Departament Stanu USA

1-10-1999

wersja do druku

Share

Tybet - Raport o wolności religii na świecie w 1998 roku

(Tę część raportu o Chinach opracowano zgodnie z Ustępem 536(b) Ustawy 103-236. Stany Zjednoczone uznają Tybetański Region Autonomiczny - dalej: Tybet - za część Chińskiej Republiki Ludowej. Zachowanie i rozwój unikalnego dziedzictwa religijnego, kulturalnego i językowego Tybetu oraz ochrona podstawowych praw jego narodu nadal budzi niepokój).

Część I: Wolność religii

Trudno dokładnie określić stopień pogwałceń praw religijnych w Tybecie, ponieważ rząd ChRL ściśle kontroluje tak dostęp do samego Tybetu, jak do informacji o nim.

Konstytucja Chińskiej Republiki Ludowej gwarantuje wolność religii, niemniej rząd poddaje ścisłej kontroli praktyki religijne i miejsca kultu w Tybecie. Choć władze pozwalają na tradycyjne praktyki religijne i publiczne manifestowanie wiary, nie tolerują i natychmiast brutalnie tłumią wszelkie działania, które uznają za medium politycznych protestów – np. manifestacje religijne, nawołujące do niepodległości Tybetu lub w jakikolwiek sposób związane z “separatyzmem”. Ogólnochińska kampania służb bezpieczeństwa dotarła i do Tybetu; “Wielka Tradycja” buddyzmu jest atakowana coraz silniej. Rząd prowadzi kampanię krytykowania Dalajlamy, najwyższego autorytetu buddyzmu tybetańskiego, i jego rządu emigracyjnego. Próbując podważyć jego autorytet duchowy, oficjalne media zajadle atakują “klikę Dalaja”, nazywając Dalajlamę “kryminalistą”, który usiłuje podzielić Chiny.

Pod koniec 1998 roku rząd nasilił kampanię dyskredytowania Dalajlamy i ograniczania władzy sympatyzujących z nim przywódców religijnych i świeckich. Jesienią 1998 roku media zaczęły publikować coraz bardziej napastliwe artykuły, w których nazywano Dalajlamę “kryminalistą” i krytykowano jego “działalność separatystyczną”. Rząd centralny i urzędnicy lokalni często powtarzają, że dialog z Dalajlamą jest w istocie niemożliwy, i utrzymują, iż jego czyny zadają kłam publicznym deklaracjom, w których zapewnia, że nie nawołuje do niepodległości Tybetu. W czerwcu 1998 roku prezydent Jiang Zemin i Dalajlama wyrażali gotowość do dialogu, niemniej rząd odrzucił później wszelkie propozycje nawiązania rozmów, jakie złożył mu Dalajlama.

Większość Tybetańczyków mniej lub bardziej intensywnie praktykuje buddyzm tybetański. Chińscy urzędnicy podają, że w Tybecie jest ponad 46.300 buddyjskich mnichów i mniszek oraz około 1.780 klasztorów, świątyń i miejsc kultu. Liczby te dotyczą tylko Tybetańskiego Regionu Autonomicznego. Wśród tybetańskiej populacji innych regionów Chin jest podobny odsetek duchownych. Buddyzm praktykuje wielu tybetańskich urzędników i członków partii. Około tysiąc duchownych piastuje różne funkcje w lokalnych zgromadzeniach ludowych i komitetach Ogólnochińskiej Ludowej Politycznej Konferencji Konsultacyjnej. Władze wymagają jednak, by członkowie partii i osoby pracujące dla rządu przestrzegali partyjnej zasady ateizmu. Informowano, że władze chińskie groziły zwolnieniem urzędnikom państwowym, którzy, posławszy dzieci do szkół w Indiach, nie przywieźli ich z powrotem do Tybetu. Rząd ogranicza liczbę mnichów w głównych klasztorach, niemniej nie zawsze egzekwuje owe limity. Po niepokojach w klasztorze Ganden (okolice Lhasy) w maju 1996 roku i prowadzonych tam później kampaniach, liczba mnichów stopniała z 700 do 500.

