Trzeba przecież pamiętać, że to, czym hańbią się talibowie, zupełnie niedawno działo się i na naszej ziemi. Szkoda, że świat, który oburza się na barbarzyństwo w Bamianie, do dziś nie wie nic o zagładzie tybetańskich świątyń. Nieliczne chińskie relacje o ich odbudowywaniu są w najlepszym wypadku mgliste, najczęściej całkowicie przemilczając fakty i kontekst. Jakby nic się nie stało.
CZYTAJ DALEJ„Mnisi klasztoru Kirti nie widzą żadnej nadziei, bowiem ich położenie systematycznie się pogarsza. Władze lokalne reagują tylko w jeden sposób: represjami – lecz one potęgują tylko napięcie. Wiem, że w regionie krążą ulotki, które mówią, że wielu innych mnichów gotowych jest poświęcić życie, jeśli sytuacja nie zacznie się poprawiać”.
CZYTAJ DALEJNie zamierzam jednak zbierać
głupoty tych, co uparcie wyrzekają się mądrości
i pełnej samozadowolenia bezmyślności
CZYTAJ DALEJChciałabym być dziewczyną z filmu – tą w tybetańskiej sukni, tą, która nie krzyczy, lecz podchodzi ku tonącej w ogniu Palden Czoco i na znak szacunku rzuca jej czysty, biały khatak.
CZYTAJ DALEJRinpoczowie omijają Lhasę szerokim łukiem i przenoszą się do Chin właściwych. Mnisi są ostrożni i unikają chodzenia po ulicach w zakonnych szatach. Na starówce oraz w okolicach Dżokhangu ciągle widzi się policjantów bez powodu legitymujących i spisujących duchownych albo ubranych po tybetańsku młodych ludzi. Wysocy lamowie starają się nie wychodzić i praktycznie żyją jak w klauzurze. Nawet krewni przestają sobie ufać i nie mówią na głos, co myślą, w obawie, że ktoś ich sypnie lub sprzeda.
CZYTAJ DALEJ„Rozwojowi grup etnicznych w Chinach przyświeca ściśle określony cel. Narzucić całemu krajowi »hua zu«, jedną tożsamość chińskiego dziedzictwa, która nie ma nic wspólnego z pozostałymi pięćdziesięcioma pięcioma nacjami”. Kiedy owo „zlewanie” osiągnie pożądany skutek, „będzie to już tylko kwestia techniczna, polegająca na wymianie dowodów osobistych”.
CZYTAJ DALEJZatykam uszy,
wpatrzona w ekran
z doniesieniami z Afganistanu.
Mam alergię na talibów wszelkiej maści
tu i tam.
CZYTAJ DALEJZamknięty proces człowieka należącego do elity elit rodzimego biznesu wstrząsnął Tybetańczykami. Skoro władze uznały, że przestępstwo zasługuje na tak surową karę, dlaczego nie wyjaśniły tego społeczeństwu? Jakież to mroczne i przerażające tajemnice kryją ciemności tego linczu? Rodzina miała dwa lata na upublicznienie sprawy i znalezienie najlepszych adwokatów, a przynajmniej oświadczenie, dlaczego okazało się to niemożliwe. Ich milczenie jest najlepszym świadectwem lęku, jaki zdołano w nich zaszczepić.
CZYTAJ DALEJWładze lokalne od ponad roku nękają Pemę Co, tybetańską pisarkę z Rebgongu (chiń. Tongren) w prowincji Qinghai. Objęta zakazem pracy, „inwigilowana i ciągle nachodzona przez policję, z nikim się nie spotyka i nie może prowadzić normalnego życia”.
CZYTAJ DALEJJaki, które kiedyś wałęsały się między najróżniejszymi pojazdami, rozpłynęły się w powietrzu. Latem 2005 roku Tybetańczycy puścili tu z dymem rzeźnię zbudowaną przez chiński koncern. Zatrzymano kilkadziesiąt osób, niektóre dostały później wyroki.
CZYTAJ DALEJChcę podziękować premierowi za to, że mówił o tragicznych samospaleniach w Tybecie, i za odczytanie imion (oraz wieku) tych, którzy stracili życie lub odnieśli rany w tak dramatycznych okolicznościach. Smutek malujący się na twarzy Jego Świątobliwości Dalajlamy musiał wstrząsnąć każdym, kto go widział. W tej bardzo ważnej chwili kalon tipa zapomniał przecież o pierwszym samospaleniu, którego dokonano w Tybecie w 2009 roku, i nie wymienił jednego imienia.
