Teksty. Z perspektywy Chińczyków

wersja do druku

Share

Traktujcie „harmonię” poważnie – rozmawiajcie z Dalajlamą

Bao Tong

 

Lhaski incydent pogrążył w żałobie naród tybetański i całe Chiny. Każdy, kto przeżył historyczną tragedię, zrozumie jego znaczenie. Rzecznik rządu Chin obwieścił, że wszystko to wyreżyserował zza kulis Dalajlama, laureat Pokojowej Nagrody Nobla. „Nikt tutaj - podsumowuje przecież czytelnik z Europy - nie wierzy w to, co opowiadają władze chińskie".

 

To jedno zdanie mówi więcej niż dziesięć tysięcy słów. I czyni wystąpienia rzecznika bezsensownymi, ponieważ pokazuje, że przeciętni ludzie świadomie decydują się nie wierzyć rządowi Chin tudzież wyrabiać sobie niezależny osąd na podstawie własnych doświadczeń.

 

Władze chińskie zapracowały na to, systematycznie uciekając od odpowiedzialności za ważne wydarzenia historyczne. Po pierwszym incydencie na Tiananmen [5 kwietnia 1976] łotrem i nikczemnikiem okazał się Deng Xiaoping. Za drugi [4 czerwca 1989] zapłacił Zhao Ziyang. W przypadku Lhasy poszturchuje się Dalajlamę. Trudno się spodziewać, że ludzie nie zaczną kojarzyć tych faktów.

 

Chiński rząd jest bardzo zamknięty, co podsyca tylko nieufność wobec niego. Oczywiście musi być powód reakcji typu: blokada informacyjna, monopolizowanie wiadomości czy wieczne udawanie, że walczy się z potężnym wrogiem. Dlaczego nie pozwalają zagranicznym dziennikarzom swobodnie rozmawiać z ludźmi? Czemu trzeba im było przerwać pracę i zmusić do natychmiastowego wyjazdu?

 

Zupełnie niedawno rząd oświadczył, że władzę polityczną sprawować należy w świetle dnia. Gdy tylko zamknął usta, natychmiast znów się wycofał, przeganiając prasę i zamykając fakty w wielkiej czarnej skrzyni.

 

Harmonia oznacza przekuwanie mieczów na lemiesze. Nie rozkwitnie w społeczeństwie zamkniętym i nie da się jej zbudować siłą. Priorytetem władz - pilnym „Planem A" - powinno być otwarcie rozmów z Dalajlamą. Wierny pacyfizmowi Dalajlama jest jedynym przywódcą tybetańskim, który może doprowadzić do pojednania i porozumienia między Tybetańczykami a Hanami. W latach pięćdziesiątych Xi Zhongxun, sekretarz partii komunistycznej biura północno-zachodniego, zebrał swoje doświadczenia z pracy z różnymi grupami etnicznymi w Qinghai w tyradę oskarżeń wobec szowinizmu Hanów. Zmieniło to sposób myślenia wielu ludzi.

 

Wtedy akurat za łajdaka robił Mao ze swoją filozofią walki politycznej. To ona sprowadziła nieszczęście na Tybetańczyków oraz zniszczyła normalne życie samych Hanów. Z tej perspektywy jednych i drugich łączy węzeł małżeński w postaci wspólnego wroga: śmiercionośnej maoistowskiej filozofii walki politycznej.

 

Nie chcę w Tybecie czeczeńskiej tragedii wywołanej stalinowską obsesją jedności. Przywódcy partii w Pekinie mówią, że ich celem jest harmonia. Kamień filozoficzny znajdzie ten, kto jest szczery.

 

Rząd centralny musi jedynie zdobyć się na odrobinę mądrości, by spotkać się z Dalajlamą i zacząć z nim rozmawiać. Z wydarzeniami w Lhasie da się uporać, mając wizję i determinację. Odrobiną ciężkiej pracy możemy wygrać dziś pokojową przyszłość, otwierając nową epokę tybetańsko-chińskiej współpracy.

 

 

26 marca 2008

 

 

Bao Tong - osadzony w areszcie domowym od 1989 roku były asystent Zhao Ziyanga, przewodniczącego KPCh, który sprzeciwiał się rozwiązaniom siłowym w 1989 roku i został za to odsunięty.


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)