Niezwykła perła
Zeng Renquan
Hou, sekretarz partii okręgu C., zaniemógł nagle po powrocie z ceremonii wręczenia nagród „Najlepszym w służbie cywilnej”, którą zorganizowano w stolicy prowincji. Jego dolegliwość była bardzo tajemnicza – cierpiał na zaparcie. Małżonka, Bian Chunhua, próbowała ratować go na wszelkie sposoby, ale nie zdało się to na nic. Przez cały tydzień żołądek sekretarza przyjmował pożywienie, lecz nie opuszczały go żadne treści. Ósmego dnia Hou miał trudności z przełknięciem kropelki wody. Z jego okrągłej, nalanej twarzy nie schodził grymas udręczenia, zaś potężny brzuch wzdął się do gigantycznych rozmiarów. Przerażona Bian Chunhua zebrała dzieci i kazała kierowcy wieźć męża do szpitala. W samochodzie odebrali telefon od zaniepokojonego przewodniczącego Mie, który właśnie dowiedział się o chorobie sekretarza.
– Lao Hou jest przepracowany, obowiązki służbowe sprawiają, że odżywia się bardzo nieregularnie, przez co nabawił się choroby jelit – wyrzuciła z siebie Bian, zaciskając palce na telefonie.
– Sekretarz Hou zawsze zapominał o swoich potrzebach i konieczności odpoczynku, a przy tym ciągle nie dojadał. Nic dziwnego, że skończyło się to chorobą – odrzekł z troską przewodniczący Mie, obiecując, że natychmiast zadzwoni do dyrektora Li ze szpitala okręgowego i każe mu przygotować najlepsze lekarstwa, które zaraz postawią na nogi cierpiącego sekretarza.
Dyrektor Li czekał już na nich na progu szpitala i odprowadził sekretarza do specjalnie przygotowanej sali na oddziale dla najważniejszych pacjentów. Osobiście zmierzył mu temperaturę i ciśnienie, a że wszystko było w normie, zalecił lewatywę i przepisał środki przeczyszczające.
Minął dzień, a potem noc bez wypróżnienia. Sekretarz Hou zaczął wydawać żałosne jęki, które zaalarmowały rodzinę i dyrektora Li. Bezzwłocznie zwołano konsylium najlepszych gastrologów i urologów. Zarządzono kolejne badania i wreszcie tomografia komputerowa ujawniła kulisty, metaliczny przedmiot, blokujący odbytnicę sekretarza. Kilku doświadczonych chirurgów próbowało go wydobyć, lecz ich zabiegi wywołały jedynie jeszcze głośniejsze zawodzenie chorego.
Wiadomość o przyjęciu sekretarza do szpitala obiegła całe miasto. Wkrótce wyrazy współczucia składali mu przewodniczący Mie i wicesekretarze partii Zhao, Qian, Sun i Li oraz wiceprzewodniczący okręgu Wu, Zheng, Wang, Feng i Chen. Zaraz po nich pojawili się kierownicy najważniejszych departamentów i komitetów oraz mrowie wszelkich wice i dyrektorów zakładów pracy. Każdego wprowadzała i wyprowadzała Bian Chunhua, tłumacząc:
– Lao Hou zbyt ciężko pracował i jadł bardzo nieregularnie, przez co stracił siły i nabawił się dolegliwości jelit.
Podwładni sekretarza z niepokojem wypytywali o zdrowie pryncypała. Niektórzy przynosili nawet kosztowne prezenty, lecz małżonka stanowczo odmawiała ich przyjęcia. Nie szło jej tylko o to, że obstrukcję sekretarza mogły uleczyć jedynie środki farmakologiczne, a nie drogie podarunki:
– Władze centralne przyznały Lao Hou wiele nagród, stawiając go za wzór czystych rąk – powtarzała, akcentując każde słowo. – Więc nie próbujcie mi teraz niszczyć jego reputacji.
Tylko ci, którzy przychodzili z pustymi rękami, mogli zamknąć się w pokoju z Bian Chunhuą, lecz nie wiadomo, o czym rozmawiali.
Czwartego dnia dyrektor Li powiedział małżonce sekretarza, że za radą specjalistów z centralnego szpitala w stolicy prowincji postanowił wystosować zaproszenie dla światowej sławy gastroenterologa, który bawił właśnie w owej placówce z wykładami i programem badań naukowych. Dyrektor Li wierzył, że guanxi i atrakcyjne stypendium mogą skłonić zagranicznego eksperta do obejrzenia sekretarza Hou. Po gorączkowych dyskusjach Li udał się osobiście do stolicy prowincji i błyskawicznie zorganizował przyjazd profesora George’a Beara oraz jego tłumaczki, panny Mei.
