CHINY
Chińska Republika Ludowa (ChRL) jest państwem autorytarnym, w którym władzę sprawuje Komunistyczna Partia Chin (KPCh). Członkowie partii zajmują niemal wszystkie wysokie stanowiska w administracji cywilnej, wojskowej i policyjnej na szczeblu krajowym i regionalnym. Władza najwyższa należy do członków Politbiura (...)
TYBET
(Tę część raportu o Chinach opracowano zgodnie z Ustępem 536(b) Ustawy 103-236. Stany Zjednoczone uznają Tybetański Region Autonomiczny - dalej: Tybet - za część Chińskiej Republiki Ludowej. Zachowanie i rozwój unikalnego dziedzictwa religijnego, kulturalnego i językowego oraz ochrona podstawowych praw jego narodu nadal budzi niepokój).
Poszanowanie praw indywidualnych
Trudno dokładnie określić stopień pogwałceń praw człowieka w Tybecie, ponieważ rząd ChRL ściśle kontroluje tak dostęp do samego Tybetu, jak do informacji o nim. Niemniej z wiarygodnych raportów wynika, że władze chińskie nadal dopuszczały się poważnych naruszeń praw człowieka w Tybecie - w tym tortur, arbitralnych aresztowań, uwięzień bez publicznego procesu oraz długotrwałego więzienia tybetańskich nacjonalistów za pokojowe wyrażanie poglądów politycznych. Wciąż trwa, a w niektórych wypadkach wręcz zwiększa się ścisła kontrola religii i podstawowych wolności.
Władze zezwalają na niektóre tradycyjne praktyki religijne i publiczne manifestowanie wierzeń. Działania uznawane za medium politycznego sprzeciwu nie są jednak tolerowane; tłumi się je natychmiast przy użyciu siły. W 1997 roku osoby podejrzewane o działalność polityczną były prześladowane. Rząd realizował - nieskuteczną - kampanię dyskredytowania Dalajlamy jako przywódcy religijnego, próbując ograniczyć wpływy sympatyzujących z nim duchowych i świeckich przywódców. Kampanię prowadzono pod hasłem “Buddyzm musi dostosować się do socjalizmu, a nie socjalizm do buddyzmu”. W ramach kampanii reedukowano mnichów i mniszki. W dalszym ciągu zakazane były fotografie Dalajlamy. Liczne raporty mówią o aresztowaniach i torturowaniu mnichów i mniszek podejrzewanych o działalność polityczną, a także o zamknięciu wielu klasztorów.
Władze w Tybecie obawiały się aktów przemocy i demonstracji w czasie przekazywania Hongkongu (lipiec); ze względu na bezpieczeństwo, wprowadzono ograniczenia w podróżowaniu. Nic jednak nie wskazuje na to, by w okresie tym doszło do niepokojów; w 1997 roku nie odnotowano też w Tybecie ataków bombowych ani żadnego aktu przemocy na tle politycznym. Cudzoziemcy - w tym pracownicy międzynarodowych organizacji pozarządowych - mieli od połowy 1997 trudności z dostępem do Tybetu; w niektórych wypadkach trwały one do końca roku.
Środki ochrony prawnej uwięzionych i aresztowanych Tybetańczyków są takie same, jak w całych Chinach - niewystarczające i w teorii, i w praktyce. Brak dostępu do więźniów i więzień niezależnych [obserwatorów] utrudnia określenie stopnia pogwałceń [praw] i liczby więźniów tybetańskich. Niemniej z wielu wiarygodnych raportów wynika, że są oni torturowani, bici i niewłaściwie traktowani. W październiku [organizacja] Physicians for Human Rights opublikowała raport na podstawie wywiadów, przeprowadzonych w 1996 roku z 258 tybetańskimi uchodźcami, którzy przedostali się do Indii. 38 z nich twierdzi, że byli bici, rażeni prądem elektrycznym, wiązani i zawieszani tak, by sprawiało to ból, znieważani oraz poddawani innym torturom.
