Zachodnie groźby nie budzą strachu. Wszechstronne sankcje – obejmujące podróżowanie, handel, transfer technologii i transakcje finansowe – mogłyby poważnie zachwiać gospodarką Hongkongu i prestiżem Chin, tyle że w przypadku dyktatur ofiarą takich posunięć padają najczęściej nie przywódcy, a ofiary reżimu, co osłabia ich odstraszający potencjał.
CZYTAJ DALEJPięćdziesięciu ekspertów ONZ, zajmujących się ochroną praw człowieka, wystosowało bezprecedensowy apel, wzywając społeczność międzynarodową do podjęcia „wspólnych i zdecydowanych kroków” w celu zapewnienia poszanowania przez Chiny „podstawowych swobód” obywateli oraz „zobowiązań traktatowych”.
CZYTAJ DALEJPośredni Sąd Ludowy w Gologu (chiń. Guoluo), w prowincji Qinghai odrzucił apelację Anji Sengdry – działacza społecznego, który naraził się lokalnym aparatczykom walką z nadużyciami i został skazany na siedem lat więzienia za „wzywanie do zakłócania porządku publicznego, wszczynanie burd i wywoływanie problemów”.
CZYTAJ DALEJJego Świątobliwość Dalajlama przy każdej okazji podkreśla wagę prawdy, która wymaga prawa do rzetelnej informacji. Ubolewa też, że w niektórych rejonach świata „wiadomości są systematycznie cenzurowane i wypaczane”, uznając taką cenzurę za „niemoralną”. Autorytarne reżimy, którym marzy się monopol na prawdę, zawsze usiłują kontrolować przepływ informacji.
CZYTAJ DALEJGrupa specjalnych sprawozdawców Organizacji Narodów Zjednoczonych wzywa Pekin do natychmiastowego zwolnienia Anji Sengdry, działacza społecznego z Gade (chiń. Gande) w prowincji Qinghai.
CZYTAJ DALEJ17 maja 2020 roku upływa ćwierć wieku od porwania chłopca, który był symbolem przyszłości Tybetu. Gendun Czokji Nima miał ledwie sześć lat, gdy wraz z najbliższymi został uprowadzony przez chińską służbę bezpieczeństwa. Pekin ukrywa prawdę i kpi ze swoich międzynarodowych zobowiązań, przetrzymując tych ludzi do dzisiaj.
CZYTAJ DALEJAmerykańscy uczeni opublikowali wyniki badań, z których wynika, że Chiny celowo blokują wody Mekongu, potęgując katastrofalną suszę w dolnym biegu rzeki – w Laosie, Mjanmie, Tajlandii, Kambodży i Wietnamie.
CZYTAJ DALEJ„Przywódcy, uczeni i dyplomaci” z ponad 80 państw azjatyckich, afrykańskich i południowoamerykańskich – wezwali Chiny do stanięcia na czele ruchu, który „przedefiniuje ideę praw człowieka”, aby „naprawdę uwzględniały one interesy ludzi oraz ignorowane dotąd głosy państw rozwijających się”.
CZYTAJ DALEJIlekroć myślę o przemyśle zbrojeniowym i cierpieniach, do jakich się przyczynia, przypomina mi się wizyta w hitlerowskim obozie zagłady w Oświęcimiu. Kiedy tak stałem i patrzyłem na piece, w których spalono – często żywcem – tysiące istot ludzkich, ludzi dokładnie takich samych jak ja, ludzi, których parzy mały płomyk zapałki, najmocniej wstrząsnęła mną myśl, że te urządzenia zrobili utalentowani fachowcy. Niemal widziałem inżynierów (inteligentnych ludzi) przed deskami kreślarskimi, szkicujących plany palenisk, wyliczających wysokość i szerokość kominów. Myślałem też o robotnikach, którzy plany te realizowali. Bez wątpienia, jak to dobrzy rzemieślnicy, byli dumni ze swojej pracy. I uprzytomniłem sobie, że praca współczesnych konstruktorów i producentów broni wygląda tak samo. Oni też wymyślają urządzenia, służące zagładzie tysięcy, jeśli nie milionów, bliźnich. Czy to nie wstrząsające?
CZYTAJ DALEJSamuel Brownback, ambasador nadzwyczajny USA do spraw wolności religijnej na świecie, 28 października złożył wizytę w Dharamsali, siedzibie Dalajlamy i tybetańskiego rządu na wychodźstwie w Indiach.
CZYTAJ DALEJIlham Tohti, ujgurski akademik odbywający karę dożywotniego więzienia za „separatystyczne podżeganie”, został uhonorowany najważniejszymi europejskimi nagrodami dla obrońców praw człowieka.
