Chiny w Genewie
11 marca ministrowie spraw zagranicznych państw Unii Europejskiej rozmawiali o sytuacji w dziedzinie praw człowieka w Chinach przed 58. sesją Komisji Praw Człowieka ONZ. Ponownie doszli do zdumiewających konkluzji: oświadczyli, że poprą projekt rezolucji, jeśli zostanie on wniesiony, gdyż ChRL na krytykę zasługuje (szafowanie karą śmierci, powszechne stosowanie tortur, Tybet, Xinjiang itd.), ale sami projektu nie przedstawią.
Jednocześnie zapowiedziano kontynuowanie “dwustronnego dialogu” o prawach człowieka z Pekinem, choć i Parlament Europejski, i parlamenty poszczególnych państw (zwłaszcza Wielkiej Brytanii) uznały, że nie ma on większego sensu i nie przynosi żadnych rezultatów.
Trudno znaleźć usprawiedliwienie dla tej decyzji, która wydaje się godzić w sam sens istnienia i działania Komisji. Bo czemu miałaby ona służyć, jeśli nie potępianiu państw, o których doskonale wiadomo, że dopuszczają się drastycznych naruszeń praw człowieka?
Najlepiej chyba podsumowały to dwie tybetańskie mniszki, byłe więźniarki polityczne z osławionego Drapczi, podróżujące akurat po Europie: “Porównanie tchórzliwego zachowania Unii Europejskiej z postawą naszej przyjaciółki Ngałang Sangdrol, która nie dała się uciszyć nawet w więzieniu, napawa głębokim obrzydzeniem”.
Jeśli nie ostatnia, to jedna z ostatnich,
nadzieja w Polsce.