Zhao Erfeng był ministrem odpowiedzialnym za pogranicze Yunnanu i Sichuanu pod koniec rządów Qingów. W latach 1905–8 wysłał swoją armię do Khamu, by utopić we krwi tybetańskie protesty. Tybetańczycy serdecznie go nienawidzili i nazywali „Zhao Tufu”, mordercą i dyktatorem. Zbrodniarz, który mordował ludzi, jak gdyby kosił trawę, i lubował się w niszczeniu wszystkiego, co tybetańskie, dla chińskich aparatczyków jest bohaterem.
CZYTAJ DALEJWiosną 1948 roku postanowiłem odwiedzić Drikung, leżący jakieś dziewięćdziesiąt mil na północny wschód od Lhasy. Położony w niedostępnej dolinie klasztor odegrał ważną rolę w historii Tybetu i wciąż słynął z wielkich uczonych i mistyków. Nie widział go dotąd żaden cudzoziemiec, co wydawało się doskonałym pretekstem.
CZYTAJ DALEJKiedy przyjechaliśmy – wspomina Tenzin Tethong – ludzie nie potrafili powstrzymać łez. Zbiegali z góry, płacząc i krzycząc: »Patrzcie, to jest nasz Ganden. Zobaczcie, co z nim zrobili«.
CZYTAJ DALEJTrzeba przecież pamiętać, że to, czym hańbią się talibowie, zupełnie niedawno działo się i na naszej ziemi. Szkoda, że świat, który oburza się na barbarzyństwo w Bamianie, do dziś nie wie nic o zagładzie tybetańskich świątyń. Nieliczne chińskie relacje o ich odbudowywaniu są w najlepszym wypadku mgliste, najczęściej całkowicie przemilczając fakty i kontekst. Jakby nic się nie stało.
CZYTAJ DALEJPekin opublikował kolejną białą księgę z okazji 70-lecia przyłączenia Tybetu (czyli narzucenia Lhasie tzw. Siedemnastopunktowej ugody) i pomieścił w niej nową oficjalną wersję historii, wedle której Tybet stanowi część Chin od „najdawniejszych czasów”, czyli co najmniej od VII wieku (wcześniej latami utrzymywano, że stał się nią w XVII lub XVIII wieku, pod rządami – mandżurskiej – dynastii Qing; narrację zmieniono w 2015 roku, przesuwając cezurę do XIII wieku i rządów innych okupantów, Mongołów). Tę myśl rozwinął potem Wu Yingjie, przewodniczący struktur partii w TRA, zapowiadając „promowanie idei, że buddyzm tybetański był zawsze częścią kultury chińskiej”, „intensywniejszą sinizację religii” i bardziej zdecydowane zwalczanie „separatyzmu”.
CZYTAJ DALEJA co w tej historii robi Geda Rinpocze z klasztoru Beri w Kardze? Razem z kolegami opracowuje programy i zasady przewodnie, mówiące o „etnicznej niepodległości”, „niezależnej republice sowieckiej” i „własnym terytorium Bopy”, oraz o „przyłączeniu wszystkich sił niepodległościowych do Armii Czerwonej” tudzież „przyjaźni łączącej lud Bopy ze wspierającymi ją ludźmi, krajami, rządami i armiami”. Nie ma po co dokuczać dalej – całą tę naiwność wystarczająco wyśmiała historia.
CZYTAJ DALEJGonpo pochodził z bogatego rodu, gromił okolicznych watażków i odbierał im ziemię. Komuniści okrzyknęli go bohaterem chłopskiej rebelii, wypełniającym „wolę mas” zgodnie z zasadą, że „tam gdzie opresja, jest także opór”, i postawili w jednym szeregu ze wszystkimi Chen Shengami i Wu Guangami, których rewolt pełno w historii Chin. Propagandyści rozpisywali się o „biciu lokalnych tyranów i rozdawaniu ziemi”, robiąc z niego króla prostych serc i wyzwoliciela ludu rodem z partii komunistycznej.