Kilka zagranicznych delegacji odwiedziło więzienia w Tybecie. W kwietniu przybyła na rozmowy na temat praw człowieka grupa norweska, której zezwolono na wizytę w lhaskim więzieniu Drapczi. Delegaci spotkali się z więźniami kryminalnymi, nie uzyskali jednak dostępu do więźniów politycznych. W sierpniu w więzieniu tym była również delegacja ze Szwajcarii. We wrześniu wizytę w więzieniu złożyło siedmiu niemieckich parlamentarzystów z Podkomisji ds. Praw Człowieka i Pomocy Humanitarnej Bundestagu. W październiku była w Drapczi delegacja Grupy Roboczej ONZ ds. Arbitralnych Uwięzień, której zezwolono na przeprowadzenie wywiadów z pewnymi więźniami bez nadzoru urzędników chińskich.
W lutym odrzucono apelację Ngałanga Czoephela, 29-letniego tybetańskiego etnomuzykologa, który pod koniec 1996 roku skazany został na 18 lat więzienia za “szpiegostwo”; przebywa on nadal w jednym z więzień. W kwietniu, na zamkniętym procesie, skazano na sześć lat więzienia byłego opata klasztoru Taszilhunpo, Czadrela Rinpocze. 58-letniego opata aresztowano w 1995 roku za komunikowanie się z Dalajlamą w sprawie poszukiwania inkarnacji Panczenlamy, postaci numer dwa w religijnej hierarchii Tybetu. Pomiędzy aresztowaniem a wydaniem wyroku nie udzielano żadnych informacji na temat Czadrela. Wraz z nim skazano jeszcze dwie osoby za “zmowę z siłami separatystycznymi za granicą”: Czampę Czunga, asystenta - na pięć lat, i Samdrupa - na dwa lata. Z wiarygodnych raportów wynika, że Czadrel Rinpocze osadzony jest w tajnym więzieniu w Sichuanie; nie może utrzymywać żadnych kontaktów z innymi więźniami, przyjmować odwiedzających ani opuszczać celi.
Zachodnia prasa donosiła, że dwaj Tybetańczycy, Szol Dała i Topgjal, skazani zostali, odpowiednio, na dziewięć i sześć lat więzienia za sporządzenie listy obecnych i byłych więźniów, którą zamierzali przekazać za granicę. We wrześniu 132 więźniów - w tym aresztowani za przestępstwa polityczne - uzyskało przedterminowe lub warunkowe zwolnienia za “poddanie się reformie” i dobre sprawowanie.
Według sprawozdania Bai Zhao, przewodniczącego Najwyższego Sądu Ludowego w Tybecie, w 1996 roku sądy rozpatrywały 47 spraw dotyczących 98 osób oskarżonych o “narażanie bezpieczeństwa państwa”.
Polityka planowania rodziny stanowi nadal ważny cel władz w Tybecie, jest ona jednak stosowana łagodniej wobec osób pochodzenia tybetańskiego, którym w dalszym ciągu zezwala się na posiadanie większej liczby dzieci niż Hanom (etnicznym Chińczykom).
Wolność religii
Rząd zezwala na wiele form działalności religijnej w Tybecie. Nie toleruje przy tym manifestacji religijnych, które uznaje za nawoływanie do niepodległości lub wyraz “separatyzmu”. Na wrześniowej konferencji prasowej przedstawiciel rządu tybetańskiego porównał postępowanie chińskich władz w Tybecie do kroków, jakie podejmują rządy innych państw wobec sekt religijnych. Chiny potępiają polityczną działalność Dalajlamy i [jego] rządu na wychodźstwie. Media prowadziły gwałtowną kampanię, w której - usiłując podważyć wiarygodność Dalajlamy jako autorytetu religijnego - przedstawiano go jako “przestępcę”, usiłującego doprowadzić do podziału Chin. Urzędnicy państwowi utrzymują, że dialog z Dalajlamą jest zupełnie niemożliwy, gdyż swymi działaniami przeczy on składanym wielokrotnie zapewnieniom, że nie domaga się niepodległości Tybetu.