Choć z reguły ich dotacje stanowią tylko ułamek budżetu świątyń, władze kierują klasztorami poprzez kontrolowane przez rząd komitety demokratycznego zarządzania oraz lokalne biura ds. religii. W kwietniu 1996 roku wydano nowe rozporządzenia, na mocy których w komitetach tych zasiadać mogą tylko “patriotyczni i oddani” duchowni. Każdy kandydat na członka komitetu musi uzyskać aprobatę rządu. Mimo tej ścisłej kontroli, w klasztorach wciąż panują silne nastroje antyrządowe.

W omawianym tu okresie rząd prowadził na coraz szerszą skalę kampanię edukacji patriotycznej, którą rozpoczął w 1996 roku w trzech lhaskich klasztorach (Ganden, Sera, Drepung). Kampanią objęto już wszystkie świątynie Tybetańskiego Regionu Autonomicznego, a obecnie prowadzi się ją również w tybetańskich regionach innych prowincji.

Edukacja patriotyczna zakłóca życie wielu klasztorów. Kampania, która okazała się nieskuteczna, jeśli idzie o zmianę postaw Tybetańczyków, ma pomóc władzom w kontrolowaniu klasztorów oraz usunąć z nich zwolenników Dalajlamy. Mnisi muszą być “patriotyczni” – tzn. podpisać deklarację, w której odrzucają niepodległość Tybetu i chłopca uznanego przez Dalajlamę za jedenaste wcielenie Panczenlamy, wyrzec się Dalajlamy i poddać go krytyce, opowiedzieć się za jednością Chin i Tybetu oraz zobowiązać do niesłuchania “Głosu Ameryki”. Z wielu raportów wynika, że mnisi, którzy odmawiają podpisania takiego dokumentu, są wydalani z klasztorów; nie mogą też wrócić do rodzinnych domów i podjąć pracy. Portrety Gjalcena Norbu – mianowanego przez rząd Panczenlamą – wiszą na ścianach niektórych klasztorów (obok przepisów regulujących działalność religijną). Kampania wzbudziła ogromny opór i głęboką niechęć tak mnichów, jak świeckich buddystów. Niektórzy zdecydowali się nawet na ucieczkę z Tybetu.

Według Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców, rokrocznie ucieka z Tybetu do Nepalu około trzech tysięcy osób.

W omawianym okresie ograniczano swobody religijne w Tybecie. W ostatnich miesiącach rząd podjął nowe kroki, by zwiększyć kontrolę nad religią w Tybecie. W styczniu rozpoczęto [planowaną na] trzy lata kampanię propagandową, której celem jest promowanie ateizmu w regionie. 10 stycznia 1999 roku nadano wywiad z dyrektorem departamentu propagandy, który stwierdził, że “wzmożenie propagandy ateistycznej odgrywa ogromną rolę w promowaniu rozwoju gospodarczego, postępu społecznego i socjalistycznej cywilizacji duchowej w regionie (...) To ważny środek walki z separatyzmem, który pomoże dać stanowczy odpór infiltracji reakcyjnej kliki Dalaja. Dzięki niej chłopi i pasterze będą mogli uwolnić się od negatywnych wpływów religii”. Nie da się jeszcze określić, jakie będzie wpływ owej kampanii na wolność praktyk religijnych w Tybecie.

Wielu mnichów i mniszek wtrącono do aresztów lub więzień. Naczelnik Drapczi powiedział delegacji zagranicznych przywódców religijnych, że w więzieniu tym przebywa 100 mnichów i mniszek, z których 90 proc. odbywa wyroki za “przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu państwa”. Wiele raportów mówi o więzieniu i torturowaniu duchownych oskarżanych o działalność polityczną, o zgonach więźniów i zamykaniu wielu klasztorów. Tibetan [sic] Information Network (TIN) donosił o brutalnym pobiciu wielu więzionych mniszek, w tym Ngałang Sangdrol, Ngałang Czoezon i Phuncog Nidrol. Według wielu wiarygodnych raportów, w maju 1998 roku w więzieniu Drapczi doszło do demonstracji. Strażnicy mieli otworzyć ogień do tłumu protestujących więźniów. Wiarygodne doniesienia mówią o 10, a nawet 11 zabitych, wśród których były mniszki.

