Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

wersja do druku

Share

Popołudnie z żoną i synkiem Ilhama

Oser

 

Po południu poszłam na Uniwersytet Minzu zobaczyć się z rodziną Ilhama. Kiedy tylko wyjrzałam z windy, obskoczyło mnie czterech bardzo młodych ludzi. Przedstawili się jako pracownicy administracji technicznej, ale po chwili powiedzieli, że są z policji. Zachowywali się niegrzecznie. Guzelnur, żona Ilhama, usłyszała hałas, wyjrzała na korytarz i zaczęła się z nimi kłócić. Tamci zrobili się naprawdę nieprzyjemni - bałam się, że nie skończy się na podnoszeniu głosu. Ilham siedzi w więzieniu od pół roku. Od pół roku jego pekińskie mieszkanie jest przedłużeniem komisariatu i polem do popisu dla ich gówniarzy od zastraszania. Odciska się to głęboko na życiu całej rodziny i na jej zdrowiu psychicznym. Zostawia ranę, i złość. Proszę wszystkich: nie bądźcie głusi na to, co się tu dzieje!

 

W styczniu tłum policjantów aresztował Ilhama na oczach dwóch synków i wywiózł go do Urumczi. Kiedy starszy chłopiec, siedmioletni, przypomni sobie o ojcu, zaczyna się bać. Ma rozpoznane zapalenie mięśnia sercowego. Niedawno krewni zabrali go do Xinjiangu, na wieś, żeby odpoczął i doszedł do siebie. Guzelnur została w uniwersyteckim mieszkaniu z młodszym, pięcioletnim synkiem. Całymi dniami zmaga się z bezustanną obecnością i chamstwem obstawy. Chłopiec nie chce wychodzić. Kuli się na łóżku i próbuje zabić lęk zabawkami.

 

Poza grupą pod drzwiami jest jeszcze cała ekipa tajniaków między blokiem a furtką. Wkrótce po aresztowaniu Ilhama zrobiło się spokojniej, ponieważ szybko stało się jasne, że świat zewnętrzny ma ważniejsze sprawy niż los tej rodziny. Ale zaczęło się znowu, kiedy do Urumczi pojechało przyjrzeć się sprawie dwóch adwokatów. To wtedy przysłali tę bandę zbirów do jednej kobiety i dwóch brzdąców.

 

„Jakim prawem traktujecie nas w ten sposób? - krzyknęła do nich Guzelnur. - Proszę bardzo, aresztujcie i mnie!". Po dłuższej wymianie zdań weszłam wreszcie do mieszkania i zobaczyłam pięcioletniego chłopca, gryzmolącego na kartce papieru postać z rozpostartymi do lotu rękoma. Po chwili odłożył kredkę i wcisnął się z grą w kąt sofy. Uśmiechnął się dopiero, kiedy został sam ze szklanką tureckiego czereśniowego soku.

 

Od czasu aresztowania Ilhama odwiedziłam jego żonę i dzieci ledwie trzykrotnie. Za każdym razem boję się, że kłótnią pod drzwiami mimowolnie przysporzę im tylko dodatkowych kłopotów i zmartwień. Ilekroć ściskam na do widzenia tę kruchą kobietę, dosłownie kraje mi się serce. Samotna matka i dwoje maleńkich dzieci - to takie niesprawiedliwe!

 

Przed kilkoma dniami zawrócili z lotniska w Pekinie amerykańskiego tybetologa prof. Elliota Sperlinga - tylko dlatego, że zna się z Ilhamem. Ten rząd zwyczajnie boi się ludzi, którzy mogą nagłośnić dętą prowokację, jaką jest cała ta sprawa. A przede wszystkim chce odizolować Ilhama i jego bliskich, żeby zapomniał o nich świat.

 

Tym razem udało mi się przez cały wieczór nie rozpłakać na oczach pięciolatka i jego matki. Płaczę teraz.

 

 

14 lipca 2014

 

 

 

oserpopoludniezzonaisynkiemilhamarysuneksynka_400
 

 

oserpopoludniezzonaisynkiemilhamatajniacy
 

 


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)