Wicemarszałek Jan Król:
(...) Przystępujemy do rozpatrzenia punktu
9. porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka
o poselskim projekcie deklaracji solidarności Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
z narodem tybetańskim (druki nr 2157 i 3092).
Proszę o zabranie głosu sprawozdawcę komisji pana posła Jerzego Wierchowicza.
Poseł Sprawozdawca Jerzy Wierchowicz:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Z własnego historycznego
doświadczenia wiemy, jaką wartość ma prawo do samostanowienia narodu i
znamy cenę, jaką płaci się za jego urzeczywistnienie. Wiemy też ile znaczy
solidarność rządów i narodów.
Nowojorska organizacja Freedom House nieodmiennie uznaje Tybet za jedno
z najgorszych miejsc pod względem poszanowania praw człowieka i obywatela.
Rokrocznie ucieka z Tybetu do Indii i Nepalu około 3 tys. Tybetańczyków,
także dzieci i młodzieży, które mogą otrzymać tybetańskie wykształcenie
tylko poza granicami swego kraju. Tybetańczyków wtrąca się do więzień za
każdą próbę sprzeciwu wobec komunistycznej władzy, chociażby za posiadanie
flagi narodowej czy przekładu Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Mimo
podpisania przez komunistyczne Chiny w 1986 r. Konwencji w sprawie zakazu
stosowania tortur, w chińskich więzieniach nadal torturuje się, nadal giną
ludzie. Wielu Tybetańczyków straciło życie pod chińską okupacją. W gruzach
legło niemal 6 tys. klasztorów będących ośrodkami religii, kultury, nauki,
medycyny i sztuki tybetańskiej. W ramach tzw. reedukacji patriotycznej
usunięto ze świątyń ponad 12 tys. duchownych. Tybet stał się nuklearnym
śmietnikiem chińskiego imperium.
Podczas ubiegłorocznej wizyty w naszym parlamencie Dalajlama, duchowy
i polityczny przywódca narodu tybetańskiego tak mówił o etosie obrony tybetańskiej
tożsamości i wolności: Z jednej strony konsekwentne niestosowanie przemocy,
z drugiej duch dialogu, duch pojednania, prawdy i otwartości. Tak staram
się mówić o problemie Tybetu, póki co bezskutecznie, ale wydaje mi się,
że na dłuższą metę ta szczerość i otwartość, które już zapewniły nam wiele
sympatii na całym świecie, również wśród Chińczyków, choć nie ich rządu,
muszą przynieść rezultaty.
Jakże bliskie są nam te idee, były one przecież także fundamentem pamiętnego
etosu „Solidarności”.
Wysoka Izbo! Tak jak niegdyś naród polski, tak dziś naród tybetański
czeka na głos solidarnych przeciw jego zniewalaniu. Dlatego też sejmowa
Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka proponuje, by Sejm Rzeczypospolitej
przyjął deklarację w następującym brzmieniu:
Deklaracja Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie solidarności Sejmu
Rzeczypospolitej Polskiej z narodem tybetańskim.
„Sejm Rzeczypospolitej
Polskiej wyraża solidarność z narodem tybetańskim w jego działaniach na
rzecz respektowania elementarnych praw człowieka w Tybecie.
Nigdy nie można godzić się na niesprawiedliwość, szczególnie wtedy,
gdy dotyka one narody, które same chcą decydować o swoim losie i swojej
przyszłości. W chwilach trudnych dla Polski inne narody nie godziły się
na niesprawiedliwość i solidaryzowały się z narodem polskim. Dziś polscy
parlamentarzyści, mając w pamięci otrzymywaną pomoc, nie mogą milczeć,
gdy inne narody poddawane są opresji.
Od lat docierają do nas informacje o tragedii narodu tybetańskiego.
Władze chińskie brutalnymi metodami tłumią wszelkie dążenia Tybetańczyków
do wolności oraz usiłują doprowadzić do zmiany struktury demograficznej
w Tybecie. W konsekwencji Tybetańczycy mogą stać się mniejszością we własnej
ojczyźnie.
Sejm wolnej Polski będzie kontynuował zabiegi na arenie międzynarodowej
o wykonanie wszystkich rezolucji
ONZ dotyczących sytuacji w Tybecie, w tym
rezolucji nr 1353 z 1959 r., nr 1723 z 1961r. oraz nr 2079 z 1965 r., gdzie
wyraźnie uznano prawo narodu tybetańskiego do samostanowienia, a komunistyczne
Chiny wezwano do zaprzestania praktyk pozbawiających naród tybetański podstawowych
praw człowieka i wolności.
Koniecznym warunkiem porozumienia jest podjęcie przez rząd chiński
rozmów z najwyższym autorytetem duchowym i politycznym Tybetańczyków Dalajlamą,
który jest jedynym uznawanym przedstawicielem narodu tybetańskiego. Władze
chińskie muszą uszanować tożsamość religijną Tybetańczyków oraz dziedzictwo
ich cywilizacji liczącej kilka tysięcy lat.
Jesteśmy przekonani, że tylko konsekwencja i determinacja w upominaniu
się o ciemiężonych może doprowadzić do polepszenia losu narodu tybetańskiego”.
Tak brzmi projekt deklaracji przedkładanej przez komisję Wysokiej Izbie.
Dziękuję. (Oklaski)
Wicemarszałek Jan Król:
Dziękuję panu posłowi.
Sejm podjął decyzję o wysłuchaniu w dyskusji nad tym punktem porządku
dziennego 5-minutowych oświadczeń w imieniu klubów i kół.
Otwieram dyskusję.
Proszę pana posła Antoniego Kobielusza o zabranie
głosu w imieniu klubu SLD.
Poseł Antoni Kobielusz:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Klub Parlamentarny
Sojuszu Lewicy Demokratycznej, w imieniu którego mam zaszczyt przemawiać,
przestrzeganie praw człowieka uznaje za standard. Powinni zatem z tych
praw korzystać wszyscy ludzie i wszystkie narody. Na forum międzynarodowym,
a zwłaszcza w organizacjach międzynarodowych Polska winna wspierać rozwój
demokracji i przestrzeganie praw człowieka w każdym kraju. Wszystkie prawa
człowieka, a więc osobiste, polityczne, socjalne, winny być przestrzegane
równocześnie i w równym stopniu. Z drugiej strony w interesie Polski jest
posiadanie dobrych stosunków z większością państw świata. Dobre stosunki
z szybko rozwiającymi się pod względem gospodarczym Chinami mogą sprzyjać
wzrostowi obrotów handlowych i rozwojowi współpracy gospodarczej między
naszymi krajami. Spodziewamy się także, iż wprowadzana z powodzeniem przez
Chiny gospodarka rynkowa sprzyjać będzie wewnętrznym przemianom politycznym
i społecznym w tym kraju.
