Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

wersja do druku

Share

Zmiany w polityce wobec mniejszości

Oser

 

Po „incydencie 7.5" w Urumczi władze osadziły w areszcie domowym twórcę ujgurskiego portalu internetowego, profesora Ilhama Tohti z Uniwersytetu Minzu („Narodowości"). Wkrótce ponad czterysta osób z całego świata podpisało petycję o uwolnienie tego człowieka, który poświęcił się budowaniu przyjaźni między różnymi grupami etnicznymi, oraz o zaprzestanie prześladowania ujgurskich intelektualistów. Pod koniec sierpnia, po niemal dwóch miesiącach fizycznych i psychicznych tortur, Ilham odzyskał wolność i wrócił do pracy. W listopadzie wygłosił wykład, w którym pytał, czy chińska „polityka etniczna" wymaga rewizji, oraz wzywał mniejszości do strzeżenia własnych praw i interesów.

 

Polityka wobec grup etnicznych nigdy nie przysparzała tylu problemów co dzisiaj. Jeśli nie zostaną one rzetelnie przeanalizowane i rozwiązane, w przyszłości przyniosą jeszcze bardziej opłakane skutki. W zeszłym roku mieliśmy „incydent" tybetański, w tym ujgurski, co będzie w przyszłym? W chwili gdy waśnie etniczne przeradzają się w krwawe konflikty rasowe, nikt nie powie z ręką na sercu, że nie mogą stać się one kiedyś główną przyczyną upadku Chin. W rzeczy samej wielu już poważnie zastanawia się i dyskutuje nad tą kwestią. Warto przy tym zauważyć, że głosy z łona systemu i spoza niego brzmią bezprecedensowo zgodnie: tak rządowi naukowcy, jak odszczepieńcy uznają, że źródłem kłopotów są regiony autonomiczne, i besztają władze za przyznanie mniejszościom zbyt wielu specjalnych przywilejów, co tylko potęguje ich brak lojalności oraz wzmaga nastroje „separatystyczne". Niektórzy opowiadają się wręcz za odrzuceniem systemu autonomii i przyjęciem modelu amerykańskiego, bez zaprzątania sobie głowy sztucznymi różnicami między grupami etnicznymi.

 

Ilham Tohti poddał te pomysły miażdżącej krytyce, argumentując, że tak bezmyślne posunięcie nie tylko nie przyniesie spodziewanych rezultatów, ale doprowadzi do jeszcze poważniejszych niepokojów. Jego zdaniem problem polega dziś na tym, że zapisana na papierze polityka wobec regionów autonomicznych nie jest w pełni wprowadzana w życie, co sprawia, że przedstawicielom mniejszości jest trudniej niż innym obywatelom chronić własną kulturę, język i swobody religijne. Skoro w Xinjiangu i Tybecie nie istnieje prawdziwy samorząd etniczny, skąd pomysł na rozwiązanie problemu likwidacją systemu autonomicznego? Ujgurzy i Tybetańczycy potrzebują i pragną chronić ojczystą kulturę, język, religię, i mają prawo do decydowania o swoich sprawach. Kto lub co daje innym tytuł do odbierania im autonomii?

 

Jego zdaniem sprawę rozwiązałoby realizowanie polityki, za którą opowiada się grupa etniczna we własnym regionie. Pytanie nie brzmi więc, czy powinna istnieć autonomia regionalna, tylko jak ją rzeczywiście wprowadzać w życie i rozwijać. Z doświadczenia wiemy, że polityka etniczna zderzała się z wieloma złożonymi problemami, Chiny powinny więc wziąć się do roboty, gdyż cena za dryfowanie w obecnym kierunku może okazać się bardzo wysoka. Co do teorii - należy uczyć się z sukcesów i porażek innych państw, i przede wszystkim wprowadzać w życie dobrą politykę wobec mniejszości, a nie skupiać się na leczeniu symptomów, ignorując źródło choroby.

 

Przed kilkoma miesiącami niezależny chiński intelektualista Wang Lixiong powiedział, że rezygnacja z polityki regionalnej autonomii etnicznej byłaby zwyczajnie niepraktyczna, ponieważ dzięki istniejącemu systemowi osiągnięto sporo dobrych rezultatów. Pekin ma więc dylemat. Zmiana polityki wobec mniejszości wymagałaby skoordynowanego, poważnego zwrotu, a to kłóci się z panującym w Chinach systemem autokratycznym. Innymi słowy, problem mniejszości etnicznych rozwiązać mogą jedynie prawdziwa wolność, demokracja i pełne poszanowanie praw każdego człowieka.

 

 

Pekin, 8 grudnia 2009

 


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)