W styczniu 1999 roku TIN informował o zamknięciu dwóch ważnych świątyń na skutek “kampanii edukacji patriotycznej” z 1997 i 1998 roku. Mnisi z klasztoru Dzonang Kumbum (Szigace) oraz mniszki z lhaskiego Rakhoru musieli opuścić świątynie, gdyż nie spełnili warunków rządowych grup edukacyjnych, wymagających, by duchowni wyrzekli się Dalajlamy i wskazanego przezeń Panczenlamy, Genduna Czokji Nimy. TIN donosił o aresztowaniu co najmniej pięciu mnichów i dwóch świeckich w klasztorze Kirti w Amdo (etnicznie tybetański region, nie należący do TRA) po kampanii “edukacji patriotycznej” (listopad-grudzień 1998). Mnisi mieli, między innymi, usunąć zdjęcia Dalajlamy i Kirti Rinpocze (przebywającego w Indiach opata), przyznać, że Dalajlama stoi na czele ruchu separatystycznego, oddać władzom wszystkie egzemplarze jego publikacji oraz wyrzec się Genduna Czokji Nimy. Aresztowanych oskarżono o wystawianie na widok publiczny zdjęć Dalajlamy oraz organizowanie bojkotu kampanii.

Organizacja pozarządowa informowała, że w klasztorze Rongpo Rabten aresztowano 15 mnichów za zorganizowanie demonstracji niepodległościowej na znak protestu przeciwko rządowej kampanii edukacji patriotycznej. Według niej, klasztor Jouning w prowincji Qinghai musiało opuścić – przechodząc na przymusową “emeryturę” – 49 mnichów, którzy ukończyli sześćdziesiąty rok życia. Starzy mnisi odgrywają ogromną rolę w procesie przekazywania nauk religijnych.

10 marca 1999 roku Human Rights Watch poinformował o aresztowaniu dwóch mnichów, którzy na lhaskim Barkhorze próbowali uczcić rocznicę wybuchu antychińskiego powstania z 1959. Według TIN w tym okresie aresztowano 80 osób.

Nadal obowiązuje zakaz wystawiania na widok publiczny zdjęć Dalajlamy. Są one jednak dostępne w całym Tybecie; widać je w wielu klasztorach i mieszkaniach prywatnych.

TIN donosił o aresztowaniu dwóch mnichów, którzy napisali list do Mary Robinson, Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka, która złożyła wizytę w Chinach i Tybecie we wrześniu 1998 roku. Jeden z nich, Ngałang Kionmed, miał zostać brutalnie pobity. Nie wiadomo, gdzie przebywają w tej chwili obaj zatrzymani. Pisali o niepokoju o los Genduna Czokji Nimy i zgonach w więzieniu Drapczi.

Rząd nadal utrzymuje, że wybrany i intronizowany przez władze w 1995 roku chłopiec jest jedenastym wcieleniem Panczenlamy. Panczenlama jest numerem drugim w hierarchii buddyzmu tybetańskiego. Mianowany przez Pekin chłopiec pojawia się publicznie bardzo rzadko. W czerwcu 1999 roku po raz pierwszy odwiedził tradycyjną siedzibę panczenlamów, klasztor Taszilhunpo w Szigace, gdzie udzielał błogosławieństw lamom i innym wiernym. Wizycie towarzyszyły nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Chłopiec był w Tybecie po raz pierwszy od dwóch lat. Wizytę nagłaśniano w mediach, które cytowały [wskazanego przez Pekin Panczenlamę]: “Kochajcie Komunistyczną Partię Chin, kochajcie socjalistyczną ojczyznę i religię, w którą wierzymy”. W lutym 1998 roku chłopiec wziął udział w religijnych uroczystościach w pekińskim klasztorze. Poza tymi wyjątkami, był więziony przez władze incommunicado.