CZYTAJ DALEJChłopi z wiosek okręgu Kardze wybierali spośród siebie przedstawicieli, którzy po kolei szli do miasta rozrzucać ulotki i skandować patriotyczne hasła. Rodziny tych, których aresztowano, mogły liczyć na pomoc całej społeczności. Dwa dni po naszym wyjeździe przeczytałam w sieci, że skatowali kolejnego Tybetańczyka, który wołał o powrót Dalajlamy.
CZYTAJ DALEJA co w tej historii robi Geda Rinpocze z klasztoru Beri w Kardze? Razem z kolegami opracowuje programy i zasady przewodnie, mówiące o „etnicznej niepodległości”, „niezależnej republice sowieckiej” i „własnym terytorium Bopy”, oraz o „przyłączeniu wszystkich sił niepodległościowych do Armii Czerwonej” tudzież „przyjaźni łączącej lud Bopy ze wspierającymi ją ludźmi, krajami, rządami i armiami”. Nie ma po co dokuczać dalej – całą tę naiwność wystarczająco wyśmiała historia.
CZYTAJ DALEJCzterystu, może pięciuset Tybetańczyków wyległo na stadion w centrum tego okręgowego miasta. Świeccy – kobiety, mężczyźni, miastowi, koczownicy, straganiarze, młodsi, starsi, ale głównie młodzi. Wszyscy ubrani po tybetańsku, każdy miał z sobą campę i kadzidło. Usiedli, zaczęli czytać z buddyjskich ksiąg i recytować modlitwy. W przerwach jedli suchą campę na znak, że nie mają nic poza bólem. Jedni modlili się o długie życie Dalajlamy, inni wołali, żeby Jego Świątobliwość pozostał w tym świecie na całą wieczność, albo krzyczeli, że Tybet czeka na wolność.
CZYTAJ DALEJBardzo lubię opublikowane przez Tibet Heritage Fund „Krótkie wprowadzenie do historycznej architektury lhaskiego Barkhoru”: czarno-białe ręcznie rysowane mapy i składane strony, przywodzące na myśl tradycyjne tybetańskie wydawnictwa. Małe, przenośne muzeum z obrazkami. Nie mogę się napatrzeć na te scenki z życia miasta, które karmią wyobraźnię i nostalgię. Chybotliwe ślady i murszejące cienie naszej rzeczywistości – a i wiele z nich zdążono już zniszczyć.
CZYTAJ DALEJGonpo pochodził z bogatego rodu, gromił okolicznych watażków i odbierał im ziemię. Komuniści okrzyknęli go bohaterem chłopskiej rebelii, wypełniającym „wolę mas” zgodnie z zasadą, że „tam gdzie opresja, jest także opór”, i postawili w jednym szeregu ze wszystkimi Chen Shengami i Wu Guangami, których rewolt pełno w historii Chin. Propagandyści rozpisywali się o „biciu lokalnych tyranów i rozdawaniu ziemi”, robiąc z niego króla prostych serc i wyzwoliciela ludu rodem z partii komunistycznej.
CZYTAJ DALEJCui Jian, Li Xianting, Jia Zhangke, wszystko Chińczycy, dostawali wcześniej tę nagrodę i nigdy nie słyszałam, żeby nie pozwolono jej komuś odebrać. Na czym polega moja „wyjątkowość”? Bo jestem Tybetanką? Pisarką, która się nie zgadza? Nagle ministerstwo spraw zagranicznych musiało zabrać się do roboty i wydać kilka zakazów. I jeszcze poszczuć tych z bezpieczeństwa. Partia rządzi!
CZYTAJ DALEJ„Kiedy nas przesłuchiwali, mówiłam, że jesteśmy już starzy i zaraz umrzemy, więc nie trzeba poddawać nas praniu mózgu”, powiedziała najbliższym kobieta, którą z „reedukacji” zabrano do szpitala. Nie mogli jej uspokoić.
CZYTAJ DALEJNa brzegu górskiego strumienia siedziała kobieta
i malowała wodę pędzlem
związanych sznurkiem metalowych płatów.
CZYTAJ DALEJHanowie, którzy stanowią ponad dziewięćdziesiąt procent populacji Chin, mają w swych annałach dictum: „kto nie z nas, serce inne mieć musi”. W samych słowach nie ma nic groźnego, jednak z biegiem lat zrodzone z nich uczucia skrystalizowały się w klimat otwartej przemocy. Mniejszości są kłodą na drodze do wielkiej jedności różnych nacji Chin, trzeba je więc zsinizować lub wytępić.
CZYTAJ DALEJ