CZYTAJ DALEJRządy królów i przywódców duchowych są anachronizmem. Musimy brać przykład z wolnego świata, stawiającego na demokrację. Weźmy Indie, które mimo ogromnej populacji, mnogości języków, religii i kultur pozostają bardzo stabilnym państwem. Zawdzięczają to demokracji, rządom prawa, wolności słowa i mediów. Natomiast autorytarne Chiny ciągle zmagają się z problemami. Z opublikowanych niedawno oficjalnych danych wynika, że Pekin przeznacza większą część budżetu na bezpieczeństwo wewnętrzne niż na obronność kraju. Innymi słowy, ma więcej wrogów w kraju niż za granicą, co stanowi powód do wstydu.
CZYTAJ DALEJW ostatnich latach świątynię Dżokhang i otaczający ją Barkhor konsekwentnie zmieniano w park rozrywki dla zwiedzających, wyburzając wiele zabytkowych budynków, wysiedlając rdzennych mieszkańców i usuwając stragany, które stanowiły tradycyjny element szlaku pielgrzymów. Razem z architekturą zmieniono „historyczną narrację”, wznosząc nowy luksusowy yamen „ministrów dworu Qingów” i „izbę pamięci Ngałanga Czophela”, a także przeobrażając dawny sąd miejski w „centrum edukacji patriotycznej”. Nowe nabytki przepleciono jadłodajniami Pizza Hut i KFC, plakatami przywodzącymi na myśl rewolucję kulturalną oraz niezliczonymi czerwonymi sztandarami i policyjnymi kamerami.
CZYTAJ DALEJNazywam się Adhi Tape. Urodziłam się w Njarongu. Dwadzieścia siedem lat spędziłam w więzieniu. Opowiem o tym, co przeżyłam, żebyście lepiej zrozumieli, jak straszliwe zbrodnie popełnia się w moim kraju.
CZYTAJ DALEJEpidemia najwyraźniej nie zatrzymała ani nawet nie spowolniła pędu chińskich władz do zmieniania wszystkiego na własną modłę. Przed najstarszym i najbardziej czczonym sanktuarium Tybetu, Dżokhangiem, wyrosły znienacka dwa pawilony. Choć chwilowo przesłaniają je tablice z partyjnymi sloganami, wydają się bliźniaczo podobne do konstrukcji stawianych w parkach całego kraju. Szkaradne, tanie i pospolite, niweczą historyczny charakter placu przed świątynią.
CZYTAJ DALEJCel najważniejszy, źródło szczęścia i radości,
rozważnie zachowaj dla siebie.
CZYTAJ DALEJ10 marca kazano mi iść do Lhasy, żeby załatwić coś dla klasztoru. Było nas dziesięciu i wyszliśmy o świcie. Na wysokości Norbulingki, letniej rezydencji dalajlamów, zobaczyliśmy pędzącego na rowerze mężczyznę, z którego ust buchały kłęby pary. Nosił szaty urzędnika niskiego szczebla. Ostro hamując, krzyknął, że kazano mu wezwać wszystkich mnichów do Norbulingki. Powiedział, że mieszkańcy Lhasy otoczyli pałac, by chronić Dalajlamę. Najwyraźniej Chińczycy „zaprosili” go do nowych koszar, a on „przyjął” zaproszenie. Jego głos drżał, gdy mówił, że czerwoni chcą uprowadzić Jego Świątobliwość do Chin.
CZYTAJ DALEJKażdy wijący się płomień
rozwiera własną próżnię,
straszną dziurę
w karcie historii.
Jak znikł czcigodny tron,
majestatycznie wyczekujący pośród kwiatów i drzew
jeszcze w marcu pięćdziesiątego dziewiątego?
Pytałam wszystkich: co się stało z tronem?