Większość Tybetańczyków - również urzędnicy państwowi i członkowie partii komunistycznej - praktykuje w pewien sposób buddyzm. Około 1 tys. duchownych zasiada w lokalnym Zgromadzeniu Ludowym i komitetach Ogólnochińskiej Ludowej Politycznej Konferencji Konsultacyjnej. W trosce o lojalność wobec partii rząd podejmował kroki, mające nakłonić członków lokalnego oddziału KPCh - ponad 70 procent z nich jest z pochodzenia Tybetańczykami - do przestrzegania zasady ateizmu.
W Tybecie klasztory buddyjskie są ściśle związane z działalnością niepodległościową. W 1997 roku rząd rozszerzył kampanię edukacji patriotycznej, prowadzoną rok wcześniej w trzech klasztorach, na wszystkie świątynie Tybetańskiego Regionu Autonomicznego. Celem owej kampanii, która okazała się zupełnie nieskuteczna w zmienianiu postaw Tybetańczyków, było przejęcie kontroli nad klasztorami oraz wydalenie z nich osób sympatyzujących z Dalajlamą i opowiadających się za niepodległością Tybetu. Według źródeł emigracyjnych, mnisi mają być “patriotyczni” i podpisywać deklaracje, w których odrzucają niepodległość Tybetu i chłopca uznanego przez Dalajlamę za XI Panczenlamę, poddają krytyce Dalajlamę, opowiadają się za jednością Tybetu i Chin oraz zobowiązują do niesłuchania audycji Głosu Ameryki. Z wiarygodnych raportów wynika, że mnisi odmawiający podpisania deklaracji lojalności byli wydalani z klasztorów; nie zezwalano im również na powrót do rodzinnych domów i podjęcie pracy. Pod koniec roku we wszystkich świątyniach eksponowano zdjęcia wybranego przez Pekin Panczenlamy i przepisy regulujące działalność religijną. Kampania wzbudziła ogromny opór i niechęć tak mnichów, jak świeckich buddystów - niektórzy uciekali nawet z Tybetu. Według opublikowanego w maju raportu organizacji pozarządowej, urzędnicy państwowi zastanawiali się nad zmianą taktyki, gdyż surowe metody i kary zaczynały obracać się przeciw władzom. Biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców szacuje, że rokrocznie ucieka z Tybetu do Nepalu około 3 tys. Tybetańczyków.
Władze chińskie twierdzą, że w Tybecie jest ponad 46,3 tys. mnichów i mniszek buddyjskich w 1.780 klasztorach i świątyniach; niektórzy turyści potwierdzali doniesienia o rosnącej liczbie duchownych. Rząd stara się jednak ograniczać rozwój klasztorów buddyjskich, widząc w nich obciążenie gospodarcze dla lokalnych [społeczności] i narzędzie politycznej infiltracji społeczności emigracyjnej. Władze informują, że ściśle przestrzegają limitów liczby mnichów w głównych klasztorach. Po niepokojach w Gandenie w maju 1996 roku i prowadzonej później kampanii liczba mnichów spadła tam z 700 do 500.
Rząd nadal kontroluje codzienne aktywności głównych świątyń. Choć władze zapewniają klasztorom minimalną pomoc finansową, sprawują nad nimi kontrolę przez kierowane przez rząd komitety demokratycznego zarządzania i lokalne urzędy ds. religii. W kwietniu 1996 roku wydano przepisy, stanowiące, że do owych komitetów wchodzić mogą jedynie “patriotyczni i oddani” duchowni. Nadal jednak powszechne są nastroje antyrządowe, co świadczy, że wysiłki władz nie przyniosły większych rezultatów.