Rząd nadal więził Genduna Czokji Nimę, którego uznał za XI Panczenlamę Dalajlama. Więziono również jego rodzinę. Urzędnicy państwowi twierdzili, że chłopiec jest izolowany dla jego własnego bezpieczeństwa. Rząd nie zezwala na żadne kontakty z obydwoma chłopcami i ich bliskimi oraz odmawia podania informacji o miejscu ich pobytu. Władze lokalne twierdzą, że obaj chłopcy mają odpowiednią opiekę i otrzymują dobre wykształcenie, rząd odmawia jednak dostępu do nich niezależnym obserwatorom, którzy mogliby potwierdzić prawdziwość tych zapewnień. Większość tybetańskich buddystów opowiada się za chłopcem, którego wskazał Dalajlama. Tybetańscy mnisi twierdzą, że zmuszano ich do podpisywania aktów wierności i posłuszeństwa wobec chłopca mianowanego przez rząd. Partia wezwała swych członków do popierania “oficjalnego” Panczenlamy, a regionalne i miejskie Departamenty Propagandy komitetów KPCh zleciły drukowanie jego zdjęć “na użytek publiczny i prywatny, religijny”.

Według wiarygodnych doniesień, Czadrel Rinpocze, oskarżony przez rząd o ujawnienie tajemnicy państwowej i pomaganie Dalajlamie w wybraniu inkarnacji Panczenlamy, przebywa w tajnym więzieniu w Sichuanie. Jest odizolowany od innych więźniów, nie ma żadnych kontaktów ze światem i od 1997 roku – kiedy to po zamkniętym procesie skazano go na sześć lat więzienia – nie opuszcza celi.

Więźniowie protestowali przeciwko politycznej reedukacji. Ich szczególny opór budził nakaz wyrzeczenia się Dalajlamy i uznania wskazanego przez rząd Panczenlamy. Według TIN kary wymierzone nieformalnym przywódcom doprowadziły do co najmniej dwóch strajków głodowych na oddziale kobiecym więzienia Drapczi. Protestujących zamykano w karcerach. TIN udokumentował przypadek dwóch mniszek, który przebywały w karcerze w połowie 1998 roku po proteście, który zorganizowały w lutym 1997. W marcu 1999 roku TIN informował o stłumieniu protestów więźniów, którzy próbowali uczcić rocznicę ucieczki Dalajlamy.

Międzynarodowa organizacja pozarządowa podała, że Jesze Samten, dwudziestodwuletni mnich skazany w 1996 roku na dwa lata więzienia za manifestowanie poparcia dla Dalajlamy, zmarł 12 maja 1998 roku, sześć dni po zwolnieniu z więzienia, na skutek obrażeń, jakich doznał podczas tortur.

Rząd odbudowywał buddyjskie miejsca kultu, z których wiele zniszczono w latach rewolucji kulturalnej. Na cele takie przeznaczano spore sumy, po części w ramach promowania turystyki. Większość świątyń odbudowuje się jednak za fundusze prywatne. W klasztorach nadal mieszkają i zdobywają wiedzę młodzi mnisi. Choć prawo zakazuje przyjmowania osób młodszych niż szesnastoletnie, życie klasztorne rozpoczyna wielu młodszych chłopców.

W omawianym okresie cudzoziemcy – w tym pracownicy międzynarodowych organizacji pozarządowych – mieli łatwiejszy dostęp do Tybetu niż w 1997 roku. Region odwiedziły liczne oficjalne delegacje, omawiające kwestię poszanowania praw człowieka np. Wysoki Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka, parlamentarzyści, delegacja ambasadorów Unii Europejskiej i zagraniczni przywódcy religijni. Rząd poddawał delegatów ścisłej kontroli, uniemożliwiając im samodzielne kontakty z Tybetańczykami.

W czerwcu 1998 roku Unia Europejska opublikowała raport z majowej wizyty ambasadorów. W dokumencie tym ostro krytykowano ograniczenia wolności religijnej, stwierdzając, iż “delegaci odnieśli przejmujące wrażenie, że władze poddają niebywale ścisłej kontroli najważniejsze aspekty tybetańskiej religii i kultury”.

