WYNIKI WYSZUKIWANIA DLA: dzokhang

Oser: Błazeństwo „muru romansów”

Nie zliczę, ile razy widziałam ten głupawy tłumek. Przepychają się, palą fajki, piją piwko, rechocą, karmią się czipsami i dźwigają wielkie aparaty, żeby pstryknąć pielgrzyma albo pokłon. Niektórzy potrafią postawić przed sobą tabliczkę z zachętą dla ewentualnych partnerów. Inni – przysięgam, nie zmyślam – przebierają się za żebraków i proszą wiernych o jałmużnę. Są i tacy, którzy małpują buddystów i wyciągają się na ziemi przed naszym sanktuarium. „Siedzimy, palimy i śmiejemy się z tych głupków – napisał w internecie jeden z weteranów murowego sportu. – Ni kuta nie wiem, o co im chodzi? Zbawienie?”





Oser: Lhasa, Lhasa

Rinpoczowie omijają Lhasę szerokim łukiem i przenoszą się do Chin właściwych. Mnisi są ostrożni i unikają chodzenia po ulicach w zakonnych szatach. Na starówce oraz w okolicach Dżokhangu ciągle widzi się policjantów bez powodu legitymujących i spisujących duchownych albo ubranych po tybetańsku młodych ludzi. Wysocy lamowie starają się nie wychodzić i praktycznie żyją jak w klauzurze. Nawet krewni przestają sobie ufać i nie mówią na głos, co myślą, w obawie, że ktoś ich sypnie lub sprzeda.


Xi Jinping jako Lama i Budda

Choć podczas tegorocznej wizyty zagranicznych dziennikarzy w Lhasie wszyscy recytowali wyuczone formuły, jeden z mnichów Dżokhangu wprawił reporterów w osłupienie, odpowiadając, że jego duchowym mistrzem jest „Xi Jinping”, przewodniczący Komunistycznej Partii Chin. Widząc skonsternowane miny, dodał jeszcze: „nie jestem pijany i rozmawiam z wami dobrowolnie”.



Oser: Zanieś André do domu

Bardzo lubię opublikowane przez Tibet Heritage Fund „Krótkie wprowadzenie do historycznej architektury lhaskiego Barkhoru”: czarno-białe ręcznie rysowane mapy i składane strony, przywodzące na myśl tradycyjne tybetańskie wydawnictwa. Małe, przenośne muzeum z obrazkami. Nie mogę się napatrzeć na te scenki z życia miasta, które karmią wyobraźnię i nostalgię. Chybotliwe ślady i murszejące cienie naszej rzeczywistości – a i wiele z nich zdążono już zniszczyć.


Oser: Gonpo Namgjal z Njarongu

Gonpo pochodził z bogatego rodu, gromił okolicznych watażków i odbierał im ziemię. Komuniści okrzyknęli go bohaterem chłopskiej rebelii, wypełniającym „wolę mas” zgodnie z zasadą, że „tam gdzie opresja, jest także opór”, i postawili w jednym szeregu ze wszystkimi Chen Shengami i Wu Guangami, których rewolt pełno w historii Chin. Propagandyści rozpisywali się o „biciu lokalnych tyranów i rozdawaniu ziemi”, robiąc z niego króla prostych serc i wyzwoliciela ludu rodem z partii komunistycznej.




Oser: Żarłoczne duchy w Lhasie

Kiedy wróciłam do Lhasy w 2010 roku, osłupiałam na widok wielkiego placu budowy na obrzeżach starówki. Miało na nim wyrosnąć monstrualne centrum handlowe o wdzięcznym imieniu „Duchowa moc”. Znajomi Tybetańczycy szeptali, że owo arcydzieło było wspólnym dzieckiem biurokracji i przemysłu, co mówi wszystko o duchowej mocy przedsiębiorców z Wenzhou i progenitury wysokich aparatczyków. Było mi smutno, że żarłoczne duchy wszelkiej maści gwałcą słynny na cały świat zakątek.




Oser: Chińska telewizja tłumaczy samospalenia (tylko komu?)

Bladym świtem siódmego maja rządowa CCTV pokazała nagle specjalny dokument o samospaleniach w Tybecie (po mandaryńsku i angielsku). Czterdzieści minut propagandy lokalnego aparatu. „Dali to w środku nocy – podsumowali zaraz obywatele sieci – więc chyba nie chcą, żeby te zdjęcia zobaczył zwykły Chińczyk”.



Władze otwierają TRA dla chińskich turystów

Po ogłoszeniu „zwycięstwa” w walce z koronawirusem, którego ukrywanie przez władze chińskie doprowadziło do globalnej pandemii, w Lhasie otwierają się szkoły, sklepy i restauracje. „Do miasta zaczynają też tłumnie zjeżdżać chińscy turyści. Tybetańczycy obawiają się, że znów przywloką zarazę. Wielu ludzi nie wierzy w propagandowe komunikaty i boi się wychodzić z domów”.




Wymuszanie wiernopoddańczych gestów i zamykanie Tybetu w rocznicę proklamowania ChRL

W ramach przygotowań do rocznicowych obchodów we wszystkich instytucjach, zakładach pracy, szkołach i klasztorach Tybetu organizowano wiece, akademie, wystawy i konkursy pod hasłem „Ja i Macierz”, podczas których Tybetańczycy recytowali slogany, „piętnowali Dalaja” oraz dziękowali partii za wyzwolenie, rozwój i dobrobyt.


Oser: Szukanie świadków

Przygotowując książkę ze zdjęciami ojca, szukałam nie tylko sprawców, ale i ofiar rewolucji kulturalnej w Tybecie. Na fotografiach doliczyłam się ponad czterdziestu osób maltretowanych przez czerwonogwardzistów. Są wśród nich byli hierarchowie buddyjscy, urzędnicy, kupcy, lekarze, oficerowie, ziemianie – piętnowani na wiecach, pędzeni ulicami, dręczeni przez komitety dzielnicowe. Wszystkie zdjęcia zrobiono w sierpniu i wrześniu 1966 roku, ale te spektakle ciągnęły się potem miesiącami. Przez konflikt między frakcjami hunwejbinów ofiary znacznie dłużej odbierały jeszcze swoje „lekcje” i były zmuszane do niewolniczej pracy.