„Nim się pożegnałem, wręczyłem Jego Świątobliwości fotografie, które nieżyjący już Tybetańczyk zrobił w Tybecie w czasie rewolucji kulturalnej. Dalajlama oglądał je ze spokojem. Na jednym rozpoznał arystokratę, któremu hunwejbini wymalowali twarz i nałożyli wysoką, papierową czapkę hańby. Na innym widać było rewolucyjny plakat, przestawiający »wyzwolonego niewolnika«, który rozprawia się z dwoma karłami, podpisanymi jako »Dalaj« i »Panczen«. Jego Świątobliwość uśmiechnął się kilka razy, zmilczał jednak zdjęcie niewątpliwie tybetańskiej czerwonogwardzistki, która rozbijała motyką złoty dach buddyjskiej świątyni. Tybetańczycy bezczeszczący sanktuaria, w których modlili się przez stulecia – tej zagadki najnowszej historii nie umiał najwyraźniej rozwiązać sam Dalajlama”.
CZYTAJ DALEJZignorowali dobre rady i wpakowali się dziś w bagno „dwóch Panczenów”; zmusili do ucieczki za granicę dwóch wielkich przywódców buddyjskich, XVII Karmapę i Agję Rinpocze, opata klasztoru Kumbum, o których Rząd Centralny bardzo się wcześniej troszczył i którzy przyciągali uwagę świata; granie na czas oraz pomysł na „dwóch Dalajów” wywoła w przyszłości jeszcze większe problemy w kraju i za granicą. O zdrowiu Dalajlamy i długości jego życia nie będą jednak decydować cudze plany. Ludzie mają swoje zdanie i na ten temat. W przypadku próżni spowodowanej śmiercią Dalajlamy, powiadają, jego spadkobiercą zostanie Karmapa. Choć przywódcy buddyzmu tybetańskiego, od gelugpy, njingmapy, sakjapy i kagju po bon, jeden po drugim uciekli z kraju, pozostają dziedzicami religijnych doktryn i, bezpośrednio lub nie, wciąż odgrywają ważną rolę.
CZYTAJ DALEJWedług lokalnych źródeł władze chińskie płacą za zawieszanie portretów przewodniczącego Xi Jinpinga w tybetańskich domach w Colho (chiń. Hainan), w prowincji Qinghai.
Nie przypominam sobie, żeby ojciec opowiadał mi o rewolucji kulturalnej, ale mam poczucie, że wspominał ją źle. Na czele lokalnego Komitetu Rewolucyjnego stanął Zeng Yongya, sprzyjający „rebeliantom” komendant regionu wojskowego, co w jednej chwili rozstrzygnęło frakcyjny konflikt i doprowadziło do odsunięcia kilkudziesięciu stronników „sojuszu”, w tym ojca.
„Trunglha” to po tybetańsku „bóstwo urodzenia”. W czasach Siódmego Dalajlamy (1708-1757) w lesie na południowo-wschodnich rubieżach Lhasy wzniesiono świątynię poświęconą jego „urodzinowemu bóstwu”, która dała nazwę całej okolicy.
CZYTAJ DALEJPrzygotowując książkę ze zdjęciami ojca, szukałam nie tylko sprawców, ale i ofiar rewolucji kulturalnej w Tybecie. Na fotografiach doliczyłam się ponad czterdziestu osób maltretowanych przez czerwonogwardzistów. Są wśród nich byli hierarchowie buddyjscy, urzędnicy, kupcy, lekarze, oficerowie, ziemianie – piętnowani na wiecach, pędzeni ulicami, dręczeni przez komitety dzielnicowe. Wszystkie zdjęcia zrobiono w sierpniu i wrześniu 1966 roku, ale te spektakle ciągnęły się potem miesiącami. Przez konflikt między frakcjami hunwejbinów ofiary znacznie dłużej odbierały jeszcze swoje „lekcje” i były zmuszane do niewolniczej pracy.
CZYTAJ DALEJ