Rząd utrzymuje, że wybrany przezeń i intronizowany w 1995 roku chłopiec jest jedenastą inkarnacją Panczenlamy. Pojawił się on publicznie w Pekinie w sierpniu, gdzie uczestniczył w ceremoniach religijnych związanych z obchodami 10. rocznicy utworzenia Szkoły Wyższej Buddyzmu Tybetańskiego. Władze chińskie nie ujawniają żadnych informacji o miejscu jego pobytu. Rząd nadal więzi chłopca - i jego rodzinę - wybranego przez Dalajlamę. Władze nie zezwalają nikomu na kontakt z żadnym z chłopców. Mnisi tybetańscy utrzymują, że zmuszano ich do podpisywania “aktów lojalności” wobec dziecka mianowanego przez władze. Tybetańczycy powszechnie jednak opowiadają się za kandydatem Dalajlamy. Partia wzywała swych członków do popierania “oficjalnego” Panczenlamy; Wydział Propagandy Komitetu KPCh w Szigace wydrukował zdjęcia owego chłopca - “do użytku prywatnego i publicznego”.
Władze odbudowywały buddyjskie świątynie, których większość zniszczono w epoce rewolucji kulturalnej. Rząd przeznaczał na ten cel pokaźne sumy, po części w celu promowania turystyki w Tybecie. W klasztorach mieszkają i uczą się młodzi mnisi, co umożliwia przekazanie tradycji buddyjskich przyszłym pokoleniom. Choć zgodnie z prawem do klasztorów wstępować mogą tylko osoby, które ukończyły 16 rok życia, faktycznie wielu mnichów jest znacznie młodszych.
W grudniu Międzynarodowa Komisja Prawników, organizacja pozarządowa, wydała raport, w którym krytykuje ograniczanie wolności religii w Tybecie.
Rozwój gospodarczy i ochrona dziedzictwa kulturowego
Podobnie jak 54 innym mniejszościom etnicznym, Tybetańczykom nominalnie przysługują preferencje w dziedzinie zawierania małżeństw i planowania rodziny. W praktyce jednak Tybetańczycy są powszechnie dyskryminowani, zwłaszcza przy zatrudnianiu.
Rząd centralny i inne prowincje Chin subsydiują gospodarkę Tybetu, której roczny przyrost wynosił w latach 1989-1996 10,5 procent. Ponad 90 procent budżetowych dochodów Tybetu pochodzi ze źródeł zewnętrznych. Wobec Tybetu prowadzi się również specjalną politykę gospodarczą i podatkową. Przywileje te ściągają jednak wielu imigrantów narodowości Han [etnicznych Chińczyków] i Hui [chińskich muzułmanów] z innych regionów Chin, którzy konkurują z tybetańskimi przedsiębiorcami i robotnikami i często wypierają ich [z rynku]. Ogólnie rzecz biorąc, polityka rozwoju gospodarczego przyczyniła się do podniesienia stopy życiowej licznych Tybetańczyków, niemniej największe korzyści odnoszą z niej Chińczycy. Rozwój turystyki i nowe wpływy kulturowe przyczyniają się również do niszczenia tybetańskich tradycji, obyczajów i środowiska naturalnego, zagrażając kulturze tybetańskiej.
Wysoki jest poziom analfabetyzmu - w całej społeczności wynosi on obecnie około 40, a w niektórych regionach sięga nawet 80 procent. W ciągu ostatnich lat urzędnicy chińscy marginalizowali język tybetański w systemie edukacyjnym. W wiejskich szkołach podstawowych naucza się po tybetańsku, lecz nauka trwa w nich z reguły dwa lub trzy lata. Do szkół podstawowych uczęszcza około 70 procent dzieci, większość kończy jednak formalną edukację na wspomnianych szkołach wiejskich. Rząd ogłosił ostatnio odejście od polityki nauczania wyłącznie po tybetańsku w owych szkołach i zaczyna nauczanie chińskiego już w pierwszej klasie. Rząd utrzymuje, że krok ten podjęto z myślą o przygotowaniu Tybetańczyków do konkurowania z młodzieżą chińską i zapewnienia im większych możliwości uzyskania lepszego wykształcenia i pracy. Lokalni urzędnicy ministerstwa edukacji twierdzą, że tybetański jest głównym językiem w szkołach średnich, choć prowadzi się w nich również zajęcia - przede wszystkim, lecz nie wyłącznie dla Hanów - z chińskim jako językiem wykładowym. Zamyka się, powołane w latach 80., tybetańskie eksperymentalne szkoły średnie, które cieszyły się ogromnym powodzeniem. W regionalnych szkołach średnich wciąż naucza się niektórych przedmiotów po tybetańsku, niemniej do ich ukończenia niezbędna jest znajomość chińskiego.
