Władze chińskie kazały zniszczyć setki namiotów pielgrzymów w pobliżu wielkiego obozowiska klasztornego Jaczen Gar w okręgu Paljul (chiń. Baiyu) prefektury Kardze (chiń. Ganzi), w prowincji Sichuan.
CZYTAJ DALEJWedług tybetańskich źródeł władze chińskie zakończyły wydalanie mnichów i mniszek z Instytutu Studiów Buddyjskich Larung Gar w Sertharze (chiń. Seda), w prowincji Sichuan.
CZYTAJ DALEJWedług niezależnych źródeł władze chińskie wydały nakaz przesiedlenia dwustu tybetańskich rodzin w Dzogangu (chiń. Zuogang), w prefekturze Czamdo (chiń. Changdu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.
CZYTAJ DALEJGubernator prowincji Sichuan 30 marca złożył wizytę w Instytucie Studiów Buddyjskich Larung Gar, w Sertharze (chiń. Seda), z którego od pół roku władze chińskie wydalają „ponadlimitowych” duchownych, burząc ich domy.
CZYTAJ DALEJWładze chińskie zmniejszyły liczbę skazanych na wyburzenie kwater duchownych w Instytucie Studiów Buddyjskich Larung Gar w Sertharze (chiń. Seda), w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan.
CZYTAJ DALEJJaczen Gar – słynne obozowisko klasztorne w teoretycznie „otwartym” okręgu Paljul (chiń. Baiyu) prefektury Kardze (chiń. Ganzi) w prowincji Sichuan – zostało zamknięte dla cudzoziemców.
CZYTAJ DALEJMnisi klasztoru Rongło w Rebgongu (chiń. Tongren), w prefekturze Malho (chiń. Huangnan) prowincji Qinghai upominają się o zwrot parceli, udostępnionej wcześniej szkole pedagogicznej.
CZYTAJ DALEJPo raz kolejny władze chińskie zorganizowały manifestację siły podczas obchodów dorocznego Monlamu, „święta modlitwy” w klasztorze Kumbum, w prefekturze Coszar (chiń. Haidong) prowincji Gansu.
CZYTAJ DALEJWedług lokalnych źródeł funkcjonariusze zatrzymują samochody z pątnikami, którzy chcieli wziąć udział w wielkiej dorocznej ceremonii buddyjskiej w klasztorze Kirti. Wierni są informowani, że „jeśli chcą, mogą iść pieszo”.
CZYTAJ DALEJWładze chińskie niszczą paszporty i przesłuchają Tybetańczyków, którzy wrócili do kraju, nie uczestnicząc w odprawianej przez Dalajlamę ceremonii buddyjskiej. „Oporni” są bezzwłocznie „reedukowani”.
CZYTAJ DALEJNie mogę wiedzieć, czy chińskie gwiazdy filmowe czytają zagraniczne gazety, które piszą o zmienianiu Tybetu w disneyland, ale nawet jeśli, zapewne nie utożsamiają się z diagnozą, że „władze dławią dziś mnichów nie chińskim wojskiem, a tłumem nachalnych turystów”. Mając o sobie bardzo dobre mniemanie, zjeżdżają tu raczej w poszukiwaniu „duchowości” albo „praktyki buddyjskiej”.
CZYTAJ DALEJProfesor Dolkar Kji z syczuańskiej Akademii Pedagogicznej zaapelowała o równouprawnienie tybetańskich dzieci, które nie mogą się uczyć w ojczystym języku w żadnej szkole w Chengdu, stolicy prowincji.
CZYTAJ DALEJGrupy robocze ogłosiły „sezonową przerwę” w wydalaniu duchownych i wyburzaniu ich kwater w Instytucie Studiów Buddyjskich Larung Gar, w Sertharze (chiń. Seda), w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan.
CZYTAJ DALEJJego Świątobliwość Dalajlama udziela nauk religijnych. Ponad stu tybetańskich braci i sióstr podpaliło się dla naszej sprawy. Ciągle ich opłakuję i składam ofiary w ich intencji. Chce mi się wyć, więc wyję! Nie jesteśmy wolni! Taki nasz los. Wielu rodaków musi żyć w obcej ziemi. Nie pozwalają nam zobaczyć Jego Świątobliwości. Dlaczego nie możemy nic z tym zrobić?
CZYTAJ DALEJ„Świat kocha uchodźców, o ile są olimpijczykami”, napisał New York Times w czasie igrzysk w Rio. „Z jednej strony zachwycamy się ich reprezentacją, z drugiej – wieszamy na uchodźcach psy. Jak to możliwe? Za sprawą starej zasady: nie na moim podwórku. »Jednocześnie robimy się lepsi i gorsi – mówi pisarz Paul Auster. – W równym stopniu«”.
CZYTAJ DALEJOkrutny wicher z północy
Nie kontentuje się przegnaniem żurawia na południe
CZYTAJ DALEJWedług tybetańskich źródeł 28 grudnia policja pobiła i zatrzymała kilkunastu tybetańskich chłopów, którzy spóźnili się na pogadankę o ochronie zdrowia w okręgu Czamdo (chiń. Changdu), w Tybetańskim Regionie Autonomicznym. Cały region odcięto od świata.
CZYTAJ DALEJPrzed kilkoma dniami byliśmy w schowanej w hutongu wietnamskiej restauracyjce na „ostatniej wieczerzy” Andy’ego, dziennikarza New York Timesa, który od ośmiu lat mieszkał w Pekinie. Ciągle pamiętam nasze pierwsze spotkanie wiosną 2009 roku. Wysoki, męczył się i bezustannie wiercił na mojej tybetańskiej sofie. Nie nagrywał, tylko notował z niesamowitą szybkością. Opowiadałam o sobie i o brutalnej pacyfikacji protestów, które rok wcześniej przetoczyły się przez cały Tybet. W tamtym czasie bardzo się bałam i denerwowałam. Andy wyczuł emocje, którymi podszyty był mój śmiech. Artykuł zaczął od opisu dręczącego mnie koszmaru, w którym znów jestem w Lhasie i biegnę z płaczem za ciężarówką wypełnioną skatowanymi aresztantami, bo kiedy próbowałam ich sfotografować, okazało się, że zginął mi aparat.
CZYTAJ DALEJWedług tybetańskich źródeł 24 grudnia z Instytutu Studiów Buddyjskich Larung Gar w Sertharze (chiń. Seda), w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan wydalono ponad pięciuset duchownych zameldowanych w Gologu (chiń. Guoluo), w prowincji Qinghai.
CZYTAJ DALEJW ciągu ostatnich dwóch tygodni chińskie grupy robocze zrównały z ziemią niemal czterysta domów w dolinie Taszi Lung, przypisanej mniszkom z rozbijanego przez władze od lipca Instytutu Studiów Buddyjskich Larung Gar w Sertharze (chiń. Seda), w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan.
CZYTAJ DALEJ