Uważamy, że projekt omawianej deklaracji zawiera wiele niedostatków
i niezręczności, a odwołanie się do rezolucji ONZ dotyczących sytuacji
w Tybecie, z 1959 r. i z 1961 r., może zostać odczytane przez społeczność
międzynarodową jako niedostrzeganie zmian, które dokonały się w Chinach
w ciągu ostatnich 40 lat. Również zapis o prawie narodu tybetańskiego do
samostanowienia idzie dalej niż oczekiwania samego Dalajlamy, który mówi
o autonomii i o wolności religijnej. Rdzenna ludność w Tybecie stanowi
tak znaczącą większość, iż mało prawdopodobna jest zmiana struktury demograficznej
Tybetu, czego obawiają się autorzy deklaracji.
W tej sytuacji Klub Parlamentarny Sojuszu Lewicy Demokratycznej wstrzyma
się w głosowaniu nad omawianą deklaracją. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)
(Przewodnictwo w obradach obejmuje wicemarszałek Sejmu Franciszek Jerzy Stefaniuk)
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Dziękuję panu posłowi.
Proszę o zabranie głosu pana posła Czesława Bieleckiego.
Poseł Czesław Bielecki:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Rozmawiamy o
tej deklaracji w momencie nieprzypadkowym. Tydzień temu wróciła z Chin,
także z Tybetu i z Hongkongu, delegacja parlamentarna, która realizowała
drugą część dialogu chińsko-polskiego, niełatwego, dotyczącego kwestii
poszanowania prawa, rządów prawa, praw człowieka i wolności religijnych.
Właśnie nasza delegacja w całym swoim pluralistycznym składzie mogła wprost,
twarzą w twarz, i w Tybecie, i w Pekinie, i w innych miastach Chin mówić
o tym, że Chiny Ludowe powinny kontynuować dialog z Dalajlamą. To właśnie
w Tybecie i w Pekinie mówiłem naszym chińskim rozmówcom, że czym innym
jest popieranie idei jednych Chin, co jest kanonem polskiej polityki zagranicznej
i to jest linia polskiej polityki zagranicznej kolejnych rządów a czym
innym jest poszanowanie autonomii, praw religijnych i praw człowieka. Oznacza
to, że pałac dalajlamy w Lhasie nie powinien być muzeum religii, buddyzmu
lamajskiego, lecz powinna to być siedziba żywego ruchu, ponieważ jest to,
jak wskazywałem rozmówcom chińskim, prawdziwy przywódca duchowy Tybetańczyków.
Mówiłem o Falungong, o tym, że to jest i powinna być dla komunistów chińskich
pewna przestroga i przypomnienie, że przyjeżdżamy z kraju, gdzie niegdyś
Jacek Kuroń rzucił hasło: Zamiast palić komitety, w domyśle partyjne, zakładajcie
własne. Mówiliśmy wieloma głosami Chińczykom, że lepiej mieć partnera na
wypadek kryzysu dialogu społecznego niż tego partnera prześladować.
Czy te głosy były przez naszych rozmówców przyjęte jako prawdy do wierzenia?
Nie; tak być nie może. Myśmy proponowali własną wersję wspólnego oświadczenia,
Chińczycy na to odpowiedzieli swoją wersją, myśmy się na to nie zgodzili.
Ale wydaje mi się, że Wysoka Izba powinna się zastanowić, czy jeśli prowadzimy
dialog stać nas na mówienie w Lhasie, Pekinie czy innych miastach chińskich,
twarzą w twarz, o intencjach Jego Świątobliwości Dalajlamy, o losach XI
Panczenlamy, o więźniu politycznym Czadrelu Rinpocze, o uwięzionych i prześladowanych
mnichach i mniszkach buddyjskich jeżeli o tym wszystkim mówimy, to powinniśmy
jednocześnie mówić o tym takim językiem, którym mówi deklaracja zgłoszona
przez inicjatorów. Otóż wydaje mi się, że jest tu jakiś rozziew; nieporozumieniem
jest mówienie, jeśli się prowadzi ten niełatwy, typu helsińskiego, dialog
z państwem, które formalnie podpisało wszystkie pakty międzynarodowe dotyczące
praw człowieka i obywatela, ale wykładnia ich, podobnie jak niegdyś w PRL,
dalece odbiega od sensu tych paktów i standardów... Powstaje pytanie, czy
dialog ten powinniśmy prowadzić przez takie moim zdaniem znacznie łatwiejsze
niż dialog, który prowadziliśmy z Chin deklaracje.
Chciałbym zgłosić jedno zastrzeżenie, które powoduje, że pod tą wersją
deklaracji moim zdaniem klub Akcji Wyborczej Solidarność podpisać się nie
może.
(Głos z sali: To się nie podpisze.)
Mianowicie samostanowienie w tym ujęciu jest sprzeczne z kanonem polskiej
polityki zagranicznej, ponieważ jak wskazał mój przedmówca z opozycji
my idziemy dalej niż Dalajlama. Czym innym jest bowiem autonomia, zabezpieczająca
prawa religijne, prawa ludzkie i prawa obywateli, a czym innym jest, w
sytuacji, kiedy uznajemy jedne Chiny, podważanie tej zasady. Chciałbym
zwrócić uwagę na to, że Chiny są państwem na tysiąc sposobów specyficznym;
specyfiką tego kraju jest m.in. to, że na 55% jego powierzchni mieszka
7 czy 8% mniejszości narodowych, które stanowią większość na tych terenach.
Uznając politykę i zasadę jednych Chin i przeciwstawiając się wszelkim
próbom ograniczenia wolności czy inkorporacji tych prowincji, które są
w tej chwili samodzielne (jak choćby Tajwan) czy tych, które zachowały
w ramach formuły chińskiej „jedno państwo dwa systemy” wolności demokratyczne
w europejskim tego słowa znaczeniu (jak Hongkong czy Makao), opowiadając
się za pokojową ewolucją i broniąc praw tych prowincji, moim zdaniem nie
powinniśmy w tej deklaracji negować zasady, którą Rzeczpospolita Polska
uznała za już przyjętą i przedyskutowaną.
Pierwsze moje zastrzeżenie wiąże się z tym, że jeśli prowadzimy dialog,
jeśli upominamy się o prawa Kościoła katolickiego, także mniejszościowego,
jeśli upominamy się o wolność dla buddystów, jeśli upominamy się o prawa
narodowe dla Tybetańczyków w ramach autonomii, którą formalnie Chińczycy
im przyznają, a wiemy, że faktycznie nie jest ona egzekwowana, to nie powinniśmy
jednocześnie w drugiej części tej deklaracji, mówiąc to wszystko, proponować
taką formę samostanowienia, która oznacza, że my tę zasadę jednych Chin
kwestionujemy.
Wnioskuję, aby w tej kwestii ta deklaracja wróciła do Komisji Sprawiedliwości
i Praw Człowieka i żeby została przynajmniej w tym jednym punkcie, który
jest wyraźnie sprzeczny z kanonami polskiej polityki zagranicznej, zrewidowana
i skorygowana. A wszystkim, którzy tak bojowo z łam polskiej prasy albo
z trybuny sejmowej głoszą hasła, które są nie mniej mi bliskie niż im,
chciałem powiedzieć, że wydaje mi się, że jest znacznie ważniejsze, żeby
stanąć i mówić to wprost Chińczykom uparcie i żądać tego, ponieważ lawina
bieg od tego zmienia, jak mówił poeta, po jakich toczy się kamieniach.