Uniwersytet Tybetański - to mała szkoła wyższa dla 1,3 tys. studentów, utworzona, by kształcić tybetańskich nauczycieli dla regionu. Tybetańczycy z ogromną niechęcią patrzą na rosnącą liczbę chińskich studentów i wykładowców. Choć [według oficjalnych statystyk] Tybetańczycy stanowią 95 procent ludności TRA, wśród studentów jest ich 80, a wśród wykładowców zaledwie 30 procent. Teoretycznie, Tybetańczycy mają uprzywilejowaną pozycję przy naborze, często jednak przyjmuje się studentów chińskich, gdyż, dzięki znajomości chińskiego i lepszemu wykształceniu, zdobywają oni więcej punktów na egzaminach wstępnych. Wykładowcy, zwłaszcza z wydziału filologii tybetańskiej UT, uznawanego za “wylęgarnię” dysydentów, muszą brać udział w wiecach edukacji politycznej i ograniczać program studiów, by zapobiec “separatystycznym” politycznym i religijnym wystąpieniom na uczelni. Ze względów politycznych na indeks trafiły nawet pewne starożytne teksty.
Dalajlama i eksperci tybetańscy obawiają się, że programy rozwoju gospodarczego i inne plany rządu centralnego, przyjęte na konferencji roboczej w 1994, zachęcają do napływu Chińczyków do Tybetu, co zagraża tradycyjnej kulturze i burzy równowagę demograficzną. Większa swoboda poruszania się w granicach Chin, sponsorowany przez rząd rozwój gospodarczy oraz perspektywa uzyskania [szybkich] zysków doprowadziły do gwałtownego wzrostu populacji nietybetańskiej (Chińczyków Han i Hui) w Lhasie i innych miastach Tybetu. Wydaje się, że coraz więcej “pozostających w ruchu” Chińczyków [ludność wiejska, która opuściła domy w poszukiwaniu lepszego życia i z reguły stara się znaleźć pracę i mieszkanie w wielkich miastach] próbuje wykorzystać owe możliwości. Większość imigrantów deklaruje pobyt czasowy, niemniej w zawrotnym tempie rośnie liczba placówek, zwłaszcza restauracji i sklepów, prowadzonych przez Chińczyków. W Lhasie Chińczycy stanowią już trzecią część lub nawet połowę populacji. W innych regionach jest ich mniej, na wsiach stanowią znikomy procent ludności. Chińscy urzędnicy utrzymują, że Tybetańczycy stanowią 95 procent oficjalnie zarejestrowanej ludności TRA. Statystyki te nie uwzględniają jednak osób przebywających tu “czasowo”, ani funkcjonariuszy wojska i milicji oraz ich rodzin, którzy mieszkają w Tybecie całymi latami.
Polityka rozwoju gospodarczego, wzmocniona w Tybecie subsydiami rządu centralnego, modernizuje pewne warstwy społeczeństwa i zmiania tradycyjny sposób życia Tybetańczyków. Choć w ostatnich latach rząd starał się odbudowywać materialne struktury oraz inne aspekty buddyzmu tybetańskiego i tybetańskiej kultury, które zniszczono w okresie rewolucji kulturalnej, represje społeczne i polityczne wciąż ograniczają podstawowe prawa Tybetańczyków i zagrażają unikalnemu dziedzictwu kulturowemu, religijnemu i językowemu Tybetu.
[Pieczęć]
Home
Aktualności
Raporty
Teksty
Archiwum
Linki
Pomoc
Galeria
NOWA STRONA (od 2014 r.)