Część II: Postawy społeczne

Większość Tybetańczyków praktykuje buddyzm tybetański. Dochodzi do napięć między różnymi szkołami buddyjskimi a także między buddystami a wyznawcami innych religii. Choć populacja chrześcijan jest niezwykle mała, na nawróconych wywierana jest presja. Pewne źródła podają, że niektórych wyrzekły się rodziny.

Część III: Polityka rządu Stanów Zjednoczonych

Departament Stanu, ambasada USA w Pekinie oraz konsulat generalny w Czengdu podejmują liczne kroki na rzecz promowania wolności religii w Tybecie. Podczas regularnych spotkań z przedstawicielami rządu – w tym urzędnikami odpowiedzialnymi za religię – dyplomaci [amerykańscy] wzywają rząd centralny i władze lokalne do szanowania wolności religii w Tybecie. Ambasada składa stanowcze protesty, ilekroć docierają do niej wiarygodne informacje o prześladowaniach lub dyskryminacji religijnej, oraz domaga się wyjaśnień, gdy owe raporty są niepełne lub sprzeczne. Dyplomaci regularnie odwiedzają Tybet, by monitorować panujące tam warunki – również sytuację w dziedzinie wolności religii. Urzędnicy amerykańscy utrzymują kontakty z wieloma dostojnikami religijnymi, a Departament Stanu zasięga opinii niezależnych ekspertów i organizacji religijnych w Stanach Zjednoczonych. Departament Stanu zorganizował konferencję ekspertów na temat religii w Chinach – i w Tybecie – by podkreślić wagę, jaką przywiązuje do tego zagadnienia, a także poinformować urzędników państwowych i organizacje pozarządowe o sytuacji w Tybecie.

Podczas szczytu w październiku 1997 roku prezydenci Clinton i Jiang uzgodnili, że Chiny, w tym Tybet, odwiedzi delegacja amerykańskich przywódców religijnych, otwierając dwustronny dialog na temat swobód religijnych. Delegacja złożyła wizytę w Tybecie w lutym 1998 roku.

Ambasada – w tym ambasador i najwyżsi urzędnicy – regularnie podnoszą kwestię więźniów i prześladowań religijnych. Spotykają się systematycznie z dyrektorem Biura ds. Religii. Podczas owych rozmów regularnie poruszają m.in. sprawę Genduna Czokji Nimy, którego Dalajlama uznał za XI Panczenlamę, opata Czadrela Rinpocze, Ngałanga Czoephela (uwięzionego etnomuzykologa) oraz tybetańskich mnichów i mniszek. Inni przedstawiciele ambasady rozmawiają o podobnych zagadnieniach z urzędnikami Biura ds. Religii oraz Departamentu ds. Zjednoczonego Frontu.

W styczniu 1999 roku zastępca sekretarza stanu ds. demokracji, praw człowieka i pracy, Harold Hongju Koch dał wyraz zaniepokojeniu sytuacją w dziedzinie praw człowieka w Tybecie, m.in. nasileniem kampanii “reedukacji” w tybetańskich klasztorach, traktowaniem więźniów politycznych i religijnych (w tym opata Czadrela Rinpocze, Dzigme Sangpo i Ngałang Sangdrol) oraz kampanią przeciwko Dalajlamie. Poruszył sprawy indywidualnych więźniów, domagając się ich zwolnienia; prosił o udzielenie zgody na odwiedzenie Genduna Czokji Nimy, którego Dalajlama uznał za Panczenlamę, przez międzynarodowych obserwatorów, którzy potwierdziliby jego miejsce pobytu i rozwiali obawy o jego stan. Podczas rozmów zastępca sekretarza stanu Koch poprosił również władze o udzielenie zgody pani Sonam Deki, matce Genduna Czoephela, na odwiedzenie syna w więzieniu. Ambasada w Pekinie wciąż zabiega o pozwolenie na te odwiedziny.

[pieczęć]


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)