do środka. W ten sposób przekroczył próg domu, w którym miał się narodzić trzydzieści lat później. Kiedy rozpoznawano czternaste wcielenie, starzy mnisi z maleńkiego klasztoru Karma Kagju, w którym Lama Congkhapa przeszedł ceremonię obcięcia włosów, przypomnieli sobie, że Wielki Trzynasty zostawił parę butów – tradycyjny gest, świadczący o pragnieniu powrotu – w przylegającej do Takcer kapliczce.
Latem 1935 roku, gdy cały Tybet modlił się o jak najszybszy powrót umiłowanego przywódcy, wody Lhamoi Lhaco, otoczonego opieką Palden Lhamo jeziora-wyroczni, odsłoniły przed Retingiem Rinpocze – regentem, którego ustanowiono po śmierci XIII Dalajlamy – wizję sylab Ah, Ka i Ma oraz klasztoru o niezwykłym dachu, co wskazywało, iż dziecko zostanie odnalezione w prowincji Amdo w pobliżu klasztoru Kumbum. W odmętach jeziora majaczyła też ścieżka, łącząca klasztor z małym domem o dziwnych rynnach, który wyrastał ze zbocza góry, przypominającej kształtem stupę.
I właśnie w takim domu, tym samym, który zaszczycił swa obecnością Wielki Trzynasty, mnisi Kecanga Rinpocze odnaleźli dwuipółletniego XIV Dalajlamę, witającego ich radosnym śmiechem i lhaskim dialektem, którego nie mógł słyszeć w tym życiu. “Znasz mnie?”, zapytał Kecang Rinpocze; “Jesteś lamą z Sera”, odparło bezbłędnie dziecko. Po takim powitaniu nikt się nie zdziwił, że chłopiec z łatwością wybrał spośród innych przedmioty, należące do poprzedniego Dalajlamy. Błyskawicznie dopełniono formalności, które zakończyła intronizacja w 1940 roku.
Niestety, nad dorosłym życiem Jego Świątobliwości zawisł cień okrutnych zbrodni, jakich dopuścili się na jego kraju i rodakach chińscy komuniści. Niemniej nawet dla tych oprawców Jego Świątobliwość ma tylko to, czego wszyscy pragniemy dla siebie – współczucie oraz życzenie szczęścia i wolności od cierpień. Każdy, kto styka się z Jego Świątobliwością – niezależnie od wyznania i kulturowych uwarunkowań – wie, że obcuje z czymś niezwykłym. Mało kto nie odczuwa prawdziwej miłości i współczucia, którymi Jego Świątobliwość darzy każdą istotę. Dla nas, Tybetańczyków, jest on ponad wszelką wątpliwość ucieleśnieniem Czenreziga, Buddy, czy też Bodhisattwy Współczucia, doskonałą manifestacją ideału bodhisattwy, który niestrudzenie pracuje na rzecz ostatecznego szczęścia każdej istoty i rozwoju naszej cywilizacji. Nie bez przyczyny świat obsypuje go niezliczonymi nagrodami – w tym Pokojową Nagrodą Nobla – w uznaniu zasług w dziele propagowania idei pokojowego rozwiązywania konfliktów.
Jako buddyści pragniemy w pełni rozwinąć dobre właściwości. Owe przymioty zawierają się w dwóch słowach: mądrość i współczucie. Buddyzm przekazuje wiele praktyk i technik, służących rozwijaniu miłości i współczucia: studia, kontemplację, medytację. Podobnie jak przy każdym innym zamierzeniu dobrze mieć jednak wzór, który osiągnął i uosabia to, do czego dążymy. My, Tybetańczycy, w istocie jesteśmy więc najszczęśliwszymi z ludzi, od wieków mając między sobą niepojęte błogosławieństwo obecności serca mądrości i współczucia wcielonej emanacji Czenreziga, która słowem i czynem ukazuje nam, iż nawet w obliczu najtragiczniejszych i najbardziej bolesnych zdarzeń można rozwijać mądrość i współczucie.
O owym szczęściu najlepiej świadczy fakt, iż wszędzie tam, gdzie są Tybetańczycy, codziennie słychać modlitwy o długie życie Jego Świątobliwości. Czy intonowane podczas uroczystych ceremonii, czy potajemnie szeptane pod okiem komunistycznych oprawców, zawsze płyną one z głębi serc. I właśnie z nadzieją na dalsze czerpanie ze skarbnicy największego z błogosławieństw, obecności Jego Świątobliwości Dalajlamy, żarliwie modlimy się dziś o to, by w następnym życiu móc znów być jego uczniami.
Tenzin Deszek - lama z klasztoru Namgjal (na wychodźstwie), 6 lipca 2002