Jednymi z tych kamieni jesteśmy my. Czy my uparcie żądamy pewnych standardów
i nie godzimy się na formułę specyficznie chińskiej drogi interpretacji
tych standardów praw człowieka i czy my upieramy się przy naszych standardach,
czy robimy to tylko wysyłając z Warszawy do Tybetu deklaracje.
Uważam, że nie wolno ani dać się tu manipulować przez stronę chińską,
ani podlegać w tym miejscu takiej formule, formule dialogu, która jest
najprostsza, ponieważ nie wprost walczy się z tymi, których trzeba zmuszać
do chronienia naszych standardów, a robi się to z daleka śląc w ich stronę
tylko deklarację. Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Dziękuję panu posłowi.
Chciałem tylko zwrócić uwagę, panie pośle, że wniosek o odesłanie do
komisji nie może być zrealizowany bez złożenia poprawek, bo celem odesłania
do komisji mogą być tylko poprawki.
Proszę o zabranie głosu pana posła Andrzeja Potockiego w imieniu Klubu
Parlamentarnego Unii Wolności.
Poseł Andrzej Potocki:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Bardzo dziękuję
mojemu serdecznemu przyjacielowi i przewodniczącemu Komisji Spraw Zagranicznych
za pouczenia, jakich udzielił Wysokiej Izbie w kwestii odwagi.
Chcę powiedzieć, że od 1991 r. przy każdej możliwej okazji, przy każdej
wizycie przedstawicieli władz chińskich w Warszawie starałem się brać udział
w takim dialogu, tak długo, jak długo nie zorientowałem się, że jednym
ze sposobów prowadzenia polityki zagranicznej przez naszych przyjaciół
z Chińskiej Republiki Ludowej jest staranne dobieranie sobie rozmówców
i dzielenie ich na wygodnych i niewygodnych i pomijanie tych wszystkich,
którzy mają odwagę mówić prawdę.
Chyba efekt tego także był przy ostatniej wizycie polskiej delegacji
w Chinach, bo zdaje się, że skład tej delegacji do ostatniej chwili dramatycznie
się zmieniał i nie wszyscy, którzy byli przewidziani do tego, żeby mogli
wziąć udział w tym wyjeździe, wzięli w nim udział. Także chcę przypomnieć,
że jest przynajmniej kilku parlamentarzystów na tej sali, którzy wielokrotnie
aplikowali o wizę Chińskiej Republiki Ludowej po to, żeby móc twarzą w
twarz z Chińczykami omawiać problemy, które są przedmiotem debaty, móc
zobaczyć na własne oczy, jaka jest sytuacja w Tybecie i nigdy tej wizy
nie dostali. Jest przynajmniej jedna osoba, której z oczywistych powodów
nazwiska nie mogę wymienić, która w rezultacie do Tybetu przyjechała nielegalnie
z terytorium Nepalu na ciężarówce z robotnikami.
To też jest forma dialogu, ale to też świadczy o tym, w jaki sposób
jesteśmy traktowani. Tak się składa, że w każdej debacie w sprawach chińskich
podkreśla się ważność i wrażliwość dobrych stosunków z Chinami Ludowymi,
zapominając tutaj jednak, że podstawowym warunkiem tych dobrych stosunków,
tak jak je rozumie strona chińska, jest to, żeby słuchać jej we wszystkim,
w każdych argumentach, a zwłaszcza, żeby powielać jedną z najbardziej nieludzkich,
niefortunnych doktryn, które pojawiły się w XX wieku, gdziekolwiek na świecie,
w dziedzinie praw człowieka, doktrynę o różnych standardach praw człowieka
w różnych częściach świata. (Oklaski)
Żadna religia, żaden system filozoficzny, żaden system światopoglądowy
nie jest w stanie dowieść tego, że prawa Chińczyka, prawa Laotańczyka,
prawa Kubańczyka są inne niż prawa Polaka, Niemca czy Francuza...
(Poseł Stefan Niesiołowski: Prawa Tybetańczyka.)
... prawa Tybetańczyka także, ale to jest oczywiste. Każdy ma prawo
do wolności, każdy ma prawo do tego, żeby nie był głodny, każdy ma prawo
do tego, żeby jego godność i religijne poglądy były szanowane. Każdy ma
prawo do tego, żeby budzić się bezpiecznie i zasypiać bezpiecznie w swoim
własnym domu. Każdy ma prawo do tego, żeby nie być członkiem narodu, tak
jak naród tybetański, który w ciągu 40 lat panowania Chińskiego w Tybecie
utracił 20% swoich obywateli wskutek śmierci i 50% obywateli wskutek przymusowej
emigracji do Indii i innych krajów Azji.
Żaden kraj tego nie może o sobie powiedzieć, a Polska, która jest krajem
tak szczególnie doświadczonym przez ludobójstwo i przymusową emigrację,
musi mieć w tej sprawie specjalną wrażliwość i nie da się tego przeliczyć
na ilość sprzedanych czołgów, na ilość sprzedanych armat, czy na ilość
kontraktów handlowych, tym bardziej że, jak się okazuje, nasze stosunki
handlowe z Chinami kontynentalnymi, tj. zaledwie 110% tych stosunków handlowych,
które mamy z Tajwanem, porównywalnym z Polską.
Wreszcie sprawa samostanowienia i sprawa niepodległości.
Tybet był państwem niepodległym. Nie ma autorytetu w dziedzinie prawa
międzynarodowego, który nie stwierdzałby, że stan państwowy Tybetu przed
rokiem 1950 to był stan państwa de facto niepodległego, aczkolwiek nieaspirującego
do międzynarodowego uznania. Była to oczywiście teokratyczna republika,
republika mnichów. W 1950 r. dokonano najazdu, którego skutkiem była śmierć,
zniszczenie, którego skutki trwają do dzisiaj. Jeżeli mówimy tutaj o tym,
co się stało w ciągu ostatnich 40 lat, to dodam, że z udokumentowanych
tylko źródeł wiadomo, że co najmniej 18 osób, więźniów politycznych, zostało
zamordowanych w ciągu ostatniego półtora roku w więzieniach w okolicach
Lhasy, że pałac Potala, o którym tak pięknie mówił pan przewodniczący Bielecki
właśnie w tej chwili jest plądrowany, a dziedzictwo narodowe Tybetu, i
to co stanowiło własność dalajlamy jest wywożone do Szanghaju pod pretekstem
wystaw związanych z tak zwaną olimpiadą, której przyznanie zorganizowania
też jest wyjątkowym skandalem i wyjątkowym ugięciem się pod warunkami właśnie
stawianymi przez Chiny. W ten sposób olimpiada będzie odbywała się pod
hasłem Berlin 36, Moskwa 80, Pekin 2008. (Oklaski) Też wypada pogratulować
tym, którzy się na to zgodzili, którzy prowadzili dyplomatyczną akcję na
rzecz tej bezprzykładnej propagandowej hucpy.
Trzeba przypomnieć tutaj 12-letniego panczenlamę, którego losy nie
są znane, a który został aresztowany nie w związku z popełnieniem jakiegokolwiek
przestępstwa, ale dlatego że samo jego istnienie zagrażało chińskiej dominacji
w Tybecie, bo był symbolem.