CZYTAJ DALEJWładze w Pekinie protestują przeciwko projektowi zmian w amerykańskiej Ustawie o polityce wobec Tybetu, które przewidują między innymi karanie chińskich aparatczyków, próbujących zakłócić „religijny proces powołania następnego Dalajlamy”.
CZYTAJ DALEJW naturze ludzkiej leży pragnienie wyrażania siebie, niemniej lata tresury i surowego karania za niezależność sprawiają, że wielu woli się nie wychylać, a nawet samodzielnie nie myśleć. Kiedy w szkole zmagałam się z niepojętymi tworami pokroju „naukowego systemu myśli Mao Zedonga” albo „ustroju socjalistycznego o specyfice chińskiej”, powtarzałam sobie, żeby nie zastanawiać się nad ich znaczeniem, tylko wykuć na pamięć i wydalić na egzaminie. Pod rządami partii komunistycznej niemyślenie jest formą samoobrony.
CZYTAJ DALEJApologeci Komunistycznej Partii Chin często powtarzają, że zagraniczne zainteresowanie prawami człowieka to tylko pretekst do czepiania się Pekinu. Mówiąc po ludzku: Mo Yan ma w dupie to, co dzieje się z takimi jak Liu Xiaobo, i jest przekonany, że wy również. Dla niego cała wrzawa wokół praw człowieka to brednie i przymus, które pamięta z czasów Mao, i domaga się przestrzegania swego prawa do trzymania się od nich z daleka.
CZYTAJ DALEJPięcioro specjalnych sprawozdawców ONZ 19 maja poprosiło Pekin o wyjaśnienia w sprawie dziewięciorga Tybetańczyków skazanych w grudniu 2016 roku przez pośredni sąd ludowy w Barkhamie (chiń. Maerkang), w prefekturze Ngaba (chiń. Aba) prowincji Sichuan na kary od pięciu do czternastu lat więzienia za świętowanie osiemdziesiątych urodzin Dalajlamy.
CZYTAJ DALEJDepartament Stanu USA przedstawił raport, w którym oskarżył Chiny o „systematyczne ograniczanie dostępu” do Tybetu amerykańskim dyplomatom, dziennikarzom i zwykłym turystom.
CZYTAJ DALEJW lipcu 1987 roku, podczas drugiej czy trzeciej oficjalnej wizyty w Chinach, niemiecki kanclerz Helmut Kohl znienacka wyraził pragnienie zobaczenia Lhasy. O dyplomatycznej niecodzienności tego zdarzenia niech świadczy fakt, że do tej pory stolicy Tybetu nie odwiedził żaden inny przywódca zachodniego państwa. Zanim zeszło na podróże, Deng Xiaoping rozmawiał z nim o wzroście. „Z tak potężnym obrońcą u boku – miał powiedzieć, mierząc wzrokiem sto dziewięćdziesiąt trzy centymetry Niemca – nie bałbym się nawet nieba spadającego na głowę”. Wygląda na to, że przypadli sobie do gustu.
CZYTAJ DALEJSześćdziesiąta rocznica wybuchu tybetańskiego powstania w Lhasie jest przede wszystkim dniem pamięci o dziesiątkach tysięcy zabitych, zamęczonych i zagłodzonych na śmierć wskutek chińskich rządów, dniem opłakiwania zniszczonych skarbów tybetańskiej cywilizacji buddyjskiej – sześciu dekad niewyobrażalnych okrucieństw i cierpień od ludobójstwa po celowe deptanie narodowej tożsamości, kultury i języka.
CZYTAJ DALEJ„Dziennik Tybetański” 10 grudnia opublikował doroczny „raport roboczy” rządu Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA), który zapowiada ułatwienia dla zagranicznych turystów.
CZYTAJ DALEJPrezydent Donald Trump 19 grudnia podpisał Ustawę o „wzajemności” i „równym dostępie do Tybetu”, którą we wrześniu przyjęła Izba Reprezentantów, a przed tygodniem Senat.
CZYTAJ DALEJTo był upalny, letni dzień, w 1999 roku. Przez Cuglakhang jak zwykle przelewał się tłum pielgrzymów i turystów, a Nima Cering, też jak zwykle, stał w drzwiach i sprzedawał bilety, gotowy do oprowadzania gości z dalekich stron i opowiadania im o świątyni po chińsku albo po angielsku. Taką miał pracę, odmienną od zajęć większości lamów. Jak to mówią w telewizji, „lama przewodnik”. Był jednak kimś więcej niż przewodnikiem, miał wiele innych funkcji, a najważniejsza z nich nazywała się „członek Stałego Komitetu Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych w Lhasie”.
CZYTAJ DALEJ