„Internowanie” dwustu uczniów przyklasztornej szkoły w Dzoge
Władze chińskie „osadziły w szkole z internatem ostatnich dwustu uczniów” przyklasztornej szkoły w Dzoge (chiń. Ruoergai).
Władze chińskie „osadziły w szkole z internatem ostatnich dwustu uczniów” przyklasztornej szkoły w Dzoge (chiń. Ruoergai).
Kiedy przewodniczący Xi Jinping wyliczał na Tiananmen „wiekopomne osiągnięcia ChRL”, której proklamowanie 1 października 1949 roku „było najważniejszą chwilą w pięciu tysiącleciach cywilizacji chińskiej”, władze lokalne wprowadzały nadzwyczajne środki bezpieczeństwa w Tybecie i Turkiestanie Wschodnim.
Chen Wenqing – przewodniczący centralnej komisji ds. politycznych i prawnych, najważniejszego organu bezpieczeństwa Komunistycznej Partii Chin – wezwał do „mocnego uderzenia w tybetańskich separatystów i wichrzycieli” przed rocznicą proklamowania ChRL.
Taszi Nima, propagator języka tybetańskiego i popularny influencer z Dege w Sichuanie, został zatrzymany i pobity przez policję.
Chińskie media opublikowały zdjęcia mnichów z Nagczu (chiń. Naqu), usypujących z piasku „nowe mandale” – czerwone flagi oraz godło ChRL – co ma „zachęcać do słuchania partii i okazywania jej wdzięczności oraz zaszczepiać miłość do niej wyznawcom buddyzmu”.
Według lokalnych źródeł na początku sierpnia władze chińskie „z dnia na dzień” wprowadziły w Lhasie „nadzwyczajne środki bezpieczeństwa”, między innymi „formalnie zobowiązując do donoszenia kurierów”.
Władze chińskie kazały zamknąć szkoły przy klasztorach Kirti i Lhamo Kirti w Ngabie (chiń. Aba), w prowincji Sichuan. Wszystkich (tysiąc sześciuset) wychowanków przeniesiono do nauczających po chińsku – i programowo sinizujących – szkół z internatem.
Dlaczego więc Douyin uniemożliwia posługiwanie się tybetańskim, naszym ojczystym językiem? To fundamentalne pytanie, na które trzeba odpowiedzieć. Zadaniem państwa jest dbać o język obywateli. Tylko jak mamy to robić? Siedzieć po wioskach i mówić tam do siebie po tybetańsku? Za pośrednictwem władz lokalnych i rozmaitych organów państwo zainwestowało ogromne pieniądze w uregulowanie i promocję handlu elektronicznego. Czy te struktury nie powinny znaczyć więcej niż Douyin?
Ale my wierzymy w odrodzenie i za rzecz najważniejszą uznajemy rozwijanie się z życia na życie. Módlcie się o dostęp do edukacji w następnym żywocie.
Przewodniczący Xi Jinping przeprowadził „inspekcję” w Qinghai, wzywając do sinizacji prowincji, do której przyłączono administracyjnie tybetańską dzielnicę Amdo.
Centralna Komisja Kontroli Dyscypliny informuje o wszczęciu postępowania w sprawie Wu Yingjie, który przepracował 47 lat w Tybecie i dosłużył się tam stanowiska przewodniczącego lokalnych struktur partii, czyli najwyższego namiestnika Pekinu w Lhasie.
Z doniesień „oficjalnych” mediów wynika, że w latach 2000–25 władze chińskie „przemieszczą” – po wielokrotnych „odwiedzinach” aparatczyków, mamieniu fałszywymi obietnicami i jawnych groźbach, za to bez konsultacji, odszkodowań ani możliwości wyboru i odwołania – 3,36 mln z 4,5 mln mieszkańców tybetańskich „regionów wiejskich”.
Od czterech lat najbliżsi nie mogą ustalić, gdzie jest Gendun Lhundrub – popularny pisarz i mnich klasztoru Rongło w Rebgongu (chiń. Tongren). „Kiedy pytają, czy mogą przekazać mu jedzenie, ubranie albo pieniądze, policja mówi, żeby zostawili paczkę na komisariacie”.
Kiedy zabraknie Dalajlamy, mała diaspora będzie się liczyć w kraju tylko za sprawą wybitnych, innowacyjnych, wartych uwagi dzieł artystycznych, literackich, muzycznych, filmowych, naukowych i filozoficznych. To bardzo trudne zadanie, ale alternatywą jest zapomnienie. Tybetańczycy muszą uważnie śledzić i studiować zmiany zachodzące w polityce regionalnej i międzynarodowej, strategicznie redefiniować Tybet i jego miejsce, nie przedstawiając się jako ofiara, która błaga o litość i pomoc humanitarną. Muszą umieć pokazać, że wnoszą coś ważnego do społeczeństw, w których żyją, oraz dobrze wiedzą, jak załatwia się sprawy z Chinami.
Przed Losarem, przypadającym tym razem 10 lutego Nowym Rokiem kalendarza tybetańskiego, władze chińskie ogłosiły kampanię „potępiania” Dalajlamy w klasztorach Sichuanu.
W 205-osobowym Komitecie Centralnym partii zasiada tylko jeden Tybetańczyk (z chińskim nazwiskiem). Żadnemu nie udało się dotąd wejść do Biura Politycznego KC ani tym bardziej do jego (obecnie siedmioosobowego) Stałego Komitetu (który pod rządami Xi Jinpinga jest systematycznie redukowany do roli sekretariatu przewodniczącego).
Ministerstwo edukacji wydało rozporządzenie, przypominające o zakazie prowadzenia prywatnych zajęć dla uczniów, a urzędnicy „chodzą od drzwi do drzwi, sprawdzając, czy w czasie ferii dzieci nie uczą się tybetańskiego i nie biorą udziału w czynnościach religijnych”.
Władze chińskie formalnie zakazały przyjmowania mnichów do klasztoru Kjungbum Lura w Markhamie (chiń. Mangkang), w Tybetańskim Regionie Autonomicznym.
W tej bajce „otwarcie” nieodmiennie oznacza zagładę. Śpijcie spokojnie: chmary ludzkiej szarańczy w mgnieniu oka „ucywilizują” barbarzyńców.
Gjalcen Norbu, „fałszywy” Panczen, po raz pierwszy wyświęcił mnichów, wzywając ich przy okazji do „okazywania wdzięczności, wierności i posłuchu Komunistycznej Partii Chin”.
We wrześniu władze lokalne poleciły „usunąć” wszystkie tybetańskie podręczniki ze szkół w Ngabie (chiń. Aba), w prowincji Sichuan.