Otóż, gdy ludzi się aresztuje za jakieś czyny, to można z tym dyskutować.
Gdy się kogoś aresztuje tylko dlatego, że jest, to jest już zbrodnia w
żaden sposób niewytłumaczalna.
(Głos z sali: To już było mówione.)
Apeluję do Wysokiej
Izby o przyjęcie tego apelu. Apeluję o zrozumienie, że nikt nie zamierza
podważać polityki jednych Chin. Uznajemy, że są jedne Chiny i uznajemy
też, że Tybet jest ich częścią. Samostanowienie to jest nic innego (już
kończę, panie marszałku, ostatnie zdanie), Wysoka Izbo, jak prawo narodu
do określenia swoich stosunków z innym narodem na zasadzie partnerstwa
i wzajemności, jak prawo do tego, żeby przywódca Chin Ludowych, tak jak
Hu Yaobang, który w 1980 r. przepraszał Tybetańczyków za krzywdy, których
doznali, usiadł z dalajlamą i ustalił relację autonomii Tybetu względem
Chin Ludowych.
Polityka jednych Chin nie ma tutaj nic do rzeczy, albowiem ani my,
ani Pekin, ani Lhasa nie zamierzają Chin dzielić. Ktokolwiek się tym argumentem
posługuje, dowodzi, że nie rozumie, o czym tutaj dzisiaj mówimy. Dziękuję
za uwagę. (Oklaski)
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Dziękuję panu posłowi.
Proszę o zabranie głosu pana posła Janusza Dobrosza w imieniu Klubu
Parlamentarnego Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Poseł Janusz Dobrosz:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Świat naszej
epoki, jak chyba nigdy dotąd, ma dwie, może trzy twarze. Jedna to uroczyste
deklaracje na międzynarodowych forach i zjazdach, gdzie reprezentanci większości
państw i 6 kontynentów deklarują poszanowanie praw człowieka, poszanowanie
dla odrębności narodowych, etnicznych, religijnych i kulturowych, druga
to bezwzględna walka o interesy strategiczne, o wpływy ekonomiczne, gdzie
sentymenty i świetlane idee ustępują przed smutną rzeczywistością, wielką
grą interesów najsilniejszych państw.
Klub Parlamentarny Polskiego Stronnictwa Ludowego zdaje sobie sprawę,
że na naszym globie jest wiele niegodziwości, że wiele narodów i kultur
nie może przebić się na niezależność. Naród tybetański jego wielce oryginalna
starożytna cywilizacja zasługuje na swobodny rozwój. O jej sile świadczy
fakt, że zarówno w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych filozofia i religia
Tybetu ma stałych zwolenników, a współczesna medycyna coraz częściej sięga
do osiągnięć myślicieli z Lhasy i Hemis. Mamy jednak poważne wątpliwości,
czy nawet najlepsze intencje przyświecające wnioskodawcom deklaracji Sejmu
RP o solidarności Sejmu z narodem tybetańskim spełnią swe cele. Czy nie
są to puste gesty, czy one pomogą Tybetańczykom realnie, w realnym układzie?
Zastanawia też fakt, dlaczego Sejm RP ma się zajmować losem wyłącznie
Tybetu i narodu tybetańskiego, skoro podobny, a nawet znacznie gorszy los
spotyka dziś naród kurdyjski i dziesiątki narodów Afryki i Azji. Państwo
teokratyczne, które przez określony czas funkcjonowało na terenie Tybetu,
to też nie jest przykład cywilizacji europejskiej czy przykład poszanowania
praw człowieka. Ponadto nie ulega wątpliwości, że powoli, ale konsekwentnie
mimo wszystko, mimo wszystkich tych zastrzeżeń, na lepsze zmieniają się
stosunki w całych Chinach, a rozwój gospodarczy, coraz większe otwarcie
się powoduje, że przejmowane są przez Chiny przynajmniej pewne uniwersalne
elementy cywilizacji europejskiej czy amerykańskiej. Oczywiście za wolno,
nie w pełni, ale czy inna władza chińska, załóżmy skrajnie prawicowa, również
by nie sięgała do tych starych azjatyckich metod? Trzeba się nad tym zastanowić,
obojętnie, jaki system by tam panował, a Tajwan nie może być tutaj odrębnym
przykładem. Powoli widzimy, że na gruncie prawa, które w ogóle w innym
wymiarze istniało w chińskiej państwowości, za cesarstwa chińskiego, zaczyna
coś do Chin przenikać. Z naszego punktu widzenia oczywiście zmiany te nie
są zadowalające, ale też zawarte w projekcie deklaracji stwierdzenia o
zagrożeniach iż władze chińskie usiłują doprowadzić do zmiany struktury
demograficznej w Tybecie nie wydają się zasadne. Choćby ze względów klimatycznych
i tradycji, które tam funkcjonują, po prostu Chińczycy czy Europejczycy
nie są w stanie normalnie funkcjonować w Tybecie, nie mogą się rozwijać
demograficznie co nie znaczy, że prześladowania będą popierane. Ale to
jest jakby za daleko idące. To jest w moim przekonaniu rzecz, która nawet
przy dobrych intencjach podważa wiarygodność tejże deklaracji.
Następnie zwrócić też trzeba zdecydowanie uwagę, że nasza oficjalna
dyplomacja to jest kwestia słowa: samostanowienie; jak do tego słowa
interpretacyjnie, według prawa międzynarodowego, podejść wyraźnie przyjmuje
taką, a nie inną jurysdykcję na terenie Chińskiej Republiki Ludowej i nie
kwestionuje takiej, a nie innej granicy. Zresztą jak rozmawiamy o mniejszościach
w Chinach, to też można byłoby się zastanawiać, jaka jest sytuacja Ujgurów
w Chińskiej Republice Ludowej.
Nie ulega wątpliwości, że my, Polacy, możemy pomagać Tybetowi, Tybetańczykom
w formie działań humanitarnych, wspierania działań kulturalnych choćby
ta wizyta Dalajlamy swego czasu w naszym Sejmie. Są od tego organizacje
i społeczne, i polityczne, i religijne. Ale zawarte w projekcie deklaracji
oceny i myśli... Trzeba by się zastanowić, czy w ten sam sposób postępują
tak bogate i cywilizowane kraje zachodnie, jak Stany Zjednoczone, Francja,
Niemcy, Kanada. Ich społeczeństwa często popierają w określonym wymiarze
takie, a nie inne dążenia Tybetańczyków, ale czy parlamenty, rządy tych
państw podejmują uchwały? Nie słyszałem o takich uchwałach parlamentarnych.
Współpracują i powoli, krok po kroku otwierają, właśnie poprzez rozwijający
się rynek, „kraj środka”, który kiedyś był krajem zupełnie zamkniętym.
Może ta droga ewolucyjna pozwoli Tybetańczykom się rozwijać, a nie to,
że będziemy tego rodzaju deklaracjami wzbudzać ostrożność. Choć mówię:
gdyby to zrobiły Stany Zjednoczone, może by to miało jakiś efekt, Rosja
załóżmy choć to już w ogóle przebrzmiała śpiewka ale Polska? Czy naprawdę
na wyrost nie składamy tutaj swoich deklaracji?
