Dla nomadów motory są dziś „artykułem pierwszej potrzeby”. Do uzyskania prawa jazdy „wystarczało dotąd złożenie podania i uiszczenie opłaty w wysokości 600 yuanów” (niespełna 330 PLN), ale od pewnego czasu „urzędnicy pod byle pretekstem odrzucają wszystkie wnioski. Raz mówią, że nie działają komputery, innym razem, że aplikant nie spełnił wymogów”.
CZYTAJ DALEJWładze Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA) zabroniły „nieletnim uczniom” uczestniczenia w „czynnościach religijnych podczas letnich wakacji”.
CZYTAJ DALEJWładze lokalne ściągnęły oddział policji do miasteczka Czumar (chiń. Quma), w okręgu Bajan (chiń. Hualong) prefektury Coszar (chiń. Haidong), w prowincji Qinghai, gdzie od 10 lipca mieszkańcy pięciu tybetańskich osad protestują przeciwko próbie zmiany biegu rzeki Czakczu.
CZYTAJ DALEJWedług tybetańskich źródeł na początku lipca władze lokalne zaczęły rygorystycznie egzekwować przepisy (na które często patrzono dotąd przez palce) i relegować młodocianych mnichów z klasztorów w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi), w prowincji Sichuan.
CZYTAJ DALEJWedług lokalnych źródeł 7 lipca policja rozbiła dwumiesięczny protest Tybetańczyków przeciwko prowadzeniu prac wydobywczych w prefekturze Juszu (chiń. Yushu), w prowincji Qinghai.
CZYTAJ DALEJWedług lokalnych źródeł „ludzie świętowali głównie w domach i modlili się w klasztorach”. Wielu, obawiając się donosicieli, „urządzało pikniki na łąkach”, inni „wędrowali w góry, żeby ofiarować kadzidło”.
CZYTAJ DALEJWedług niezależnych źródeł do tybetańskich miasteczek i miast w prowincji Qinghai ściągnięto dodatkowe oddziały policji i wyprowadzono na ulice uzbrojone patrole. Administratorom portali internetowych kazano „ucinać podejrzane” dyskusje i informować o próbach organizowania „nielegalnych obchodów”.
CZYTAJ DALEJCztery miesiące po lutowym pożarze w Dżokhangu – najbardziej czczonym sanktuarium buddyjskim Tybetu i bezcennym zabytku z listy światowego dziedzictwa UNESCO – Chiny podają sprzeczne informacje na temat zniszczeń i nie dopuszczają do świątyni zagranicznych ekspertów.
CZYTAJ DALEJIgnorowanie języka tybetańskiego przez sądy ludowe różnych szczebli w autonomicznych jednostkach administracyjnych stanowi pogwałcenie postanowień konstytucji, ustawy o regionalnej autonomii etnicznej oraz lokalnych przepisów oświatowych. I sprawia, że wielu Tybetańczyków, którzy nie znają chińskiego, nie rozumie decyzji i komunikatów sądów ludowych ani systemu prawnego i obowiązujących w kraju przepisów, co uniemożliwia korzystanie z należnych praw.
CZYTAJ DALEJ„Aparatczycy zmuszają ludzi – po jednym z każdej rodziny – do publicznego śpiewania, a innych do słuchania tych koncertów. Nikt nie chce tego robić, ale nie da się odmówić i nie ma się komu poskarżyć”.
CZYTAJ DALEJChińskie media informują o wysiedleniu 1102 mieszkańców dwóch wiosek z okręgu Njima (chiń. Nima) w prefekturze Nagczu (chiń. Naqu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.
CZYTAJ DALEJTybetańskie źródła informują o konfiskowaniu kolejnych pól w okręgu Lhace (chiń. Lazi), gdzie ma powstać „nowe lotnisko”. Rolnicy obawiają się utraty źródeł dochodu i skarżą na niskie rekompensaty.
CZYTAJ DALEJTybetańscy uczniowie z prefektury Coszar (chiń. Haidong) w prowincji Qinghai apelują do władz o zatrudnianie nauczycieli, którzy mogą uczyć nie tylko po chińsku, ale i po tybetańsku.
CZYTAJ DALEJZbitka słów „katastrofa górnicza” i „Lhasa” krzyczy, że sprawa jest poważna i daleka od zakończenia. Oczywiście, rzecz pierwsza to ludzkie życie. Pogrzebanych żywcem osiemdziesięciu trzech górników – głównie Hanów, i dwóch Tybetańczyków – oraz mieszkańców zlewni stołecznych strumieni, które toczą w dół wody zatrute przez przemysł wydobywczy.
CZYTAJ DALEJWedług lokalnych źródeł ponad sześćdziesiąt rodzin wypasało zwierzęta na łąkach, na których urzędnicy chcą stworzyć nowe „centrum turystyczne”. Ogrodzenie pastwisk oznacza dla nich utratę głównego źródła utrzymania.
CZYTAJ DALEJTaszi Łangczuk – biznesmen i społecznik, apelujący o poszanowanie konstytucyjnych praw Tybetańczyków – został skazany na pięć lat pozbawienia wolności przez sąd ludowy w Juszu (chiń. Yushu), w prowincji Qinghai.
CZYTAJ DALEJWedług chińskich mediów Szigace – tradycyjna stolica tybetańskiej dzielnicy Cang, siedziba panczenlamów i drugie po Lhasie miasto na prawach prefektury w TRA – ma otrzymać wielomilionowe dotacje i inwestycje, stając się „prężnym ośrodkiem przemysłowym”.
CZYTAJ DALEJJapończyk, Amerykanin i Tybetańczyk jadą pociągiem do Lhasy.
W pewnej chwili Japończyk sięga po laptopa, pisze mejla i wyrzuca urządzenie przez okno, mówiąc: „mamy ich od cholery”.
CZYTAJ DALEJHistoria górnictwa w Tybecie zaczyna się od jego „wyzwolenia” przez Komunistyczną Partię Chin, tego samozwańczego zbawcę. W latach 1951-53 oddziałom Mao Zedonga towarzyszyła grupa specjalna z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych, która podczas mozolnego marszu przez rejon Czamdo, basen Ngulczu i Pojezierze Północne, Pome, dolinę Lhasy, zlewisko Jarlung Cangpo i tak dalej kreśliła mapy, zbierała próbki i oznaczała obiecujące stanowiska. Uczeni nie mieli wątpliwości, że kraj „posiada wielkie zasoby naturalne”. W 1959 roku Pekińskie Wydawnictwo Naukowe opublikowało pracę poświęconą strukturze geologicznej i surowcom mineralnym wschodniego Tybetu. Stała się ona biblią górników, podsycając obłęd rycia pod powierzchnią Płaskowyżu Qinghai-Tybet przez całą drugą połowę dwudziestego stulecia.
CZYTAJ DALEJWładze chińskie wywłaszczają tybetańskich chłopów w Czuszy, w okręgu Lhace (chiń. Lazi) prefektury Szigace (chiń. Xigaze), w Tybetańskim Regionie Autonomicznym.
CZYTAJ DALEJDrugiego dnia Nowego Roku kalendarza tybetańskiego (czyli w sobotę, 17 lutego 2018) w Dżokhangu wybuchł pożar. Wiadomość bez większego znaczenia gdzie indziej mogła zwiastować tragedię dla Tybetańczyków i buddystów z Mongolii, Bhutanu, Ladakhu oraz całego świata tantrajany.
CZYTAJ DALEJ