Po przeprowadzeniu szczegółowych badań i przeanalizowaniu ich wyników na laptopie profesor Bear wymamrotał coś, co przełożono jako: „Nigdy nie widziałem tak dziwnej choroby”. Za pośrednictwem panny Mei wyjaśnił dyrektorowi Li, że obce ciało wydaje się stwardniałą kulą mięsa, ku jego zdumieniu zawierającą jednak, jak wykazały wcześniejsze badania, substancje metaliczne. Było to niezwykle rzadkie zjawisko i trzeba było przeprowadzić operację.
Bian Chunhua i jej dzieci zaufały zagranicznemu specjaliście i poprosiły go o osobiste zoperowanie chorego. I tak profesor Bear, któremu asystował dyrektor Li, wydobył z trzewi sekretarza kulę mięsa o średnicy dwudziestu centymetrów. Profesor był nią tak zaintrygowany, że poprosił pacjenta o zgodę na jej zbadanie. Ponieważ obce ciało przysporzyło sekretarzowi Hou – który czuł niewysłowioną ulgę po opróżnieniu jelit – wyłącznie cierpień, z ochotą przystał on na prośbę swego wybawcy.
Trzy miesiące później, gdy sekretarz Hou zdążył już zapomnieć o całym zajściu, na progu jego domu pojawił się profesor Bear w towarzystwie panny Mei, dyrektora Li ze szpitala okręgowego, przewodniczącego Mie i kilku innych urzędników. Kiedy profesor otworzył wykonaną na zamówienie szkatułkę i z namaszczeniem odwinął kilka warstw białej, delikatnej tkaniny, oczom osłupiałych zebranych ukazała się cudownie lśniąca, wielka perła.
– Nie poznawać? – zapytał profesor Bear nieporadną chińszczyzną. – To być wasz klopsik.
Zrozumiawszy, że mógł się przejęzyczyć i niewiele wyjaśnił, profesor Bear wytłumaczył za pośrednictwem panny Mei, że tajemnicza kula mięsa okazała się perłą, niezwykłym destylatem wszechświata i jego waporów, który zdarza się raz na kilkaset lat. Z badań profesora wynikało, że podobna perła powstała w trzewiach rzymskiego cesarza Teodozjusza, który słynął z żarłoczności i pochłonął, jak podają starożytne kroniki, tysiące serc smoków, wątróbek feniksów, grzybów długowieczności oraz innych specjałów. Ta cudowna perła, cenniejsza od diamentów, stała się przedmiotem pożądania całego świata i była główną przyczyną konfliktu między Armenią a Wizygotami. Po upadku Rzymu ślad po niej zaginął.
Choć perła, która urosła w sekretarzu Hou, nie powstała z serc smoków i wątróbek feniksów, spożywał on przecież niezliczone żółwie i inne skrzydlate tudzież kopytne stwory oraz przysmaki, takie jak niedźwiedzie łapy, salamandry, małpie móżdżki, łuskowce, żeń-szeń, grzyby długowieczności i wiele, wiele innych produktów roślinnych i zwierzęcych. Esencja owych specjałów zbierała się w kiszkach sekretarza i wreszcie, osiągnąwszy niespotykane rozmiary, zmieniła się w zator. Na szczęście trzeba było usunąć go operacyjnie, bo inaczej bezpowrotnie przepadłby w jakiejś latrynie.
Kiedy panna Mei przełożyła tę uwagę, wszyscy zebrani wybuchnęli śmiechem.
– Ta perła – ciągnął dalej profesor Bear – jest cenniejsza od klejnotów i diamentów. Bledną przy niej platyna i złoto. Ma ogromną wartość i jest o niej głośno w moim kraju. Kilku bogaczy proponowało mi już za nią pięć milionów dolarów – w tym miejscu sekretarz Hou głośno przełknął ślinę. – Nie chcę zawłaszczać tego, co stworzyliście, dlatego przyjechałem zapytać o wasze zdanie. Jeśli się zgodzicie, proponuję jechać ze mną do mojej ojczyzny i wystawić perłę na aukcji. Powinniśmy za nią dostać jakieś osiem milionów. Moglibyśmy się podzielić na zasadzie trzy do siedmiu. Siedemdziesiąt procent dla was, trzydzieści dla mnie.
Sekretarz Hou i Bian Chunhua otrząsnęli się wreszcie ze zdumienia i chwycili perłę.
– Miliony dolarów! – zawołał Hou, całując klejnot. – Z takim majątkiem będę mógł sobie odpuścić to sekretarzowanie.
– Wybij to sobie z głowy – warknęła Bian Chunhua. – Pracuj, a za kilka lat może zrobisz nową.
Opowiadanie to pojawiło się na chińskim portalu internetowym:
http://www.boxun.com/hero/zengrenquan/57_1.shtml
China Rights Forum, nr 1, 2005.