Dostrzegamy też zadziwiającą tendencję, że niektórzy politycy chcą
pouczać czy w tym wypadku zabiegać o takie czy inne słuszne prawa innych,
ale na własnym podwórku rzadko identyfikują się z podobnymi dążeniami tych,
którzy u nas, w Polsce, potrzebują pomocy, są krzywdzeni, prześladowani.
Reasumując, Klub Parlamentarny PSL nie może poprzeć tego projektu deklaracji
nie ze względów moralnych, ale z tych, które wcześniej przedstawiłem. Naprawdę
na gorące głowy lepiej nieraz, od czasu do czasu, troszeczkę spokoju, bo
wtedy można i Tybetańczykom pomóc, i ewolucyjnie sytuację zmienić. Dziękuję
bardzo.
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Dziękuję panu posłowi.
Proszę o zabranie głosu pana posła Wiesława Walendziaka w imieniu Klubu
Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość.
Poseł Wiesław Walendziak:
Panie Marszałku!
Wysoka Izbo! Historia deklaracji solidarności polskiego Sejmu z narodem
Tybetu jest typowa dla historii podobnych dokumentów przyjmowanych przez
parlamenty wielu demokratycznych państw, i tych najsilniejszych ze Stanami
Zjednoczonymi na czele, i tych bardzo niedużych państw europejskich. Już
wiele z nich takie deklaracje przyjęło, łącznie z Parlamentem Europejskim,
który nie tak dawno zajmował się tą sprawą. Podobne argumenty za i przeciw
pojawiały się w tych debatach, podobne dylematy, bo tak naprawdę nikt o
zdrowych zmysłach nie będzie przecież kwestionował faktów takich jak inwazja
Tybetu przez komunistyczne Chiny czy stosowanie na masową skalę represji
w Tybecie, dławienie wolności religijnych, obywatelskich na niespotykaną
zgoła skalę. Trudno kwestionować udokumentowane przypadki torturowania
mnichów, ludności cywilnej, znęcania się nad setkami więźniów sumienia.
Spór dotyczy w gruncie rzeczy tego, jak zmienić ten dramatyczny stan rzeczy,
jak zatrzymać politykę zmierzającą na oczach całego świata do likwidacji
narodu i jego wielkiej kultury. Jedni mówią: rozwijajmy wymianę handlową,
wspierajmy aspiracje komunistycznych Chin do odegrania istotnej roli na
arenie międzynarodowej, choćby przez organizację igrzysk olimpijskich.
Drudzy mówią: tak, wspierajmy i to jest też mój pogląd ale egzekwujmy
to, do czego Chiny same się zobowiązywały w ostatnim czasie, podpisując
rozliczne międzynarodowe traktaty odnośnie do ochrony praw człowieka; po
to podpisując, żeby otwierać się na ów świat, na wymianę handlową, na organizację
igrzysk olimpijskich. Nie może być tak, że na papierze Chiny świadczą jedno,
a w tym samym czasie zupełnie coś innego, zabierając rdzennym Tybetańczykom
ich ziemię, język, religię, historię, w końcu szacunek dla samych siebie.
Na taką mistyfikację godzić się nie można. Taka polityka nie jest skuteczna,
a może być wręcz groźna dla wolnego świata, jak każda polityka, która uznaje
fikcję za rzeczywistość.
Narzucona agresją
i podstępem Tybetowi w roku 1951 tzw. 17-punktowa ugoda upoważniała m.in.
wojska chińskie do wejścia na teren Tybetu, a chiński rząd do prowadzenia
tybetańskiej polityki zagranicznej. Ale w tej samej deklaracji, w tym samym
dokumencie Chiny przypominam, w napisanej przez nie same ugodzie obiecywały
Tybetańczykom autonomię oraz poszanowanie ich religii, obyczajów, podmiotowości,
podmiotowości rządów Dalajlamy w końcu. Dzisiaj właśnie za to, że Tybetańczycy
chcą autonomii, chcą wolności religii, za to, że uznają autorytet pozostającego
na emigracji Dalajlamy, spotykają ich tak okrutne prześladowania.
11 maja 2000 r. gościliśmy w parlamencie Rzeczypospolitej oficjalnie,
z pełnymi honorami, przywódcę Tybetu Dalajlamę. Polski parlament gościł
przywódcę Tybetu oficjalnie. Spotykali się z nim marszałkowie, szefowie
klubów i tu przyznam, że z wyjątkiem Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Wszyscy poza PSL formułowali wówczas ważne deklaracje pomocy i solidarności.
I właśnie dlatego, iżby nie były to tylko deklaracje, potrzebne jest oficjalne
stanowisko polskiego Sejmu. To stanowisko dojrzewa od 1,5 roku i można
je było cyzelować, można było je poprawiać, można było formułować wszelkie
wątpliwości, bo ten dokument był i w Komisji Spraw Zagranicznych, i, potem,
w Komisji Sprawiedliwości. Można było formułować owe wątpliwości, które
dzisiaj podniósł przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych. Zgłaszanie
dzisiaj poprawek, w czasie ostatnich posiedzeń w obecnej kadencji Sejmu,
jest po prostu propozycją likwidacji tej deklaracji, bo tak mi się wydaje
przyszły Sejm nie będzie miał już woli powrotu do tego tematu.
Wysoki Sejmie! W imię prawdy i solidarności, ale też w imię zdrowego
rozsądku, troski o jakość relacji międzynarodowych, jako Prawo i Sprawiedliwość
apelujemy o przyjęcie omawianego projektu. On jest powtórzeniem deklaracji
przyjmowanych przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Jest to dokument
bardzo podobny do tych przyjmowanych przez parlamenty, wiele parlamentów
czołowych zachodnich demokracji, jak również przez Parlament Europejski.
Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Dziękuję panu
posłowi.
Proszę o zabranie
głosu pana posła Krzysztofa Oksiutę w imieniu Klubu Parlamentarnego Stronnictwa
Konserwatywno-Ludowego.
Poseł Krzysztof Oksiuta:
Panie Marszałku!
Wysoka Izbo! W imieniu klubu Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego mam zaszczyt
poprzeć projekt tej uchwały, która solidaryzuje się z narodem tybetańskim.
Po tym, co zostało tutaj powiedziane, mogę dodać tylko jedno, że naród
polski był w podobnej sytuacji. Pamiętamy czasy komunizmu w Polsce, pamiętamy
to, jak traktowano ludzi, którzy próbowali bić się tutaj o wolność. Sam
swego czasu mogłem tego doświadczyć. Dlatego dziwię się, że z takiego klubu,
jak klub Akcji Wyborczej Solidarność, padały dzisiaj słowa, które słyszeliśmy
przed chwilą.
(Poseł Marcin Libicki: Jesteście głusi, nic nie słyszeliście.)
Właśnie.
Mam nadzieję,
że pan Czesław Bielecki zmieni swoje stanowisko po tej dyskusji, po wysłuchaniu
naszych wystąpień i wycofa swoją zgłaszaną poprawkę, tak byśmy mogli tę
uchwałę przyjąć.
Wydaje mi się,
że to, co powiedział tutaj Wiesiek Walendziak, jest istotne, że Dalajlama
był w parlamencie polskim, że go tutaj przyjęliśmy i mamy pewien dług wdzięczności
wobec wszystkich walczących na świecie, swego czasu też i o naszą wolność.
Pamiętamy rezolucje w stanie wojennym, pamiętamy wystąpienia prezydentów
Stanów Zjednoczonych, wówczas prezydenta Reagana, które dodawały nam otuchy,
kiedy jej potrzebowaliśmy, dawały nam nadzieję. Taka nadzieja jest dzisiaj
potrzebna narodowi tybetańskiemu.
Uważam, że czas zakończyć trwającą od dłuższego czasu w mediach dyskusję
na temat „Tybet, laptop i sprawa chińska”. Dziękuję. (Oklaski)
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Dziękuję panu
posłowi.
Lista posłów zapisanych do głosu została wyczerpana.
Pan poseł Kazimierz Działocha zgłosił się do zadania pytania.
Proszę bardzo, panie pośle.
Poseł Kazimierz Działocha:
Panie Marszałku!
Wysoka Izbo!
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Proszę tylko
określić adresata pytania.
Poseł Kazimierz Działocha:
Nie zgadzając
się głęboko z tym rozumieniem samostanowienia narodu, jakie przedstawił
tutaj pan poseł Potocki, i mając na uwadze jednoznaczną, wrogą wobec Chińskiej
Republiki Ludowej wymowę odpowiedniego fragmentu projektu rezolucji, tego
właśnie dotyczącego samostanowienia narodu tybetańskiego, chciałbym panu
posłowi sprawozdawcy, panu posłowi Wierchowiczowi, zadać pytanie. Ale wcześniej
przeczytam pewien tekst,
krótkie zdanie z autobiografii Dalajlamy, wydanej w Polsce półtora
roku temu, zatytułowanej „Wolność na wygnaniu”. Autobiografii w dosłownym
tego słowa znaczeniu, wydanej wraz z załączonymi dokumentami, których zawarcia
w tym wydawnictwie życzył sobie autor.
Otóż w orędziu
Dalajlamy z dnia 10 marca 1999 r. znajduję taki passus: „Dyskutowałem z
najbliższymi doradcami i ostatecznie określiłem główne zasady mojej drogi
środka. Opowiedziałem się za takim rozwiązaniem kwestii Tybetu, które nie
będzie oznaczać niepodległości naszego kraju ani oderwania od Chin. Głęboko
wierzę, że można znaleźć rozstrzygnięcie polityczne, które zapewni podstawowe
swobody i prawa narodu tybetańskiego w ramach Chińskiej Republiki Ludowej.
Najważniejszą sprawą jest dla mnie przetrwanie i zachowanie jedynego w
swoim rodzaju duchowego dziedzictwa Tybetu, którego istotą jest uczucie
i niestosowanie przemocy.”
Chciałem zapytać
pana posła Wierchowicza, czy my naszą rezolucją nie chcemy kreować wielkiej
postaci Dalajlamy w sposób, którego on by sobie nie życzył na bojownika
o niepodległość Tybetu, w znaczeniu oderwania Tybetu od Chińskiej Republiki
Ludowej. Czy to jest przysługa, jaką mu chcemy oddać?
Zgadzam się
także z tym, co powiedział pan poseł Bielecki. Czy to jest zgodne z kanonami
polskiej polityki międzynarodowej, polityki wobec Chińskiej Republiki Ludowej?
Proszę mi odpowiedzieć na pytanie, jak pogodzić jednoznaczną wymowę odpowiedniego
fragmentu tej rezolucji z tym, co tutaj powiedziałem i ze stanowiskiem
samego Dalajlamy. Dziękuję uprzejmie.
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Dziękuję panu
posłowi.
Jeszcze pan
poseł Marcin Libicki.
Poseł Marcin Libicki:
Panie Marszałku!
Wysoki Sejmie! Chciałem spytać pana posła sprawozdawcę, czy nie zgodzi
się z tym, że o ile rządy mogą czasami nie podzielać w praktyce uzasadnionych
aspiracji narodów i innych państw ze względów wyznaczanych przez swoje
zasady i cele polityczne, a nie kanony, jak tu była mowa, bo kanony to
jest podstawa, to parlamenty są bardziej odbiciem opinii publicznej i są
zobowiązane w znacznie większym stopniu do realizacji pewnych fundamentalnych
zasad moralnych bez żadnych kompromisów politycznych. Czy pan poseł sprawozdawca
zgodzi się ze mną, że stanowisko zajęte w imieniu Klubu Akcji Wyborczej,
mającego w nazwie „Solidarność”, jest wyjątkowo przykrym zgrzytem po wielu
latach tradycji, w której słowo „Solidarność” w Polsce odgrywało specjalną
rolę?
Ponieważ z pnia
„Solidarności” wyrasta nie tylko AWS, to chciałbym, korzystając z tej okazji,
z satysfakcją i przyjemnością stwierdzić, że jednak w imieniu wszystkich
hołdujących tradycji „Solidarności” padły tutaj słowa, i z ust przedstawiciela
Unii Wolności, i Prawa i Sprawiedliwości. Obu tym przedstawicielom dawnej...
(Głos z sali: i SKL-u.)
Przepraszam bardzo, tak, przedstawiciele SKL-u, to było tylko przejęzyczenie się. Wszystkim trzem przedstawicielom gratuluję i uważam, że uratowali oni honor „Solidarności” i polskie go parlamentu, w przeciwieństwie do innych. (Oklaski)
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Dziękuję panu
posłowi.
Pan poseł Mirosław Styczeń zada pytanie.
Teraz trudno
się połapać, kto jest skąd, jeszcze się nie nauczyliśmy na pamięć.
Poseł Mirosław Andrzej Styczeń:
Bardzo prosto,
panie marszałku, zarejestrowano zaledwie 8 komitetów wyborczych, także
ogólnopolskich.
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Proszę bardzo.
Poseł Mirosław Andrzej Styczeń:
Panie Marszałku!
Wysoka Izbo! Chciałem zadać trzy pytania posłowi sprawozdawcy.
Pierwsze. Czy nie sądzi on, że jest istotna różnica semantyczna i merytoryczna
między słowami „samostanowienie” a „niepodległość”? Mnie się wydaje, że
w rezolucji, o której debatujemy, nie mówimy o niepodległości Tybetu, mówimy
o samostanowieniu. Czy więc nie sądzi pan, panie pośle sprawozdawco, że
samostanowienie to znaczy przyjęcie takiego stanowiska, jakie przyjmie
naród tybetańskiego przywódcy naturalnego i obdarzonego naturalnym autorytetem?
Stąd sądzę, że to słowo jest właściwe i mam nadzieję, że taki pogląd podzieli
również pan poseł sprawozdawca.
Pytanie drugie.
Czy wierzy pan w to, że komuniści chińscy kiedykolwiek, obojętnie, czy
poddani jakimkolwiek naciskom, zgodzą się na wolność wyznawanej religii,
na wolność sumienia, wolność prasy, wolność myśli, wolność idei i wolność
samostanowienia o własnych losach Tybetańczyków, czy jakiegokolwiek podległego
kraju, również Ujgurów? tu zwracam się do obecnego pana posła Dobrosza.
Moje zdanie jest takie być może jak pańskie, że Ujgurzy też zasługują na
samostanowienie w ramach swojego życia w Chińskiej Republice Ludowej.
I wreszcie pytanie
trzecie. Czy nie sądzi pan, panie pośle sprawozdawco, że dotychczasowa
polityka zagraniczna i gospodarcza realizowana przez kolejne rządy niepodległej
III Rzeczypospolitej poniosła kompletne fiasko? Bo cóż nam dało tak wielokrotnie
podkreślane przez posła Bieleckiego, szefa Komisji Spraw Zagranicznych,
uprawianie polityki jednych Chin, popieranie tej polityki? Czy w związku
z tym poprawiły się relacje między narodami, między Polską a Chińską Republiką
Ludową? Czy poprawił się bilans handlowy? Z tego, co wiem, narasta on w
tempie ok. 300 mln rocznie na niekorzyść Polski i polskiej gospodarki i
będzie narastał. Wystarczy, żeby zobaczyć, jaki jest bilans handlowy daleko
silniejszej gospodarki amerykańskiej, Stanów Zjednoczonych z zestawieniem
z gospodarką Chińskiej Republiki Ludowej. Tak długo, proszę państwa, jak
w Chinach Ludowych będzie laogaj, będą obozy pracy i fabryki, gdzie będzie
się wykonywało pracę niewolniczą...
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Panie pośle,
pytanie, nie rozgadujmy się, ponieważ...
Poseł Mirosław Andrzej Styczeń:
Słusznie.
I na koniec
jeszcze suplement do pytania trzeciego.
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Zabraknie kondycji
fizycznej i będę musiał spowodować, żeby posiedzenie Sejmu trwało jeszcze
w sobotę.
Poseł Mirosław Andrzej Styczeń:
Chciałem jeszcze
zapytać pana posła sprawozdawcę to już będzie taki ostatni suplement,
bez komentarza czy poprawka posła Bieleckiego jest poprawką posła Bieleckiego
czy poprawką złożoną w imieniu klubu Akcji Wyborczej Solidarność? Dziękuję.
(Oklaski)
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Dziękuję panu.
Pan poseł Andrzej
Potocki, ale pytanie.
Poseł Andrzej Potocki:
Pytanie do pana
posła sprawozdawcy. Po pierwsze, czy rezolucje Organizacji Narodów Zjednoczonych,
na które powołuje się nasza rezolucja, projekt rezolucji Sejmu, zostały
kiedykolwiek uchylone, unieważnione bądź poprawione, czy obowiązują do
dzisiaj w formie, na jaką powołuje się ta uchwała?
Pytanie drugie.
Czy prawdą jest, panie pośle sprawozdawco, że rezolucje identycznej treści,
poszerzone tylko o kolejne przypadki łamania praw ludzkich i obywatelskich
w całej Chińskiej Republice Ludowej, w tym także na terenie prowincji Tybetu,
pojawiają się rokrocznie, są poddawane pod głosowanie w Komisji Praw Człowieka
Narodów Zjednoczonych z różnym skutkiem, albowiem oczywiście trwają tam
różne prace dyplomatyczne?
Po trzecie,
czy w jakiejkolwiek rezolucji przyjętej przez inne parlamenty padają słowa
o samostanowieniu i czy jakikolwiek fragment tej rezolucji albo jakiś fragment
dyskusji nad tą rezolucją odnosił się do sprawy niepodległości Tybetu?
Mam wrażenie, panie pośle sprawozdawco, że wywołano tutaj ducha, którego
w ogóle nie ma, stawiając postulat, który nie istnieje.
Wreszcie ostatnie
moje pytanie, panie pośle sprawozdawco. Czy prawdą jest, iż Chiny uprawiają
reedukację przez pracę? Chiny uprawiają pozbawianie ludzi wolności słowa
i wyznania. I że w Chinach dokonuje się najwięcej na świecie egzekucji?
Wykonuje się karę śmierci to wykonuje się ją publicznie. Że w Chinach
nie ma wolności związkowych? Nie istnieją i nie mogą tam działać wolne,
prawdziwe związki zawodowe. Że w Chinach nie istnieją demokratyczne wybory,
nie istnieją organy samorządu lokalnego, które byłyby poddane demokracji.
I czy te wszystkie stwierdzenia można rzeczywiście nazwać stwierdzeniami
antychińskimi? Czy jest to po prostu opis rzeczywistości? Tak samo, panie
pośle sprawozdawco, jak wtedy, gdy w Polsce nie było elementarnej wolności,
choć przecież nie gwałcono nas, przynajmniej w latach 70., 80., na tę skalę
co naród tybetański i inne narody zamieszkujące ChRL, czy wówczas uwagi
krytyczne o tym nazywano antypolskimi? Czy był to tylko po prostu wymysł
propagandowy? Proszę o odpowiedź na te pytania. (Oklaski)
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Dziękuję panu
posłowi.
Proszę o zabranie
głosu sprawozdawcę komisji pana posła Jerzego Wierchowicza.
Poseł Jerzy Wierchowicz:
Panie Marszałku!
Wysoka Izbo! Wiele zdań tutaj padło, dlatego iż ci, którzy je wypowiadali,
nie wczytali się w treść proponowanej deklaracji, a mianowicie Komisja
Sprawiedliwości i Praw Człowieka ani jednym słowem nie odnosi się do sprawy
niepodległości czy też samostanowienia Tybetu. Proszę zważyć na to, że
w akapicie czwartym komisja przytacza jedynie stwierdzenie, które jest
zawarte w trzech rezolucjach Organizacji Narodów Zjednoczonych, które to
rezolucje mówią o prawie do samostanowienia narodu tybetańskiego. Tylko
tyle. Sama komisja takiego postulatu w propozycji deklaracji oczywiście
nie zgłasza.
Odpowiadając na kilka
pytań szanownych panów, gdyż panowie zadawali pytania, chciałbym tylko
powiedzieć, iż wiele parlamentów niepodległych państw podjęło tego rodzaju
deklaracje w formie rezolucji, w formie uchwał, m.in. ostatnimi czasy podjęły
takie deklaracje parlamenty Niemiec, Francji, Szwecji, Stanów Zjednoczonych
oraz krajów mniejszych, także Litwa. Tak że nie ma tu mowy o tym, że Polska
jest państwem, które jako jedyne zabiera głos w tej sprawie. Gdyby nawet
tak było, to sądzę, że byłby to powód do chwały, a nie do wstydu.
Szanowni państwo,
stwierdzenia, które zawieramy w naszej deklaracji, są stwierdzeniem stanu
faktycznego. Nikt z państwa nie zaprzeczy, że w Chinach gwałci się prawa
człowieka, nie tylko w Tybecie, że w Chinach są obozy pracy przymusowej,
że w Chinach korzysta się z pracy dzieci, że w Chinach nie są przestrzegane
podstawowe prawa obywatela, prawa obywatelskie. Jest to stan faktyczny.
Nie są to twierdzenia, które zawarte zostały już w projekcie deklaracji
bez jakiejkolwiek podstawy faktycznej. Rzeczywiście, szanowni państwo,
jestem wdzięczny delegacji polskiego parlamentu na czele z panem posłem
Bieleckim, iż delegacja ta prosto w oczy mówiła stronie chińskiej o tym,
iż ten stan przestrzegania praw człowieka, a właściwie nieprzestrzegania
praw człowieka jest czymś nie do pogodzenia w cywilizowanym świecie. Ale
jeżeli stać było nas na mówienie tego prosto w oczy Chińczykom, to także
powinno nas stać na uchwalenie tej uchwały. I dlatego też myślę, że to,
co zostanie w tej deklaracji, będzie bardzo ważnym aktem polskiego parlamentu,
aktem, który udokumentuje to, że pamiętamy o tym, co w naszym kraju tak
niedawno się działo.
Ja mogę zrozumieć stanowisko Polskiego Stronnictwa Ludowego. Być może
kanony cywilizacyjne, kanony przestrzegania praw człowieka są inne w tym
ugrupowaniu, być może niewiele się zmieniło przez dwanaście ostatnich lat
w tym ugrupowaniu, jeżeli mówimy o tych bardzo ważnych kwestiach. (Oklaski)
Natomiast z
wielkim smutkiem i żalem słuchałem wystąpienia przedstawiciela Klubu Parlamentarnego
Akcji Wyborczej Solidarność. I tutaj smutek był chyba dominującym uczuciem.
Nie wiem, czy rzeczywiście mówił to przedstawiciel klubu parlamentarnego,
gdyż jeszcze na parę chwil przed wystąpieniem przedstawiciela Klubu Parlamentarnego
AWS widziałem inne nazwisko na tablicy, która jest przed nami. I sądzę,
że jest dziwnym chichotem historii, że przedstawiciel Akcji Wyborczej Solidarność
dzisiaj kwestionuje taką deklarację, kiedy to Dalajlama, kiedy to Wałęsa,
kiedy to Solidarność posługiwały się takimi samymi sposobami walki z reżimem
totalitarnym i tej tożsamości dzisiaj nie widać. Jak straszliwie rozeszły
się drogi, nie sądzę, że tych dwóch wielkich ruchów społecznych, ale jak
dochodzi do dziwnych sytuacji, myślę, że z inicjatywy jednostkowej, a nie
z inicjatywy całego klubu parlamentarnego. Mam nadzieję, że Klub Parlamentarny
Akcji Wyborczej Solidarność, wybaczcie panowie, nie posłucha swojego przedstawiciela,
zagłosuje zgodnie z tym, o czym mówili pozostali panowie posłowie związani
z ruchem Solidarność i nie tylko zresztą.
Szanowni państwo,
myślę, że pytania pana posła Potockiego są oczywiste i jednocześnie sam
pan poseł udzielił sobie odpowiedzi. Bo przecież nikt z nas nie zaprzeczy
temu, że w Chinach nie dzieje się dobrze. Każdy z nas jest zbulwersowany
tym, że w Chinach odbędzie się olimpiada w 2008 r., która będzie w jakiś
sposób legitymizować totalitaryzm chiński i chyba nikt z nas z tego względu
nie będzie głosował przeciwko deklaracji, o której dzisiaj rozmawiamy.
Szanowni państwo,
ja popieram w całej rozciągłości projekt deklaracji, który przedłożyłem,
którą miałem zaszczyt przedstawić Wysokiej Izbie, a co do poprawki pana
posła Bieleckiego, przyznaję, że w wystąpieniu pan poseł Bielecki tej poprawki
nie zgłosił i nie sformułował.
(Głos z sali: Teraz dał kartkę.)
Jeżeli złożył
ją, to myślę, że można ją rozpoznać podczas jednego posiedzenia Komisji
Sprawiedliwości i Praw Człowieka i poddać pod głosowanie jeszcze w jutrzejszym
porannym bloku głosowań, tak by przyjąć deklarację, gdyż sądzę, że jest
to ważny akt prawny, jest to ważny akt solidarności z narodem, który cierpi,
z narodem, który także oczekuje, szanowani panie, szanowni panowie, aktu
solidarności.
Ktoś z panów
przemawiających wspomniał o tym, jakże Polacy byli wdzięczni wszystkim
tym, którzy w stanie wojennym, czy też przed tym czy też po tym tragicznym
wydarzeniu w naszej historii, wdzięczni byli wszystkim tym, którzy się
z nami solidaryzowali na całym świecie. My mamy ten wielki dług wdzięczności
wobec wszystkich tych, którzy nas nie zostawili wtedy w opresji, w jakiej
się znajdowaliśmy. Jesteśmy to winni także narodowi
tybetańskiemu i wszystkim tym narodom, które dzisiaj są niesamodzielne,
które także cierpią pod różnego rodzaju tyraniamii czy też dyktaturami.
O tym winniśmy pamiętać w polskim parlamencie niezawisłej Rzeczypospolitej.
Dziękuję. (Oklaski)
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Dziękuję panu
posłowi.
Pan poseł Janusz
Dobrosz.
Poseł Janusz Dobrosz:
W formie sprostowania.
Nie wiem, czy zabierający głos przed chwilą poseł Wierchowicz słuchał mojego
wystąpienia. Zakwestionowałem dwa fragmenty rezolucji i wyraźnie stwierdziłem,
co do kwestii samostanowienia, jaka powinna być wykładnia, i co do kwestii
demograficznych zmian.
Nigdy natomiast
nie pozwoliłem sobie, ani mój klub parlamentarny, na to, żeby kwestionować
takie czy inne poglądy Unii Wolności.
Jeżeli tak ma
wyglądać pochylenie się nad tematem Tybetańczyków i tworzenie wokół tego
atmosfery walki politycznej, i zaprzeczanie temu, co tutaj wspólnie robimy,
i tej idei, to zabierającemu głos panu Wierchowiczowi serdecznie gratuluję.
Jeszcze raz
powtarzam: Nie chodziło o zasadę i nie chodziło o to, czy my nie jesteśmy
wrażliwi na los Tybetańczyków, tylko o formę czy ta forma im pomoże,
czy nie. Były tutaj cytowane inne zdania. Ale jeżeli tak, to z głębokim
smutkiem to odnotowuję i mogę tylko tyle stwierdzić: Jeżeli po wyborach
nie spotkamy się w tym składzie, to chwała Bogu.
(Poseł Krzysztof Oksiuta: Ale nie wiadomo, z kim się spotkamy...)
Wicemarszałek Franciszek Jerzy Stefaniuk:
Dziękuję panu
posłowi.
Zamykam dyskusję.
W związku z
tym, że w czasie drugiego czytania zgłoszono do przedłożonego projektu
deklaracji poprawki, proponuję, aby Sejm skierował ponownie ten projekt
do Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka w celu rozpatrzenia zgłoszonych
poprawek.
Jeżeli nie usłyszę
sprzeciwu, będę uważał, że Sejm propozycję przyjął.
Sprzeciwu nie
słyszę.